poniedziałek, 28 grudnia 2015

Dzikowy skarb - Karol Bunsch

Cześć!

Wreszcie przebrnęłam przez dwutomowe dzieło Karola Bunsch Dzikowy skarb. Nie wiem czemu czytałam go tak długo, bo mi się podobał. Może dlatego, że często chodziłam do pracy na popołudnie i po powrocie wolałam iść spać :) Zresztą miałam też pewne zawirowania rodzinne, które nie sprzyjały relaksowi przy lekturze. Mam nadzieję, że to już za mną i wrócę do czytelniczej formy.
Sernik, kawa i dobra książka - lubię to :)

Dzikowy skarb rozpoczyna Cykl Powieści Piastowskich Karola Bunscha. Nie pamiętam ile tomów sobie liczy, ale mam nadzieję, że uda mi się przeczytać wszystkie :) Akcja pierwszego tomu rozpoczyna się w 963 roku. Umiera Ziemomysł, władzę przejmuje jego syn Mieszko. Młody władca widzi dalej niż inni i postanawia wprowadzić nową wiarę. W tym celu postanawia poślubić czeską księżniczkę i z Czech przyjąć chrzest, by uniknąć zniemczenia kraju. Mieszko posiada wiernych druhów w osobach swego brata Ścibora oraz jego przyjaciela Zbrozły. Oni to spotykają na swej drodze olbrzyma, nazwanego później Dzikiem. Dzik to rozbójnik o ogromnej sile, jednak nieco dziecinnym umyśle. Wcześnie sam został na świecie i nauczył się żyć w lesie. Czy wciągnięcie go do świata ludzi wyjdzie mu na dobre?

Powieść jest naprawdę ciekawa. Jej mocną stroną są bohaterowie. pełnokrwiści, niejednoznaczni. Ludzcy. Bardzo ciekawą postacią jest Zbrozło, którego nikt do końca rozgryźć nie może choć z biegiem powieści poznajemy go nieco lepiej. jest to jednak nadal tajemnicza i niepokojąca postać. Nie zmienia to faktu, że mimo wszystko go polubiłam, choć bywał mściwy i okrutny. Z Dzikiem miałam problem, bo trochę drażnił mnie na początku, jednak to dziecko lasu, które nie mogło zrozumieć ludzkiej polityki pełnej spisków i knowań. Z czasem zaczął wzbudzać większą sympatię i ... współczucie. W powieści występuje cała plejada innych postaci, których nie sposób wymienić. Drugą mocną stroną był język, plastyczny, stylizowany na ówczesne czasy, żywy. Poza tym książka pokazywała chrystianizację kraju. To wcale nie było proste zważywszy przywiązanie ludu do starych bogów i obrzędów. W podręcznikach widzimy tylko datę a przy niej notkę, że Mieszko przyjął chrzest, natomiast nie dowiadujemy się jak dokładnie to się odbywało. Takie lekcje historii, jakie zaserwował mi Bunsch mogę odbywać. Na pewno sięgnę po inne książki z Cyklu Piastowskiego.
Jak widać każdy tom jest z innej parafii, ale mnie to nie przeszkadza :)

niedziela, 27 grudnia 2015

Plaster miodu - Adam Szustak OP

Cześć!

Co słychać po Świętach?? Dla mnie był to czas spotkań z rodziną, znajomymi, w międzyczasie miałam urodziny i wreszcie trochę odpoczęłam od pracy :) Biorąc pod uwagę jak jest ciepło nawet w kościele nie zmarzłam :) Kolędy odśpiewane, na Pasterce byłam - lubię tą Mszę, zjadłam mnóstwo pyszności :) No i troszkę czytałam. Dziś o książce, którą sobie dawkowałam. Na każdy dzień jeden rozdział (no dobra, na początku musiałam trochę nadrabiać, bo dostałam tę książkę już po rozpoczęciu Adwentu). O czym mówię? O Plastrze miodu, czyli zapisie internetowych rekolekcji adwentowych ojca Adama Szustaka!
Książka podzielona jest na cztery części odpowiadające czterem tygodniom Adwentu, a każda z tych części podzielona jest na dni. W związku z tym bardzo łatwo podzielić sobie czytanie na codzienne rozdziały. Wydanie bardzo mi się podoba jest estetyczne i ma prosty układ. Każda lekcja kończy się modlitwą i zadaniem dla czytelnika. A cóż te lekcje zawierają? Otóż razem z ojcem Szustakiem rozważamy Słowo Boże. Autor pomaga spojrzeć na fragmenty Biblii świeżym spojrzeniem, stara się je wyjaśnić i zinterpretować a także odnieść do naszego życia. Przyznaję, że to bardzo pomocne, bo jednak Biblia nie jest lekturą łatwą. W ogóle czytając katolickie publikacje coraz bardziej uświadamiam sobie jak to wszystko jest trudne i jak mało wiem. Nie będę się więcej rozpisywać, bo z takimi książkami zawsze mam problem, jak chcę je opisać. Każdy sam musi przeczytać i odnieść do siebie treść tej książki. W każdym razie warto sięgnąć.

Właśnie sobie uświadomiłam, że dzisiejszy post ma numer 400!!! Kto by pomyślał, że wytrwam tak długo :)

środa, 23 grudnia 2015

Życzenia


Chciałabym Wam życzyć
Radosnych, błogosławionych,
Spędzonych w gronie rodzinnym, 
Pełnych wiary, nadziei i miłości
Świąt Bożego Narodzenia!!!
Źródło: Pixabay

sobota, 19 grudnia 2015

Zimowy Tag Książkowy :)

Cześć!

Marta z bloga Cuddle up with a good book zaprosiła mnie do autorskiego Zimowego Tagu Książkowego Sary. Bardzo dziękuję i zabieram się za odpowiedzi :)
Kakao - książka, która rozgrzewa serce
Szkoła niezbędnych składników - Erica Bauermeister 
Ciepła, apetyczna i aromatyczna - pisałam o niej TU.

Śnieg - książka z białą okładką
Korona śniegu i krwi - Elżbieta Cherezińska
Może nie jest całkiem biała, tylko fragmentarycznie :) ale była pierwszą książką, która mi przyszła do głowy, gdy zobaczyłam to zadanie. pisałam o niej TU.

Mikołaj - gruba książka lub długa seria
Żony i córki - Elizabeth Gaskell
Bardzo podobała mi się ta książka, jeśli ktoś lubi wiktoriańskie klimaty z nieśpieszną akcją to polecam gorąco. Pisałam o niej TU.
 
Rózga - książka, której czytanie było męką
Przyznaję, że jak książka mi się nie podoba, to zdarza się, że ją odkładam, bo po co mam się męczyć? M.in. w taki sposób potraktowałam Łowcy snów Kinga (choć inne książki tego pana lubię!!!).

Prezent - bardzo dobra książka, którą możesz polecić każdemu
I tu zagwozdka (podobnie jak przy Mikołaju), bo chciałoby się polecić tyle wspaniałych książek. I jak tu wybrać jedną? Niech będzie Zabić drozda - Harper Lee. Wspaniała powieść. Moją opinię możecie poznać TU.

Nikogo nie nominuję, ale jeśli ktoś chciałby się przyłączyć do zabawy to serdecznie zapraszam :)

środa, 16 grudnia 2015

Panie z Cranford - Elizabeth Gaskell

Cześć!

Czytam teraz Dzikowy skarb Bunscha, ale mimo, że jest ciekawy troszkę mozolnie mi to idzie :) Jako przerywnik zabrałam się za Panie z Cranford Elizabeth Gaskell. Wcześniej czytałam jej autorstwa Żony i córki oraz Północ i Południe.
Powieść opowiada o życiu w małym angielskim miasteczku, gdzie prym wiodą panie, ponieważ mężczyźni często są nieobecni czy to pozostawiając swoje żony wdowami czy służąc wojsku w innych miejscach. Bardzo przestrzegane są zasady dobrego wychowania oraz podział klasowy. Mimo, że elity miasteczka też tak naprawdę nie mają środków na wystawne życie i muszą wieść raczej skromny żywot, jest to ukrywane. Wystawne życie jest "wulgarną ostentacją", zaś mężczyzna "tak zawadza w domu". Społeczność miasteczka żyje w myśl starych zasad, jakby nie dostrzegając, że świat wokół nich się zmienia i pędzi do przodu. Jest to taka spokojna enklawa, gdzie życie toczy się powoli. 

Urocza i dowcipna. Te dwa słowa doskonale obrazują tę powiastkę. Autorka w zabawny sposób piętnuje przywary dam mających pretensje do wysokiego stanu społecznego. Pokazuje jednak również, że są to osoby w gruncie rzeczy poczciwe, nie zostawiające przyjaciół w potrzebie. Jak wcześniej wspomniałam, akcja toczy się powoli, nie ma jakichś punktów zwrotnych. Nie przeszkadza to jednak w odbiorze książki. Czyta się ją szybko i z prawdziwą przyjemnością. Zwłaszcza, że narratorka, mimo, że przyjmuje zasady panujące w Cranford robi to z przymrużeniem oka i z dużym poczuciem humoru. Polecam :)

wtorek, 15 grudnia 2015

Wyzwanie Ejotka

Cześć!

Na pewno sporo z Was kojarzy bloga Ejotka. Jeśli nie to polecam :) W każdym razie na jej blogu można przystąpić do wyzwania na 2016 rok. Jako, że nie jest to wyzwanie wygórowane a przy okazji bardzo przypadło mi do gustu, postanowiłam wziąć w nim udział. Wszelkie informacje znajdziecie klikając na link niżej baneru:
Źródło: wyzwanie Ejotka

A oto moje typy:
1. Książka pożyczona - David Copperfield - Charles Dickens
2. Książka nieznanego mi autora - Dostatek - Michael Crummey
3. Książka z kiepską okładką (nie uważam, że jest całkiem kiepska, ale niespecjalnie mnie się podoba) - Projekt "Rosie" - Graeme Simsion
4. Książka będąca pierwszym tomem trylogii - Achaja - Andrzej Ziemiański
5. Książka 3-letnia - Alterland - Marcin Wolski

Życzcie mi powodzenia :D

piątek, 11 grudnia 2015

Listy do M.

Cześć!

Niedawno obejrzałam (chyba jako jedna z ostatnich w Polsce - taki mam refleks :D) Listy do M. z 2011 roku. Ostatnio głośno się zrobiło o drugiej części tego filmu, co zmotywowało mnie, aby obejrzeć pierwszą :)
Zapewne wszyscy wiedzą mniej więcej o czym jest ten film. To zbiór kilku świątecznych historii. Mamy samotnego rodzica, radiowca, który musi iść w Wigilię do pracy zostawiając synka samego. Mamy młodą kobietę pragnącą miłości. Mamy dziewczynkę z domu dziecka, która zmiękcza serca pewnego małżeństwa. Mamy wcale nie dobrodusznego Mikołaja. Mamy wreszcie skłóconą rodzinkę, chłopca-złodzieja, młodą mamę oraz szefa galerii, który skrywa wstydliwą tajemnicę. Każda z historii w jakiś sposób łączy się ze sobą, tworząc logiczną całość, a wszystko to w iście świątecznej atmosferze. Od razu wiemy, że wszystko skończy się dobrze :) 

Pomimo tego, ze historie są nieco przewidywalne to jednak film niesie taką dawkę ciepła i wzruszeń, że naprawdę zaczynamy wierzyć w magię Świąt :) Podobał mi się bardzo ten film, zwłaszcza wątek radiowca Mikołaja, którego gra Maciej Stuhr. Ja w ogóle Maćka Stuhra lubię, a w tym wydaniu podobał mi się bardzo :) Inne postacie też były ciekawie wykreowane. Może to i cukierkowe, może słodkie, ale w czasie Świąt kupuję to w 100 procentach.

czwartek, 10 grudnia 2015

Piosenka doskonała

Cześć!

Jakoś ostatnio wolno idzie mi czytanie. Zabrałam się za Dzikowy skarb Bunscha i nawet mi się podoba, ale kończę dopiero pierwszy tom. Za to przypomniałam sobie ostatnio wspaniałą piosenkę i chciałabym się nią z Wami podzielić. Jest naprawdę piękna!
Źródło: youtube

niedziela, 6 grudnia 2015

Nowe nabytki ksiązkowe :)

Cześć!

No muszę się pochwalić moimi ostatnimi zdobyczami książkowymi :) Ostatnio trochę szleję z tymi książkami, ale od przyszłego roku zaczynam oszczędzać i stawiam na minimalizm (taa, ciekawe...) :)
- Komediantkę Reymonta i Przełom Bunscha wzięłam z regału bookcrossingowego w mojej bibliotece
- Plaster miodu o. Szustaka oraz W kuchni z miłością Sophii Loren zamówiłam sobie na Arosie jako, powiedzmy, wcześniejszy prezent urodzinowy od siebie dla mnie :D Tak w ogóle lubię ten sklep, bo czasem można upolować naprawdę świetne promocje (książkę kucharską Sophii Loren upolowałam za połowę ceny).

czwartek, 3 grudnia 2015

Kremówka kokosowa

Cześć!

Dziś będzie przepis na ciasto z dodatkiem kokosu. Wiele osób kokos kocha, więc myślę, że i ten placek przypadnie im do gustu :) Przepis mam z jakiejś gazety.

Ciasto:
- 2 szklanki mąki 
- 0,5 margaryny
- 2 jaja
- 0,5 szklanki cukru
- łyżeczka proszku do pieczenia

Mąkę posiekać z margaryną, dodać pozostałe składniki, zagnieść ciasto i wyłożyć nim blachę wysmarowaną tłuszczem i wyłożoną papierem do pieczenia.

Masa budyniowa:
- 3 opakowania budyniu waniliowego
- 1 l mleka

Budyń zrobić według przepisu na opakowaniu, ale na 1 litrze mleka! Gorce wylać na ciasto.

Masa kokosowa:
- 2 jaja
- 0,5 szklanki cukru
- 0,5 kostki margaryny
- 20 dag wiórek kokosowych

Margarynę rozpuścić i wystudzić. Białka ubić na sztywną pianę, dodając pod koniec ubijania cukier. Nie przerywając ubijania dodawać po jednym żółtku. Gdy masa stanie się jednolita dodać wiórki i delikatnie wymieszać. Na końcu wlać wystudzoną margarynę i wymieszać. Wylać na budyń. Piec w temp 180-200 stopni przez ok. godzinę.

wtorek, 1 grudnia 2015

Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak - Anna Kamińska

Cześć!

Biografie to nie jest gatunek, po który sięgam najczęściej. A jednak, czyż nie jest tak, że w niektórych przypadkach czyjeś życie jest o wiele barwniejsze od niejednej powieści? Gdy w bibliotece pojawiła się książka na temat Simony Kossak wiedziałam, że muszę ją przeczytać.
Miała być czwartym Kossakiem - malarzem, jak jej ojciec, dziadek i pradziadek. Okazała się dziewczynką, na dodatek z antytalenciem malarskim (to jej siostra Gloria odziedziczyła ten talent po przodkach). Musiała więc znaleźć swoje miejsce w życiu. I znalazła je. W Dziedzince położonej w pradawnej Puszczy Białowieskiej, z dala od Krakowa i rodzinnej Kossakówki.

Książka podzielona jest na dwie części. Pierwsza z nich opowiada "krakowskie" dzieje Simony oraz jej rodziny. Opisuje dzieciństwo na Kossakówce, szkołę, studia, czyli wszystko to co ukształtowało Simonę. A dzieciństwo wcale nie było łatwe. Nie będę tu pisać dlaczego, w każdym razie na pewno nie było beztroskie. Już w Krakowie jednak mała Simona wykazywała wielkie zainteresowanie przyrodą, zresztą w Kossakówce wszyscy kochali zwierzęta. Druga część książki rozpoczyna się, gdy Simona zostaje zatrudniona w Zakładzie Badań Ssaków w Białowieży. Wtedy dla niej zaczęło się prawdziwe życie. Zamieszkała w chałupie w środku puszczy, bez porządnej drogi, bez prądu i wody, otoczona w zamian pradawnymi drzewami oraz stadkiem zaprzyjaźnionych zwierzą, wśród których był kruk terrorysta,  ryś, oślica, pawie a nawet dzik. Szczególną sympatią Simona darzyła sarny, które z zapałem badała (napisała o nich pracę doktorską), a które uważały ją za członka swego stada. Tutaj też walczyła o obronę przyrody, obronę puszczy i jej mieszkańców.

Opowieść Anny Kamińskiej to opowieść o kobiecie walczącej. Bo Simona stale o coś walczyła. O siebie, ze sobą, o puszczę, o zwierzęta. Poszła własną drogą. Pomimo niełatwego charakteru była niezwykle barwną postacią, ale na pewno nie była jednoznaczna. Warto przeczytać.

niedziela, 29 listopada 2015

Kadisz dla Ruth. O przyjaźni w czasie nienawiści - Kurt Witzenbacher

Cześć!

Dzięki uprzejmości Trinity z Marchewkowych Myśli trafiła do mnie książka Kurta Witzenbachera Kadisz dla Ruth z podtytułem O przyjaźni w czasie nienawiści. Książka ta, choć niewielkich rozmiarów zawiera w sobie ogromny ładunek emocji. 
Do kamienicy, gdzie mieszka rodzina narratora, małego chłopca, wprowadza się żydowska rodzina. Maluch cieszy się, bo w tej rodzinie jest dziecko. Pomimo, iż dziecko okazuje się dziewczynką, w dodatku dwa lata starszą od niego, szybko się zaprzyjaźniają. Razem się bawią, razem chodzą do synagogi lub na chrześcijańskie nabożeństwo dla dzieci. Żyją teraźniejszością i są szczęśliwi. Jednak nawet oni wyczuwają rosnącą niechęć społeczeństwa niemieckiego do Żydów. Niechęci, która z czasem zamieni się w nienawiść i okrucieństwo. 

Trudno mi pisać o tej książce. Jest napisana z perspektywy małego chłopca, dziecka, dlatego autor posługuje się bardzo prostym językiem. Nie jest jednak przez to ani odrobinę mniej wstrząsająca. A nawet wręcz przeciwnie. Przyjaźń, której nie dane było w pełni się rozwinąć, ukształtować. Przyjaźń brutalnie przerwana przez szykanowanie Żydów. Wiemy, jaki los spotkał Ruth, jej rodzinę oraz tysiące innych żydowskich rodzin. A przecież oni nie zrobili niczego złego. Nikogo nie skrzywdzili. Jak jeden człowiek może postąpić w tak okrutny sposób wobec innego człowieka, nawet dziecka? 

Nie wiem jak Autor to zrobił, ale jego opowieść jest zarazem smutna, przerażająca, piękna i niewinna... Krótka przyjaźń z małą żydowską dziewczynką zdeterminowała jego dalsze życie. Opisuje jak wraz ze swoją rodziną uczestniczył w żydowskich świętach oraz jak razem obchodzono święta chrześcijańskie. to piękny przykład tolerancji, zgodnego życia obok siebie dwóch kultur. Pokazuje także, że nie wszyscy Niemcy byli źli. Warto, naprawdę warto przeczytać tą książkę. Polecam serdecznie!

piątek, 27 listopada 2015

Między ustami a brzegiem pucharu - Maria Rodziewiczówna

Cześć!

Lubię czasem sięgnąć po nowości, ale równie chętnie czytam też starsze książki. Rodziewiczównę cenię, choć nie wszystkie jej książki podobały mi się tak samo - jedne mnie, inne bardziej. Między ustami a brzegiem pucharu wygrzebałam w pudle z książkami ciotki (nawiasem mówiąc znalazłam tam więcej interesujących pozycji, po które na pewno sięgnę).
Głównym motywem powieści jest historia miłości Niemca do Polki oraz jego przemiana wewnętrzna. Bo Wentzel nie jest spokojnym, statecznym człowiekiem. Gdy go poznajemy jest hulaką, próżniakiem, pochłoniętym jedynie kobietami i zabawą. Jest tak do chwili, gdy poznaje piękną Polkę - Jadwigę. Zrządzeniem losu okazuje się, że jest ona towarzyszką jego babki z polskiej strony (choć Wentzel chce zapomnieć o swoich polskich korzeniach i wścieka się, gdy mu się o nich przypomni). To dla młodej kobiety odnajduje babkę, która nawiasem mówiąc jest strasznie gderliwą (choć często słusznie) staruszką, choć w głębi serca jest dobra i posiada wiele tkliwości dla wnuka i wychowanków. Pod wpływem babki, Jadzi oraz jej brata,Wentzel nie wiedzieć, kiedy zmienia się. Zaczyna pracować, zrywa z kochankami i wrasta w polską ziemię. Chce zasłużyć na miłość Jadzi. Jednak jest pewien kłopot - dziewczyna ma narzeczonego. 

Historia sama w sobie jest ciekawa, choć bohaterowie, zwłaszcza na początku byli irytujący. Wentzel - wiadomo, hulaka. Jednak troszkę drażniła mnie gderliwość babki i niefrasobliwość Jasia, która dość mocno kontrastowała z powagą jego siostry. Troszkę też żal mi było Głębockiego, choć on też nie zachował się na końcu szlachetnie, ale jednak trochę jestem w stanie go zrozumieć. Podobała mi się dość postać Jadzi, mimo, iż skryta i nieufna to jednak dość wyrazista (choć w pewnych kwestiach jednak mogłaby się przełamać, no!). Na plus zaliczam także przemianę Wentzla (nawet przemianowano go na Wacława). 

Nie zaliczę tej książki do ulubionych autorstwa Rodziewiczówny, ale cieszę się, że ją przeczytałam.

środa, 25 listopada 2015

Szybki obiad, czyli "śmieci" :)

Cześć!

Jeśli zostało Wam mięso z rosołu, a nie macie czasu na szybki, wymyślny obiad to polecam "śmieci".

- ugotowane mięso, np. z rosołu
- cebula
- czosnek
- kawałek papryki
- ewentualnie pieczarki
- sól, pieprz bądź inne przyprawy (jakaś wegeta czy coś)
- obowiązkowo oregano
Mięso obieramy, cebulę, paprykę, ewentualnie pieczarki kroimy i podsmażamy z przeciśniętym przez praskę czosnkiem, dodajemy mięso i przyprawy. Chwilkę razem smażymy. Podajemy z ziemniaczkami i surówką. Najważniejszą rzeczą w tej potrawie jest (oprócz mięsa oczywiście) jest oregano. Można pominąć pieczarki, bez papryki w sumie też się obejdzie, ale oregano musi być. To ono dodaje smaku i aromatu całej potrawie :)

niedziela, 22 listopada 2015

Pan Darcy nie żyje - Magdalena Knedler

Cześć!

Bardzo lubię prozę Jane Austen, a Dumę i uprzedzenie wprost uwielbiam. Ekranizację również, zwłaszcza tę z 1995 roku! Jednak zawsze, gdy ktoś pisze coś na motywach tych książek, podchodzę ostrożnie (choć mam ochotę na Śmierć przybywa do Pemberley). Trafiłam jednak na książkę, która bardzo luźno nawiązuje do tej książki, a właściwie do ekranizacji. Obydwu. 
Ekipa filmowa po raz kolejny porwała się na pomysł ekranizacji powieści Jane Austen Duma i uprzedzenie. Jednak ta miała być inna niż wszystkie. Jednym ze sztandarowych przykładów był Peter Murphy, który miał zagrać Darcy'ego. Blondyn. Z lokiem. Który wkurzał absolutnie wszystkich. I którego absolutnie nikt nie widział jako pana Darcy'ego. Na planie w Krainie Jezior aktor ginie. Skacze z tarasu na bruk. Skacze? Czy aby na pewno? Czy może ktoś go popchnął? Biorąc pod uwagę, że praktycznie nikt go nie lubił, a wręcz wiele osób miałoby doskonały motyw teoria o samobójstwie nie była zbyt prawdopodobna. Do akcji wkracza policjant Jack Valenti, którego łączy wspólna tajemnica z .... Nieeee, przeczytajcie sami :)

Pan Darcy nie żyje to kryminał, w którym wszyscy mają swoje tajemnice, które odkrywamy powolutku, krok po kroku. Wydarzenia z przeszłości, od których nie da się uciec, wstydliwe znajomości czy zachowania w filmowym światku nie należą do rzadkości, jednak nikt nie chce, aby ujrzały światło dzienne, a tym samym zszargały im reputację. Oprócz kryminalnej intrygi mamy też wątek przyjaźni w tym zakłamanym środowisku oraz wątek miłości (bardzo ładny moim zdaniem :)). Wszystko składa się na bardzo przyjemną całość. Nie jest to wybitna powieść, ale to taka fajna lektura dla relaksu. Smaczku nadają liczne odniesienia do Jane Austen oraz jej ekranizacji.

piątek, 20 listopada 2015

Z dala od zgiełku (2015)

Cześć!

Jaki piękny film obejrzałam :) Niedawno przeczytałam powieść Thomasa Hardy'ego Z dala od zgiełku i miałam ogromną ochotę zmierzyć się z ekranizacją. Dodajmy, z najnowszą ekranizacją, bo wcześniejszej z 1967 roku nie oglądałam.
Źródło: Filmweb
Fabuły streszczać nie będę, można poczytać na stronie Filmweb, bądź w poście dotyczącym książki. No dobra, może trzy słowa :) Betsaba Everdene dziedziczy farmę po stryju. Mimo, że nie szuka męża, jest niezależna, to o jej względy stara się trzech mężczyzn. 

Zacznę może od obsady, która wg mnie wypadła całkiem nieźle. Carey Mulligan jako panna Everdene pięknie pokazała przemianę swej bohaterki. Na początku żywiołowa i niezależna, ciesząca się życiem, później zmieniona, jakby przybyło jej o wiele więcej lat, przygaszona, spokojna. Pan Boldwood był przyzwoity, tzn. wkurzający (no bo wcale nie patrzył na uczucia dziewczyny, chciał ją poślubić i tylko to się liczyło, jego obsesja). Troy też wkurzający na maksa czyli też wypadł dobrze :) No i Matthias Schoenaerts (czy ktoś wie jak się wymawia to nazwisko!!!???), czyli Gabriel... Ach, Gabriel... (tu zastygam z rozmarzonym wyrazem twarzy)... Jest wspaniały. Jak on ją kocha... Bez spektakularnych, pustych gestów, za to cicho, spokojnie i niezmiennie. To się nazywa Miłość. A końcowa scena jest absolutnie cudowna :)

Należy zwrócić uwagę także na świetne kostiumy. Niebieska suknia Betsaby bardzo mi się podobała, jaką ona ma figurę, ach!!! Tylko gorsetu nie zazdroszczę :D W każdym razie kostiumy, moim zdaniem, oddawały klimat epoki. Poza tym muzyka - również doskonale pasowała do filmu. Kawał dobrej roboty odwalono przy jego kręceniu. Naprawdę podobał mi się ten film. Polecam zarówno książkę, jak i ekranizację!

wtorek, 17 listopada 2015

Piosenka z musicalu Le Roi Soleil

Cześć!

Nie tak dawno pisałam Wam o musicalu, który obejrzałam, mianowicie Le Roi Soleil. Dziś przedstawiam jeden z utworów z tegoż przedstawienia. Jest cudowny :)

Źródło: youtube

piątek, 13 listopada 2015

Z dala od zgiełku - Thomas Hardy

Cześć!

Z dala od zgiełku to moje trzecie spotkanie z twórczością Thomasa Hardy'ego. Na tą konkretną książkę miałam ochotę ze względu na to, że zrobiło się o niej głośno za sprawą ekranizacji i nowego, pięknego wydania. Ekranizacji jeszcze nie oglądałam, ale mam ją w planach i już nie mogę się doczekać.
Betsaba Everdene jest piękną, energiczną młodą kobietą, może nieco niedojrzałą, która po śmierci wuja obejmuje zarząd nad farmą. Nie myśli o wyjściu za mąż, chce sama się wszystkim zajmować. Jednak na jej drodze stanie trzech mężczyzn, którzy zapragną jej na swoją żonę. Miłosne dylematy stanowią jednak tylko część tej książki. Hardy opisuje życie na osiemnastowiecznej prowincji, ówczesnych ludzi oraz ich zajęcia.

Mój opis jest dość skąpy, jednak nie zrażajcie się tym. Chciałam zwrócić większą uwagę nie tylko na treść, ale także na formę. Już przy okazji Powrotu na wrzosowisko pisałam, że Hardy wspaniale operuje słowem. Jego zdania same w sobie są piękne, porównania wręcz artystyczne. Taka forma wymaga jednak od czytelnika pewnej uwagi. Zwłaszcza na początku sprawia to pewną trudność, jednak później przyzwyczajamy się do tego języka. 

Hardy wspaniale opisuje ludzkie namiętności oraz różne rodzaje miłości. Miłość Oaka jest czysta, szczera i uczciwa. Wynosi szczęście wybranki ponad szczęście własne. Wzruszającym przykładem jest to, jak Gabriel zadbał o brogi zboża przed zbliżającą się burzą, choć zgoła kto inny powinien się tym martwić. Miłość Boldwooda zaś bardziej zbliżona jest do obsesji i chęci posiadania drugiej osoby, bez względu na jej uczucia w stosunku do niego. Miłość Troya jest za to raczej początkową zabawą, później namiętnością, by zakończyć się wyrachowaniem. Te trzy miłości będą mieć ogromny wpływ na życie młodej kobiety i uczynią ją osobą doświadczoną przez los, poważną i spokojną. 

Muszę przyznać, że bardzo podobała mi się ta książka i nie mogę się doczekać, aż obejrzę ekranizację.

środa, 11 listopada 2015

Wołanie kukułki - Robert Galbraith

Cześć!

Dziś jest szczególny dzień, rocznica odzyskania Niepodległości przez naszą Ojczyznę. Warto pamiętać o tym, że po tylu latach niewoli wreszcie znów zaistnieliśmy na mapie Europy! 

***

Dziś również skończyłam słuchać audiobooka, czytanego przez Maćka Stuhra Wołanie kukułki, autorstwa Roberta Galbraitha (czyli J.K. Rowling).
Źródło: Lubimy Czytać

W pewną zimową noc, znana supermodelka Lula Landry, skacze przez okno z trzeciego piętra i ginie na miejscu. Jako, że miała problemy psychiczne, a w mieszkaniu nie znaleziono żadnych śladów, zarówno media, jak i policja przyjmują, że to było samobójstwo. Czy aby na pewno? Do Cormorana Strike'a, prywatnego detektywa z problemami natury finansowej i osobistej, zgłasza się przyrodni brat modelki, który twierdzi, że Lula nie popełniła samobójstwa, tylko ktoś ją zamordował. Strike, wraz ze swoją nową tymczasową asystentką Robin, zaczynają śledztwo, w którym wyjdą na jaw rzeczy, które niektórzy za wszelką cenę starają się ukryć. Czy to naprawdę było morderstwo? A jeśli tak, to czy uda im się namierzyć szaleńca?

Muszę przyznać, że słuchanie tej książki było przyjemnością, choć nadal twierdzę, że wolę papierowe książki :) na początki trochę drażniła mnie maniera Macieja Stuhra, ale jak już przywykłam słuchało mi się całkiem dobrze. W ogóle jestem pod wrażeniem dykcji aktorów decydujących się na czytanie audiobooków :)

Bardzo podobały mi się kreacje głównych bohaterów. Cormoran, był nieco szorstki w obejściu, ale należy pamiętać, że jest byłym wojskowym, więc ta szorstkość idealnie do niego pasuje. Jest twardym człowiekiem, nie lituje się nad sobą z powodu swojego kalectwa ani nie unosi się pychą z powodu swego ojca. Jest dumnym człowiekiem, ale w innym sensie - jest dumny ze swej niezależności. Robin z kolei szalenie polubiłam, zupełnie nie pasuje do Strike'a a paradoksalnie świetnie się uzupełniają! Oboje tworzą niesamowity duet, który bardzo przypadł mi do gustu. Świat, w którym obracała się Lula został (moim zdaniem, dobrze oddany. Modelki, aktorzy, piosenkarze nie mogą zrobić kroku, żeby nie śledził ich tabun paparazzi uganiających się za dobrym zdjęciem. To straszne życie... Sama zagadka była ciekawa oraz dobrze skonstruowana. Przy okazji wychodzi na jaw także zbrodnia z przeszłości, co jest atutem tej powieści. Generalnie polecam wielbicielom kryminałów.

niedziela, 8 listopada 2015

Lody dla królowej - Anthony Capella

Cześć!

Mam dla Was dzisiaj lody. Nie byle jakie, bo te przeznaczone dla królewskiego podniebienia. Oto Lody dla królowej autorstwa Anthony'ego Capella.
Francuski rogalik i angielska herbata pasują do tej książki idealnie :)
Lody dla królowej to historia opowiadana przez dwójkę głównych bohaterów. Jednym jest królewski cukiernik Carlo Demirco, pochodzący z biednej rodziny, tworzący wyśmienite lody, który trafia na dwór Króla Słońce. Jest on zakochany w Ludwice de Keroualle, pięknej, pochodzącej ze świetnej rodziny, jednak ubogiej dwórce księżnej Henrietty (siostry króla Karola II, władcy Anglii). Jednak Ludwika nie odwzajemnia uczuć Carlo. Los (a właściwie Ludwik XIV) chce, aby oboje po śmierci Henrietty zostali wysłani do Francji, aby tam pracować na rzecz sojuszu francusko-angielskiego dotyczącego wiary i wojny z Holendrami. Czy ta misja zbliży ich do siebie? Jak odnajdą się na nowym dworze? Czy Ludwika poradzi sobie wśród dworskich intryg?

Trochę się obawiałam tej książki, jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie. Okazało się, że historia Carlo i Ludwiki bardzo mnie wciągnęła. Również intrygi, walka o wpływy były wspaniale odmalowane. Co do głównych postaci miałam mieszane uczucia. Oboje ewoluowali w czasie trwania powieści. Choć w przypadku Ludwiki nie można mieć pewności, w którym momencie zaczęła grać na serio w tej wojnie dyplomatycznej. Czy w chwili, gdy oddała się królowi? Czy może dużo, dużo wcześniej, a jej opór również był grą? A może jednak nie i dopiero od pamiętnej chwili, gdy uległa, przestała oglądać się na innych?  Chyba bardziej do gustu przypadł mi Demirco. On też się zmieniał. na początku w ogóle nie rozumiał, moim zdaniem, dworskiego życia i uważał, że najważniejszą rzeczą na świecie są jego lody. Później nieco zmądrzał, choć chyba dopiero na samym końcu stał się naprawdę inną osobą. 

Po lekturze doszłam do wniosku, że ja nie nadawałabym się do polityki, natomiast Ludwika była chyba urodzonym strategiem. Te wszystkie intrygi, walki o wpływy, wszystko było nadzwyczaj skomplikowane i naprawdę trzeba być bardzo inteligentnym i nawet przebiegłym, aby się w tym wszystkim odnaleźć. Książkę polecam, jak najbardziej.

piątek, 6 listopada 2015

Makaron z dynią

Cześć!

Dziś podam Wam przepis na świetny makaron w jesiennej oprawie. Taki makaron jest syty i niestety dość kaloryczny, ale za to bardzo smaczny. Przepis znalazłam w jednej z gazet i trochę zmodyfikowałam. Oto moja wersja (przepis na 2 porcje):

- makaron wstążki
- 2 laski kabanosów z piersi kurczaka
- 10-15 dag pieczarek
- pół cebuli
- ząbek czosnku
- pół małej dyni
- sól, pieprz oraz tymianek
- łyżka bądź dwie startego żółtego sera
- kilka łyżek śmietany (ja dałam 12%)
- ewentualnie natka pietruszki
Cebulkę kroimy i podsmażamy na oleju, dodajemy zgnieciony lub pokrojony czosnek oraz pokrojone pieczarki, solimy, pieprzymy, chwilę smażymy. Dodajemy pokrojone w plasterki kabanosy. Po chwili dodajemy obraną i pokrojoną w kostkę dynię. Chwilkę smażymy, następnie dolewamy odrobinkę wody i dusimy, aż wyparuje. Dolewamy śmietanę, doprawiamy tymiankiem, dodajemy jeśli trzeba jeszcze soli bądź pieprzu. Na koniec dajemy ser, gdy się rozpuści sos jest gotowy.

Makaron gotujemy według przepisu na opakowaniu. Polewamy sosem i natychmiast podajemy. Można posypać natką pietruszki.


poniedziałek, 2 listopada 2015

Nietykalni (2011)

Cześć!

Jakoś rzadko teraz oglądam filmy. W zeszłym miesiącu obejrzałam jeden, wcześniej przez długi czas w ogóle nic. Listopad zaś rozpoczęłam od Nietykalnych. Już kiedyś widziałam ten film, ale że mi się spodobał to chętnie go sobie odświeżyłam (zwłaszcza, że już trochę rzeczy zapomniałam).
Źródło: Filmweb
Nietykalni to film, który powstał w oparciu o prawdziwą historię. Sparaliżowany milioner szuka człowieka na stanowisko opiekuna. Z pośrednictwa pracy trafia do niego Driss, chłopak z kryminalną przyszłością, który przyszedł w zasadzie tylko po podpis, że go nie chcą. A jednak Philippe decyduje się go zatrudnić na okres próbny. Chłopak z niechęcią zaczyna wykonywać swoje nowe obowiązki, jednak z upływem czasu między mężczyznami zawiązuje się nić porozumienia, która przekształca się powoli w coraz większą sympatię. Driss nie jest specjalnie empatyczny, ale może właśnie to, że nie trzęsie się nad Philippem, a wręcz zapomina o jego niepełnosprawności (scena z telefonem) sprawia, że mężczyzna zaczyna czuć się człowiekiem a nie tylko kaleką. Mimo, że z dwóch krańcowo różnych światów, nasi bohaterowie świetnie się dogadują i czerpią radość z życia oraz tej przyjaźni.

Pomimo tego, że film w zasadzie powinien być smutny, bo tematyka do radosnych nie należy, to jednak został przedstawiony w formie komedii. Moim zdaniem to doskonały pomysł. Zwłaszcza, że nie jest to komedia z tych głupawych, ale raczej taka słodko-gorzka. Są sceny naprawdę zabawne, jak choćby ta w operze, gdzie śmiałam się do łez, są też smutne i melancholijne. Jednak daje nadzieję na to, że nawet w skrajnie trudnych sytuacjach można znaleźć oparcie w przyjaźni, a także znaleźć miłość. Chyba wszyscy już znają ten film, jeśli jednak nie to polecam.

piątek, 30 października 2015

Długi wrześniowy weekend - Joyce Maynard

Cześć!

Książka Joyce Maynard Długi wrześniowy weekend jest znana w Polsce również pod tytułem Ostatni dzień lata. to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Na podstawie powieści powstał również film z Kate Winslet w jednej z głównych ról.
Henry ma 13 lat i mieszka z matką. Co sobotę zaś spotyka się z ojcem i jego nową rodziną. Matka - Adele - nie jest typowym rodzicem. Prawie nie wychodzi z domu, zarabia na życie sprzedając witaminy przez telefon, nienawidzi zakupów i rozmawia ze swym synem w dość bezpośredni sposób. Przy tym oboje bardzo się kochają. Henry jest wyobcowany w szkole i właśnie wkroczył w fazę dojrzewania. Jakby tego było mało w ich monotonnym świecie pojawi się mężczyzna. I to nie byle jaki, bo więzień, który właśnie uciekł zza krat. Jako, że Henry i Adele nie są typową rodziną (a i Frank okazuje się "wyjątkowym" kryminalistą) udzielają mu schronienia. Okazuje się, że mężczyzna idealnie wpasuje się w ich relacje. Jednak czy sielanka może trwać wiecznie, podczas, gdy Franka szuka policja w całym stanie?

Muszę przyznać, że książka okazała się wzruszająca. Budzi różne emocje. Pokazuje problemy dojrzewania nastolatka oraz jego funkcjonowanie w rozbitej rodzinie. Zwraca uwagę na relacje międzyludzkie. Konsekwencje niedopowiedzeń, potrzebę posiadania przyjaciół, konsekwencje różnych decyzji, W końcu pragnienie miłości. Ukazuje także człowieka, który uciekł z więzienia, którego społeczeństwo osądziło jako groźnego dla otoczenia kryminalistę. Prawda okazuje się jednak nie całkiem taka, jaką przedstawiają media. Zakończenie było takie jak ma być, choć trudno mi się pogodzić z tym co musiało się wydarzyć wcześniej...

niedziela, 25 października 2015

Parabellum. Horyzont zdarzeń - Remigiusz Mróz

Cześć!

To nie była miłość od pierwszego wejrzenia (przeczytania). Pierwsza część Parabellum - Prędkość ucieczki, owszem była ciekawa, ale brakowało mi czegoś. Nie zachwyciłam się i nie rozumiałam do końca zachwytów nad prozą Mroza. Jednak zakończenie było na tyle ciekawe, że chciałam się dowiedzieć co będzie dalej. I sięgnęłam, choć z pewną ostrożnością, po tom drugi. I już wiem. Wiem za co czytelnicy tak uwielbiają tego autora.
Śledzimy dalsze losy bohaterów znanych z pierwszego tomu. Staszek z Marią próbują przedostać się do Francji, do rodziny dziewczyny. Jest to o tyle problematyczne, że wypuszczono za nimi list gończy. Bronek wraz z ekipą rusza do Baranowicz, by odnaleźć swą niedoszłą żonę, Anielę. Ich podróż nieco się... skomplikuje, gdy  dostaną się w ręce czerwonoarmistów. Kapitan Obelt trafia do oflagu. Jednak jego prześladowca nie zamierza odpuścić i zostawić dzielnego Polaka w spokoju. Jeśli chodzi zaś o Holzera to wreszcie poznajemy jego tożsamość. Okazuje się, że z niezłej rodzinki się wywodzi. Zaś Leitner zostaje zdegradowany i przeniesiony do innego oddziału. Chce jednak za wszelką cenę dopaść Holzera, Staszka i Marię.

Nie wiem czego brakowało mi w pierwszej części, ale tej nie mogę wiele zarzucić, poza niewielkimi drobiazgami. Jest akcja, bohaterowie stają się bardziej pełnokrwiści (głównie Staszek), dzieje się wiele, więc trudno w ogóle oderwać się na dłużej od lektury. Najgorsze jest to, że pomimo, iż książka ma fikcyjnych bohaterów, to jednak takie rzeczy, jak te opisane w książce naprawdę się zdarzały. Nie mogę pojąć jak człowiek mógł wyrządzić drugiemu człowiekowi taką krzywdę? Jak można traktować innych gorzej jak zwierzęta? No jak??

Remigiusz Mróz urzekł mnie swoją powieścią. Tylko znów zostawił mnie z zasadniczym pytaniem: co było dalej?? Czekam z niecierpliwością na trzeci tom. A w międzyczasie zabiorę się za inne książki Mroza. Może Kasacja na początek? A pan, panie Autorze niech pisze trzecią część. Bardzo pana proszę :)

sobota, 24 października 2015

Sekrety Mnichów - o. Leon Knabit, o. Joachim Badeni, Judyta Syrek

Cześć!

Od czasu do czasu lubię sięgnąć po lekturę, która rozbudzi nieco (albo będzie próbować rozbudzić) moją duchowość :) Tym razem padło na książkę, która jest zapisem rozmów pomiędzy Judytą Syrek a dwoma mnichami - benedyktynem o. Leonem Knabitem oraz dominikaninem o. Joachimem Badenim.
Sekret Mnichów, czyli sprawdzone przepisy na szczęśliwe życie to bardzo ciekawa lektura skłaniająca do refleksji. I choć do niektórych stwierdzeń podchodziłabym z ostrożnością to jednak jestem bardzo zadowolona, że ją przeczytałam. Wszystkie tematy poruszone w książce (m. in. samotność, stres, złośliwość, przyjaźń, pycha czy pracoholizm) zostały przedstawione z punktu widzenia dwóch zakonników z różnych zgromadzeń. Na pewno mają sporą wiedzę i doświadczenie nabyte przez lata, którym chętnie się dzielą, ze szczyptą humoru na dokładkę. W sumie wszystkie rozmowy i rady sprowadzają się do jednego (co doskonale ukazuje podsumowanie). Sposobem na szczęśliwe życie jest modlitwa, miłość i "widzenie" Boga. 

Nie mogę też nie wspomnieć o wspaniałym wydaniu książki! Twarda oprawa, duża czcionka, dobrej jakości papier, zdjęcia i klimatyczna oprawa graficzna sprawiają, że książkę czyta się z przyjemnością nie tylko ze względu na treść, jak również dzięki doznaniom estetycznym. Polecam.

czwartek, 22 października 2015

Motoświat - Jeremy Clarkson

Cześć!

Nie należę do grona fanów motoryzacji - przyznaję na wstępie. Kierowcą też nie jestem wyjątkowo dobrym (niestety). A jednak sięgnęłam po książkę Clarksona Motoświat i nawet mi się spodobała!
Motoświat to felietony, które napisał Jeremy Clarkson w oparciu o swoje podróże w związku z kręceniem programu o tym samym tytule. Trzeba przyznać, że nawet mnie - laika - temat zaintrygował. Może ma to związek z błyskotliwym i pełnym humoru oraz żywym językiem, jakim posługiwał się autor? Choć czasem jego porównania wprawiły mnie w zakłopotanie :) Niemniej były całkiem zabawne :) Aż nabrałam ochoty, aby obejrzeć jakieś odcinki tego programu BBC. Clarkson zabiera nas do różnych, często egzotycznych miejsc takich jak: Włochy, Kuba, Detroit, Islandia, Japonia, Szwajcaria, Wietnam, Australia, Teksas, Monako, Indie, Dubaj oraz Wielka Brytania. Pod koniec znajdują się jeszcze 4 krótkie teksty związane z programem Ekstremalne maszyny. Najbardziej zainteresował mnie tekst o Islandii, może uda mi się znaleźć gdzieś w czeluściach Internetu ten odcinek - z przyjemnością bym go obejrzała! Również inne felietony przeczytałam z przyjemnością. Clarkson skupia się nie tylko na maszynach, choć jest to motyw przewodni każdego tekstu, opisuje jednak również ciekawe spostrzeżenia dotyczące tych miejsc. Polecam, nie tylko miłośnikom motoryzacji.

sobota, 17 października 2015

Żony polarników - Kari Herbert

Cześć!

Jak już pisałam w poprzednim poście, książkę, o której będę dziś pisać wygrałam w rozdaniu. Na Żony polarników nabrałam wielkiej ochoty. Dziś jestem już po lekturze i jestem z niej zadowolona.
Zacznijmy od tego, że autorka _ Kari Herbert - jest córką jednego z wybitnych polarników, Wally'ego Herberta, więc temat zna, jakby od podszewki. Jak sama twierdzi pracowała nad swą książką 5 lat, więc myślę, że bardzo się do niej przyłożyła. Żony polarników, to historia 7 kobiet, które zdecydowały związać swoje życie z niezwykłymi mężczyznami - polarnikami. Poznajemy:
- Jo Peary; żonę Roberta
- Eleanor Franklin oraz Jane Franklin; żony Johna
- Evę Nansen; żonę Fridtjofa
- Emily Shackelton; żonę Ernesta
- Kathleen Scott; żonę Roberta Falcon
- Marie Herbert; żonę Wally'ego.

Te siedem kobiet niekiedy bardzo różniły się od siebie. Część z nich miało w sobie awanturniczego ducha i żyłkę podróżnika, inne chciały być postrzegane jako samodzielne osoby a nie tylko żony swoich mężów,  kolejne zaś zadowalały się życiem w cieniu i dla swego męża dbały o ognisko domowe. Trzeba przyznać, że żadna z nich nie miała łatwego zadania. Długie lata rozłąki, niebezpieczeństwo, na które ich mężowie się narażali a także ich ambicja oraz pokusy na nich czyhające nie tworzyły dobrej atmosfery dla rodzinnego życia. A jednak, pomimo wszystko te niezwykłe kobiety trwały przy swych polarnikach i wspierały ich jak mogły. 

Lektura była bardzo ciekawa. Nieznajomość tematu troszkę mi przeszkadzała, ale to nie wina książki i mimo wszystko czytało się to dobrze. Podziwiam te dzielne kobiety, które były w stanie tyle znieść. tym bardziej, że ich mężowie byli raczej trudnymi towarzyszami życia (choć, umówmy się, one też niekiedy do uległych w pożyciu nie należały). Troszkę trudności sprawiała tylko forma książki, gdyż historie w niej opowiedziane były poszatkowane. Epizody z życia poszczególnych pań przeplatały się ze sobą, przez co czasem mogły się poplątać :) Na plus za to zaliczam fragmenty miłosnych listów polarników do ich żon (oraz wzajemnych). Rany, jak oni potrafili pięknie pisać, wspaniale ubierać uczucia i emocje w słowa! Szczególnie wzruszył mnie list Scotta, napisany tuż przed śmiercią, gdy polarnik wiedział już, że z tej wyprawy nie wróci. Szczerze mówiąc nie wiem, co pchało tych ludzi w tę lodową, mroźną dzicz. bezkresny lód, niebezpieczeństwo, zimno, samotność, głód, odmrożenia... Kto dobrowolnie wybiera się w taką podróż? I wraca tam po raz drugi, trzeci... Niesamowite. To musieli być niezwykli ludzie.

czwartek, 15 października 2015

Chwalę się

Cześć!

Udało mi się ostatnio wygrać na blogu Zacisze wyśnione dwie kolorowanki dla dorosłych oraz książkę Żony polarników. Żony ... już zaczęłam i bardzo mi się podoba to co czytam. Autorka wie, o czym pisze, bo długo nad tą książką pracowała, poza tym sama jest dzieckiem polarnika i zna ten świat od podszewki. A kolorowanki? Zobaczcie sami :)

I jeszcze jedno, jesienne zdjęcie :)

środa, 14 października 2015

Anna Karenina (2012)

Cześć!

Jestem świeżo po seansie Anny Kareniny, więc od razu opiszę wrażenia. Miałam wielką ochotę na wersję z 1997 roku, ale udało mi się znaleźć tę najnowszą z 2012. Jak to mówią, z braku laku...

Źródło: Filmweb
Zarys fabuły chyba wszyscy doskonale znają, jednak przypomnę ją w kilku słowach. Anna Karenina to historia zakazanej miłości między Anną, poważaną mężatką a Aleksym Wrońskim. Ta miłość nie da im szczęścia, w zamian zaś doprowadzi do tragedii. Anna nie kocha swego męża i dusi się w małżeństwie, jednak naprawdę odczuje to dopiero, gdy pozna Wrońskiego. On zaś jest lekkoduchem, który jednak w końcu dojrzewa do tego, aby prawdziwie kochać.

Zacznę może od pozytywów. Stroje były naprawdę wspaniałe! Dopracowane w każdym szczególe. Muzyka pasowała do całości obrazu. Gra aktorska dość mi się podobała, chociaż... jakoś nie porwała mnie specjalnie. Wroński jakoś nie bardzo mi pasował, zwłaszcza na początku. Pod koniec to wrażenie nieco osłabło. Lubię Keirę, myślę, że zagrała całkiem nieźle, choć przed seansem miałam wrażenie, że (przynajmniej pod względem typu urody) Sophie Marceau pasuje bardziej do tej roli. Niektóre wątki zostały potraktowane po macoszemu, niektóre całkiem usunięto, choć rozumiem, że przy tej objętości książki było to konieczne. Inne zaś zostały niepotrzebnie wyeksponowane. Mam w zasadzie na myśli jedną z początkowych scen, gdy ginie pracownik kolei pod kołami pociągu. Myślę, że ta scena została potraktowana zbyt dosłownie. No i ta teatralność... Takie było zamierzenie, ale nie kupiło mnie ono jakoś. Wybaczcie, ale wyścig na scenie teatru... No proszę... 

Podsumowując, były elementy, które mi się podobały, jednak całość nie powaliła mnie na kolana. O ile książką byłam zachwycona, o tyle ta ekranizacja nie porwała mnie. Jednak cieszę się, że ją obejrzałam.

wtorek, 13 października 2015

Pałac - Chelsea Quinn Yarbro

Cześć!

Jestem obcym
zawsze i wszędzie;
Śmierci jestem obcy
i obcy miłości*

Dość dawno temu czytałam Hotel Transylwania autorstwa Chelsea Quinn Yarbro, będący pierwszą częścią o hrabim - wampirze San Germain. Ostatnio przypomniałam sobie o tej serii (przeglądając czyjegoś bloga oczywiście) i wypożyczyłam z biblioteki drugi tom - Pałac.
Akcja Pałacu toczy się chronologicznie wcześniej niż w Hotelu Transylwania, bo pod koniec XV wieku w malowniczej Florencji. Francesco Rakoczy da San Germano, alchemik buduje nietypowy pałac we Florencji. Przyjaźni się z Lorenzo il Magnifico (Wawrzyńcem Wspaniałym) oraz wielkimi artystami (m.in. Boticellim). Coraz większy posłuch we Florencji znajduje przeor dominikanów, który karmi lud wizjami piekła i kary za grzechy. Po śmieci Lorenza, jego syn nieudolnie sprawuje władzę i zostaje wygnany a Savanarola umacnia swą pozycję. Potępia wszelkie przyjemności, piękne przedmioty czy zbyt wyszukany ubiór. Tępi też obcokrajowców oraz zbyt uczone osoby, m.in. Demetrice, uczennicę alchemika a wcześniej ukochaną Lorenza. Rakoczy znowu będzie musiał walczyć o tych, których kocha.

Pałac jest niespieszną lekturą. Możemy się rozkoszować życiem w XV-wiecznej Florencji, poznajemy sławne osoby. Autorka wiele czerpie z historii, choć ja nie jestem kompetentna, aby stwierdzić czy zrobiła to wiernie. Na uwagę zasługuje to, że wampiryzm hrabiego (który urodził się jako książę) nie jest tak bardzo podkreślany, zwłaszcza na początku. W porównaniu z innymi współczesnymi utworami o tej tematyce to miła odmiana. Jednak dowiadujemy się więcej niż w poprzedniej książce. Hrabia jest wielbicielem sztuki i muzyki, ubiera się ze smakiem, ma ogromną siłę wewnętrzną. Jest również silny fizycznie, ale nie epatuje nią bez potrzeby. Polubiłam Rakoczego. Jest zaskakująco ludzki i bardzo, bardzo samotny.  Żyje na tym świecie już trzy tysiące lat i wiele razy tracił ludzi, na których mu zależało. I wszędzie jest obcy. Wydaje mi się, że ta książka nie każdemu przypadnie do gustu. Myślę, że ja sięgnę jeszcze po kolejne tomy przygód tego melancholijnego wampira.

* Yarbro, Chelsea Quinn, Pałac, s. 167



niedziela, 11 października 2015

Kapuśniak

Cześć!

Dziś przepis na kapuśniaczek :) Jesienną, sytą i bardzo dobrą zupę:

- pół dużej lub jedna mała główka kapusty
- marchewka
- pietruszka
- ziemniak
- przyprawy (ziele angielskie, domowa przyprawa warzywna, kostka rosołowa, rozmaryn, sól, ewentualnie pieprz, zioła prowansalskie i co kto lubi)
- kostka rosołowa
- 2 łyżeczki smalcu (można pominąć)
Kapustę obrać z wierzchnich liści poszatkować, wrzucić do garnka. Pozostałe warzywa obrać, pokroić, wrzucić do kapusty, zalać wodą, dodać przyprawy do smaku, smalec i gotować do miękkości. jeśli kapuśniak będzie mdły można dodać odrobinę kwasku cytrynowego.

środa, 7 października 2015

Szkoła Niezbędnych Składników - Erica Bauermeister

Cześć!

Jaką smakowitą powieść niedawno przeczytałam! Lillian jest właścicielką restauracji. Co poniedziałek prowadzi lekcje gotowania, znane jako Szkoła Niezbędnych Składników. Gdy dziewczyna miała cztery lata odszedł jej ojciec a matka pogrążyła się w świecie literatury. Mała Lillian chcąc w jakiś sposób do niej trafić zaczęła przyrządzać niesamowite, aromatyczne potrawy. Gotowanie stało się jej sposobem na życie. 
Każdy rozdział skupia się na innej osobie, uczestniku kursu gotowania u Lillian. Poznajemy więc Claire, która po urodzeniu dzieci straciła jakby swoją tożsamość, coś w niej pękło i nie potrafiła tego skleić. Carla i Helen, udane małżeństwo, które musiało się zmierzyć z problemem zdrady. Antonię, która wyemigrowała z Włoch do Stanów. Toma, który cierpiał po śmierci żony. Chloe, tkwiącą w toksycznym związku. Isabelle, którą zostawił mąż, a na dodatek ma kłopoty z pamięcią. Iana, któremu kupon na kurs gotowania podarowała matka-malarka. Każde z nich u Lillian uczy się nie tylko gotować, odnajduje też spokój, poznaje nowych przyjaciół... A wszystko to okraszone niezwykle aromatycznymi i smakowitymi opisami potraw! Wspaniała, ciepła, apetyczna. Lubię to :)

poniedziałek, 5 października 2015

Domowa przyprawa warzywna

Cześć!

Czasem przeraża mnie fakt ile śmieci zjadamy. Dawniej żywność była mało przetworzona, nie używano sztucznych barwników i konserwantów i ludzie nie truli się chemią. A jest ona wszędzie, nawet w zwykłej "sklepowej" przyprawie warzywnej. W czeluściach internetu znalazłam kilka przepisów na domową przyprawę. Moja wersja jest taka:

- 200 g mieszanki suszonych warzyw (można zrobić samodzielnie taką mieszankę, ale dla mnie to na razie wersja hard)
- 2 łyżeczki suszonego lubczyku
- 1-2 łyżeczki czosnku granulowanego
- 2 łyżeczki sproszkowanej słodkiej papryki (ostatnio mi zabrakło i pominęłam ten składnik)
- 2 łyżeczki suszonej natki pietruszki
- 2 łyżeczki soli
Wszystko razem mieszamy i blendujemy (nie robiłam tego jakoś bardzo dokładnie, zostało trochę "większych kawałków") i przesypujemy do słoiczka. Gotowe :)

sobota, 3 października 2015

Myszy i ludzie - John Steinbeck

Cześć!

Powszechnie uważa się, że Myszy i ludzie to najwybitniejsza książka autorstwa Johna Steinbecka. Ja nie mam porównania z innym, więc się nie wypowiem. Książeczka jest króciutka, to jakieś 120 stron. Poznajemy George'a i Lenny'ego - dwóch przyjaciół wędrujących po Stanach, od farmy do farmy, w poszukiwaniu zarobku. Marzy im się własny kawałek ziemi, na którym mogliby uprawiać warzywa, hodować zwierzęta... Normalne, ludzkie marzenia. George jest drobniejszy, ale ma silną naturę i to on jest liderem w tym tandemie. Lenny natomiast jest dużym mężczyzną o sile, z której nie zdaje sobie sprawy, oraz umyśle małego dziecka. Lubi mięciutkie, puszyste stworzonka, uwielbia je głaskać, ale jego maskotki często giną przez nieumiejętne użycie siły przez olbrzyma. Te skłonności Lenny'ego często bywają powodem kłopotów i częstych zmian pracy naszej dwójki. Gdy zaczynają nową pracę u Curleya, George ma złe przeczucia i wietrzy kłopoty. Kiedy realizacja marzenia przyjaciół jest już blisko celu faktycznie wydarza się tragedia.
Myszy i ludzie to dziwna książka. George i Lenny to niezwykła para, połączona równie niezwykłą przyjaźnią oraz prostym marzeniem o małej wspólnej farmie. Los bywa przewrotny i o krok od spełnienia tego marzenia wszystko musi się popsuć. Zakończeniu towarzyszył smutek, ciężar trudnej decyzji. Poruszająca książka.

Wspomnę jeszcze o języku utworu, który jest prosty, ale jakże pasujący do całości. Mogłam sobie wyobrazić jak bohaterowie przeciągając wyrazy w typowo amerykański sposób używają takiego języka. 


piątek, 2 października 2015

Le Roi Soleil

Cześć!

Dlaczego ja tak rzadko oglądam musicale??? No czemu??? Moja kuzynka bardzo zachwalała francuski musical Le Roi Soleil (Król Słońce), którego premiera miała miejsce w 2005 roku. Zachęciło mnie to, ale zasiadłam do oglądania z pewnymi obawami. Jak się okazało, zupełnie bezpodstawnymi.
 
Chyba każdy słyszał o Ludwiku XIV zwanym Królem Słońce. Musical zaczyna się, gdy Fronda, na czele której stoi Beaufort (Merwan Rim) ponosi klęskę. Ludwik (Emmanuel Moire) zostaje koronowany na króla, ale pieczę nad nim sprawują kardynał Mazarin oraz jego matka Anna Austriaczka. Na dworze poznaje siostrzenicę kardynała Marie Mancini i postanawia ją poślubić co spotyka się ze sprzeciwem jego opiekunów. Młody Ludwik wyrusza na wojnę, gdzie zostaje ranny. Jego brat jest już szykowany do objęcia tronu (choć Monsieur Filip - Christophe Mae - nie jest specjalnie tym ucieszony, bo woli korzystać z życia bez zbędnych obowiązków). Jednak Ludwik zdrowieje. Na jego żonę zostaje wybrana hiszpańska infantka. Zawiedziony w miłości król pociesza się w ramionach licznych kobiet, by w końcu docenić szlachetną i oddaną mu dwórkę. Tak w skrócie przedstawia się ta opowieść.

Podobał mi się ten musical, oj, podobał. Począwszy od aktorów: Emmanuel Moire, jako Ludwik, był dystyngowany i wytworny, Filip, brat króla był cudownie rozbawiony i roztrzepany, używał życia, przy tym był niezwykle sympatyczny i wnosił powiew świeżości i szaleństwo zabawy do całej historii. Był wspaniały i uroczy a przy tym miał niesamowity głos. To chyba najbarwniejsza postać w dosłownym tego słowa znaczeniu. Bardzo podobały mi się postacie Beauforta (!!!) oraz jego ukochanej, a także opiekunki syna Ludwika - Francois (Cathialine Andria). Również aktorki grające Annę Austriaczkę, Marie Mancini oraz markizę de Montespan spisały się znakomicie. 

Muszę przyznać, że wszyscy posiadają wspaniałe głosy o cudownych rejestrach. Uczta dla uszu. Muzyka była wspaniała, na równi z wykonaniem. Stroje były pełne przepychu, choć muszę przyznać, że te wszystkie falbanki i koroneczki, szczególnie w męskim wydaniu niespecjalnie do mnie przemawiają :D Ale cóż, takie były wymogi epoki i moim zdaniem, zostało to świetnie oddane. Pod względem choreografii również nie mam nic do zarzucenia. Zobaczenie tego na żywo musiało być niezwykłym przeżyciem!!!

Po obejrzeniu spektaklu nabrałam ochoty na dogłębne zapoznanie się z historią Króla Słońce i przekonania się jak to naprawdę było. Gorąco polecam, nie tylko wielbicielom epoki!

Nie byłabym sobą, gdybym nie umieściła tutaj filmiku z... łyżwiarstwem figurowym. Jestem zauroczona tym sportem. Kilka lat temu jeden z francuskich łyżwiarzy, na gali mistrzów zatańczył do piosenki finałowej z Le Roi Soleil i zachwycił mnie swym występem. Zachęcam do obejrzenia:
Źródło: Youtube

czwartek, 1 października 2015

Padre: strzelba, różaniec i koń - Jerzy Pecold

Cześć!

Od jakiegoś czasu miałam ochotę przeczytać książkę księdza Jerzego Pecolda Padre: strzelba, różaniec i koń. Zaintrygowała mnie tematyka, mianowicie opowieści autora dotyczące misji w Ameryce Południowej. Byłam ciekawa jak zostaną one przedstawione.
Zacznijmy od osoby autora. Nie jest on "typowym" księdzem w ogólnym tego słowa znaczeniu. Sam mówi o sobie, że ma chłopięce, awanturnicze serce, a misje traktuje jako wielką przygodę. Przyznaję, że jego opowieści to potwierdzają. Kilka lat po skończeniu seminarium został wysłany na misje do Ekwadoru, później trafił do Wenezueli. Zamieszkał wśród Indian, by głosić tam Słowo Boże, ale nie tylko. Był mechanikiem, posadzkarzem, murarzem, stolarzem, nawet dentystą i pilotem. W jego słowach zawarta jest ogromna miłość do Boga i ludzi. 

Rozdziały w książce są króciutkie, to taki obrazki z życia misyjnego. W niektórych doskonale widać to żądne przygód serce Padre, jak na przykład w części o polowaniu na krokodyle. Inne są dość kontrowersyjne jak na europejskie warunki (np. Ludzie, a nie anioły) jednak trzeba pamiętać, że Ameryka Południowa to zupełnie inny świat i nie można go oceniać według europejskich standardów.

Trzeba przyznać, że książkę przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Jest ona okraszona fotografiami Wojciecha Cejrowskiego (który namówił Padre do wydania tej książki) oraz wierszami samego Jerzego Pecolda.

wtorek, 29 września 2015

Ucząc psa czytać - Jonathan Carroll

Cześć!

W jednym z numerów Fanbooka (czy ktoś wie, kiedy w końcu wyjdzie nowy numer???) przeczytałam wywiad z Jonathanem Carrollem i tak jakoś mnie naszło na jakąś jego książkę. Gdy byłam w bibliotece przypadkiem zaplątałam się przy półce z jego twórczością i wybrałam najnowszą powieść (a właściwie opowiastkę). Wcześniej czytałam tylko Krainę Chichów
Pewnego dnia Tony Areal dostaje przesyłkę. I to nie byle jaką. Okazało się, że ktoś spełnił jego marzenie i przysłał mu zegarek Lichtenberga! Kto i dlaczego? Tego Tony nie wiedział. Jego zdumienie staje się jeszcze większe, gdy wkrótce dostaje nowiutkie porsche, o którym od dawna śnił. Spotkanie z tajemniczą kobietą rzuca nieco światła na te wydarzenia. 

Carroll jest podobno bardzo popularny w Polsce. Jego proza jest porównywana z opowieściami Murakamiego (za którym ja średnio przepadam, szczerze mówiąc. Podobnie jak za Whartonem, którego ponoć Polacy uwielbiają). No cóż, mam mieszane uczucia. Z jednej strony pomysł na tę książkę jest dość ciekawy, ale czegoś mi brakowało. Może gdyby ten motyw jakoś rozwinąć? Sama nie wiem. Niby nie jest zła, ale nie zachwyciła mnie. Nawet za bardzo nie wiem co mogę o niej napisać. Ucząc psa czytać jest króciutkie, nie ma nawet 100 stron, więc myślę, że można poświęcić półtorej godzinki na lekturę, by wyrobić sobie własne zdanie.

niedziela, 27 września 2015

Katarzyna Wielka. Gra o władzę - Ewa Stachniak + stosik z biblioteki

Cześć!

Jakiś czas temu wygrałam u Roberta książkę o Katarzynie Wielkiej. To postać o tyle znana, co kontrowersyjna. Zapowiadała się ciekawa lektura.
Do Pałacu Zimowego przybywa nastoletnia księżniczka Zofia Anhalt-Zerbst będąca kandydatką na żonę wielkiego księcia Piotra, siostrzeńca carycy Elżbiety. Zależna od kaprysów władczyni, szpiegowana i podsłuchiwana musi nauczyć się być silną i dostosować się do pałacowej gry. Pomaga jej w tym zausznica carycy i kanclerza, młoda Polka, córka introligatora, Barbara (nazywana w Rosji Warwarą bądź Warieńką), która po śmierci rodziców trafiła na dwór. Ona też musi przyswoić sobie zasady panujące w pałacu oraz dbać o swoją pozycję uzależnioną od kaprysów carycy. Jak dwie zagubione nastolatki poradzą sobie z dworskim życiem? Czy jako dorosłe kobiety będą potrafiły utrzymać się na szczycie, w świecie dworskich intryg i wielkiej polityki?

Hmmm, mam mieszane uczucia wobec tej książki. Jest ciekawa, dobrze napisana, ładnie wydana, ale... Jest coś co sprawiło, że nie czytało mi się jej dobrze. Po pierwsze jest troszkę rozwleczona, ale to może było potrzebne, aby oddać klimat tamtych lat, aby dogłębnie zanalizować przyczyny, dla których historia Zofii/Katarzyny potoczyła się tak, a nie inaczej. Bardziej istotną kwestią było dla mnie to, że nie polubiłam prawie żadnego z bohaterów. Przez jakiś czas czułam sympatię do braci Orłowów, ale była ona tylko chwilowa. Nawet nasz Staś Poniatowski nie za bardzo zdobył moje serce. Chyba jedyną osobą, którą polubiłam był... Igor. Trochę to zaskakujące zważywszy na początki jego małżeństwa... Mimo to był chyba moją ulubioną postacią :) Książka jest godna polecenia, nie tylko miłośnikom historii. Myślę, że kulisy dojścia do władzy Katarzyny są naprawdę ciekawą opowieścią i może nam pomóc w zrozumieniu dlaczego stała się taką osobą, jaką znamy z lekcji historii.

Przy okazji pochwalę się ostatnimi zdobyczami z biblioteki:
Jonathan Carroll - Ucząc psa czytać
Jerzy Pecold - Padre: strzelba, różaniec i koń
John Steinbeck - Myszy i ludzie
Chelsea Quinn Yarbro - Pałac 

Szykuje się czytelnicza uczta!!! :)