niedziela, 27 listopada 2016

Magiczny ogród - Sarah Addison Allen

Cześć!

Jeśli chodzi o lektury to pozostaję w kręgu ciepłych i milusich powieści (choć następna już raczej taka nie będzie, ale ciiiii...) :) Tym razem sięgnęłam po powieść, którą już kiedyś czytałam, ale tak mi się spodobała, że kupiłam ją na wypadek, gdybym zechciała ponownie po nią sięgnąć. No i sięgnęłam :)
Świeczuszki, coś pysznego w dużym kubku, kocyk i miła lektura - to jest to :)

Sarah Addison Allen to pisarka, po którą sięgam w ciemno, gdy mam ochotę na niebanalną, ale ciepłą historię ze szczyptą magii i odrobiną pysznych potraw :) Przeczytałam już 4 jej książki, na Lubimy czytać jest jeszcze zbiorek z Reader's Digest, w którym jest jeszcze jedna powiastka pani Allen, której nie znam. Mam nadzieję, że kiedyś do mnie trafi :)

Magiczny ogród była pierwszą książką tej pisarki, którą przeczytałam. Teraz ponownie do niej wróciłam. Claire miała nieszczególne dzieciństwo, przynajmniej do momentu, aż trafiła pod dach babci Waverley. Choć nawet ten stary dom nie zapewnił jej poczucia bezpieczeństwa, ani głębokiej więzi z siostrą, która po osiągnięciu pełnoletności wyjechała z miasta i słuch o niej zaginął. Przez ten czas Claire uzyskała swoją małą stabilizację i niczego więcej od życia się nie spodziewała. Była z Waverley'ów, a to określała, w jaki sposób jest postrzegana przez mieszkańców miasteczka. To ona przyrządzała magiczne dania z kwiatów, a w jej ogrodzie rosła jabłonka, której jabłka pokazywały osobie, która je zjadła, najważniejsze wydarzenie z jej życia. Nawiasem mówiąc jabłonka była świetna, szkoda, że siostry nie lubiły jej zbytnio :) W to uporządkowane życie Claire ponownie wkracza siostra. Sydney znów uciekła, tym razem od brutalnego partnera, by chronić siebie i swoją córeczkę Bay. Na dodatek domek obok wynajął przystojny sąsiad, który wyraźnie jest oczarowany Claire i nie daje się łatwo odstraszyć, choć kobieta ima się różnych sposobów. Czy siostry znajdą wątłą nić porozumienia? Czy zapomną dawne urazy i potrafią otworzyć swoje serca nie tylko na siebie, ale także na miłość mężczyzny? Czy Sydney zdobędzie wreszcie poczucie bezpieczeństwa?

Bardzo podobała mi się ta książeczka. Ma w sobie wiele uroku i magii. Autorka świetnie wykorzystała potencjał zawarty w powieści. Bardzo podobało mi się, że mieszkańcy miasteczka, konkretne rodziny mają swoje własne cechy, które są dla nich charakterystyczne. No i to jak intensywnie wszystko przeżywają :) To wszystko nadaje tej opowieści baśniowości! Polubiłam także bohaterów: sympatyczną staruszkę Evanelle, niespokojną Sydney, tajemniczą Claire, biegającego po nocach Henry'ego i życzliwego, otwartego Tylera - jego chyba w szczególności :) Każde z nich ma jakąś cechę, która jest charakterystyczna tylko dla niego. Podoba mi się to zindywidualizowanie każdej postaci.

Podsumowując: powrót do tej lektury okazał się dobrym pomysłem. Sarah Addison Allen pisze w bardzo przystępny sposób, nadając swoim powieściom nieco baśniowy charakter poprzez dodanie do nich odrobiny magii i ciepła. Miła, odprężająca lektura :)

piątek, 25 listopada 2016

Sekretne składniki miłości - Nicolas Barreau

Cześć!

Wpadłam w jakiś dziwny stan :) Czy to już tchnienie grudnia i Świąt? Mam ochotę na wszystko co miłe, ciepłe i przytulne :) W ten trend wpisuje się świetnie książka Nicolasa Barreau. Wcześniej miałam okazję czytać jego Wieczorem w Paryżu, ale to już dawno, chyba nawet przed założeniem bloga. Sekretne składniki miłości kupiłam w jakimś supermarkecie za 10 zł i odłożyłam na półkę. I tam leżała, leżała... Aż w końcu wyciągnęłam po nią swoje łapki. I wiecie co? to było bardzo dobrze wydane 10 zł :)
Życie Aurélie Bredin nie jest usłane różami. Niedawno zmarł jej ojciec, zostawiając córce małą restaurację w spadku, matki praktycznie nie pamięta. A ukochany z dnia na dzień ją zostawia. W tym trudnym okresie Aurélie przypadkowo trafia do małej księgarni, gdzie w jej ręce wpada książka o tytule Sekretne składniki miłości. Przeglądając ją odkrywa, że jej mała restauracyjka została w powieści wymieniona, a ona sama niepokojąco przypomina główną bohaterkę. Postanawia odkryć tę małą tajemnice i przy okazji poznać autora książki. Jest tylko mały problem. Autor jest Anglikiem i bardzo chroni swoją prywatność. Podobnie jak jego francuski wydawca André Chabanais, który na początku sprawia niezbyt przyjemne wrażenie... Czy Aurélie uda się rozwiązać zagadkę i spotkać z ulubionym autorem? Jaki sekret ukrywa tajemniczy André? I czy Robert Miller przyjedzie do Paryża, aby uchylić rąbka tajemnicy?

Sekretne składniki miłości nie miała może skomplikowanej fabuły i w zasadzie prawie od początku było wiadomo jak się ona skończy. Ale absolutnie mi to nie przeszkadzało. Byłam ciekawa jak André wybrnie z sytuacji, w jaką sam się wplątał. A nabroił chłopak, nabroił :) Przez to cała historia może nie była zbyt prawdopodobna, choć z drugiej strony życie potrafi czasem bardziej zaskoczyć niż niejedna powieść :) W każdym razie historia jakich wiele, może schematyczna, ale w pewnym sensie niebanalna i po prostu urocza. Pewnie się zastanawiacie jak jedna historia może być jednocześnie schematyczna i niebanalna :) Otóż może :)

Opowieść jest prowadzona dwutorowo. Naprzemiennie narratorem jest Aurélie i André, dzięki czemu wiemy co nimi kierowało i możemy ich lepiej poznać i polubić. Choć autor mógłby się pokusić o pogłębienie nieco swoich postaci :) Szkoda również, że nie rozbudował nieco bardziej końcówki, gdyż chciałabym się dowiedzieć jak wyglądała sprawa z punktu widzenia dziewczyny. Mimo tych drobnych niedociągnięć spędziłam z powieścią kilka przyjemnych godzin. Urzekła mnie ta historia, może dlatego, że w głębi duszy wciąż jestem nieuleczalną romantyczką. Sekretne składniki miłości są tak pełne ciepła, uroku i niepowtarzalnej atmosfery Paryża, iż myślę, że kiedyś do niej wrócę. I podrzucę mojej Mamie - sądzę, że jej również się spodoba :) Muszę też pochwalić wydawnictwo Bukowy Las za śliczne, klimatyczne wydanie, spójne graficznie z drugą powieścią tego autora. Dobra robota!
 
Och, panie Barreau! Jak pan to zrobił, że po lekturze tej książki mam ochotę NATYCHMIAST zacząć uczyć się francuskiego i wyjechać do Paryża? Chyba zaczynam doceniać właśnie takie książki, które rozbudzają we mnie wyobraźnię, kreują nowe marzenia :) 

Nie nastawiajcie się na wybitną literaturę, ale na przyjemną, pełną wdzięku opowieść o miłości w cudownej atmosferze Paryża :) Ja byłam oczarowana!

piątek, 18 listopada 2016

Szału nie ma, jest rak - ks. Jan Kaczkowski, Katarzyna Jabłońska

Cześć!

Czytałam już kilka książek księdza Jana, można o nich poczytać tu, tu i tu. Miałam ochotę na coś innego niż fantastyka i przeglądając swoje książki trafiłam na tą. 
Szału nie ma, jest rak to zapis rozmów, jakie przeprowadził ksiądz Jan Kaczkowski z Katarzyną Jabłońską. Jest to cieniutka książeczka, licząca niespełna 140 stron, ale na swych kartach porusza ważne tematy. Pierwszą rozmowę odbyli niedługo po operacji, wtedy już było wiadomo, że ks. Kaczkowskiemu dużo czasu już nie zostało. Żył więc intensywniej, nadal w miarę sił zajmował się swoim hospicjum, tworzył publikacje. 

W książeczce poruszonych zostało wiele kwestii, część z nich bardzo trudna. Przyznam, że w części sytuacji (w zasadzie to chyba w większości) nie wiedziałabym jak postąpić. Ważnym elementem jest tutaj bioetyka, od której ksiądz Jan był specjalistą. Naprawdę, niektóre przykłady były naprawdę ciężkie. Czy zaprzestanie terapii uporczywej można porównać do eutanazji? Ks. Kaczkowski twierdzi, że absolutnie nie i stara się wyjaśnić swoje przekonania. Dlaczego metoda in vitro jest potępiana przez kościół? To tylko przykłady. Ksiądz Jan nie boi się też ostrych słów kierować w stronę instytucji kościelnych, wykazywać, że niekiedy funkcjonują one niewłaściwie.

W zasadzie postać księdza, w moim odczuciu, jest nieco skomplikowana. Z jednej strony potrafił być surowy, z drugiej miał w sobie wiele wyrozumiałości dla ludzkich upadków i naprawdę troszczył się o słabszych. Tu należy dodać, że sam do fizycznie silnych osób nie należał. 

Ciężko mi pisać o tej książce, chyba ze względu na tematykę, którą porusza. Nie chcę przeinaczyć niektórych kwestii, dlatego najlepiej jeśli każdy przeczyta ją sam w skupieniu. Wartościowa, refleksyjna lektura!

P.S. Na końcu książki ks. Kaczkowski umieścił apel, aby zaopiekować się hospicjum w Pucku, gdy jego już nie będzie. jakby ktoś coś to podaję stronę internetową placówki: http://www.hospitium.org/index/1

środa, 16 listopada 2016

Studnia Wstąpienia - Brandon Sanderson

Cześć!

Nie minęło dużo czasu od kiedy przeczytałam Z mgły zrodzonego a sięgnęłam po drugi tom. Ci, którzy tu zaglądają wiedzą, że pierwszy tom cyklu Ostatnie Imperium mnie oczarował. Czy druga część była równie dobra?
Udało mi się trafić na to ładniejsze wydanie :D

Od wydarzeń opisanych w pierwszym tomie minął rok. Elend jest królem Środkowego Dominium i zaczyna wprowadzać bardziej demokratyczne zmiany. Wprowadził w życie ideę Zgromadzenia, gdzie zasiadają przedstawiciele szlachetnie urodzonych, kupców oraz skaa. Pomimo wszystkiego co zrobiła dla miasta Zgromadzenie zaczyna obracać się przeciwko niemu, a w Luthadel zaczyna panować chaos. Nie jest to bez związku z tym, że na miasto maszerują armie. Jedna, pod wodzą ojca Elenda, Straffa Venture, druga pod wodzą lorda Cetta i trzecia, chyba najgroźniejsza, armia kolossów. Wydaje się, że miasto jest skazane na zagładę, a Elend nie wie jak mu pomóc, gdyż jego władza nie jest ugruntowana, a wręcz przeciwnie, zaczyna ją tracić.

Na drugim planie mamy też wątpliwości i rozterki bohaterów. Vin i Elend są w związku, ale zastanawiają się czy ten związek ma szansę przetrwać skoro nie zawsze potrafią się zrozumieć i każde z nich myśli, że nie jest warte drugiego... Na dodatek pojawia się inny mężczyzna, który utwierdza Vin w tym, że nie pasuje do miasta i jego mieszkańców i tylko inny Zrodzony z Mgły może ją zrozumieć. Nadchodzi czas podjęcia decyzji. Pozostali członkowie ekipy nadal współpracują, by chronić miasto. Sazed, pomimo, że dostał od Synodu zadanie do wykonania, nadal ma w sobie duszę buntownika, która tylko czeka na impuls by go uwolnić. Poznajemy też nieco więcej szczegółów o istotach, które były obecna w pierwszej części, ale wspomniani są raczej mimochodem. Mam na myśli kandry i kolossy. Również tutaj mamy do czynienia z proroctwami, które dają nadzieję na pokonanie Głębi, która zdaje się powracać. Czy to Vin ma być tą, która uwolni moc?

Sanderson jak zwykle drobiazgowo opisał świat, w którym umieścił swoich bohaterów. Jestem pod wrażeniem tego jak spójnie to przedstawił. I nawet wtedy, gdy wydawało mi się, że sam sobie przeczy, później okazywało się, że tylko mylił tropy. Szkoda tylko, że niektóre wątki jakby troszkę potraktował po macoszemu. Nie do końca rozumiem pewną kwestię związaną z kandrą Vin  oraz z Zane'em (nie napiszę dokładniej, by zbyt wiele nie zdradzić). 

Fabuła jest bardzo skomplikowana, intrygi polityczne przeplatają się z badaniami nad proroctwem oraz z rozterkami bohaterów. Byłam ciekawa jak autor to rozegra i zrobił to znakomicie, choć koniec nie jest zbyt pozytywny. Bohaterowie to tylko nieświadome niczego pionki w grze czegoś potężniejszego od wszystkiego co znali. Nie brzmi to optymistycznie, ale jest punktem wyjścia do trzeciego tomu, w którym - jak mniemam - będzie zawarta ostateczna rozgrywka. Wydarzenia, które mają miejsce w Studni Wstąpienia mają ścisły związek z motywem religii i tutaj wolałabym, żeby autor położył na nią jednak nieco mniejszy nacisk, te rozważania Sazeda były nieco skomplikowane :) No i to tworzeni kościoła Ocalałego. Wydawało mi się to niezbyt... właściwe.

Studnia Wstąpienia okazała się godną kontynuacją Z mgły zrodzonego. Brandon Sanderson stworzył niesamowity świat, do którego chętnie wrócę, choć trzeba przyznać, że nie traktuje swoich bohaterów zbyt łagodnie. W każdym razie bardzo odpowiada mi styl autora, wspaniale pisze!

niedziela, 13 listopada 2016

Zapiekanka z dyni i mięsa

Cześć!

Dziś będzie kulinarnie. Blog Mirabelki jest dla mnie nieustanną inspiracją do poznawania nowych smaków i ciekawych przepisów. To właśnie tam wyczytałam przepis na zapiekankę, którą kiedyś wypróbowałam. Oczywiście zmieniłam parę rzeczy, ale efekt był wyśmienity! 
Dysponowałam całkiem sporą dynią, na małą zapiekankę wystarczy ćwiartka, ale sądzę, że połówka byłaby lepsza jeśli chcecie zrobić więcej :)

Potrzebujemy:
- podwójną pierś z kurczaka (w oryginale mięso mielone)
- ok. ćwiartkę bądź połówkę dużej dyni (w zależności od wielkości naczynia do zapiekania)
- kawałek żółtego sera
- puszka pomidorów krojonych
- mała cebula
- czosnek w proszku (można dać świeży, przeciśnięty przez praskę)
- 2-3 łyżki mąki
- ostra i słodka papryka
- tymianek, rozmaryn, sól, pieprz
- olej
Zapiekanka przed upieczeniem

Dynię obieramy, kroimy na niewielkie plastry, posypujemy mąką i mieszamy. Mięso i cebulę kroimy w kostkę, smażymy na patelni na oleju, dodajemy przyprawy i dusimy, aby woda w większości odparowała a sos zrobił się gęsty. Sos powinien być dość pikantny, by wzbogacić smak dyni. Naczynie do zapiekania smarujemy olejem, wykładamy połowę dyni. Następnie na dynię wlewamy sos z mięsem, na wierzch wykładamy resztę dyni. Posypujemy startym serem. Zapiekamy ok 45-60 minut.
Może nie wygląda zbyt dobrze (która zapiekanka zresztą wygląda dobrze po wyłożeniu jej na talerz?:)), ale smakuje rewelacyjnie. Podzieliłam się przepisem z koleżanką z pracy i była zachwycona :)

wtorek, 8 listopada 2016

Czterdzieści i cztery - Krzysztof Piskorski

Cześć!

Ostatnio spotkała mnie miła niespodzianką, jaką była wygrana na blogu Marty książki Krzysztofa Piskorskiego Czterdzieści i cztery. Powieść dotarła do mnie ekspresowo, a że wkrótce skończyłam poprzednią lekturę zaczęłam podczytywać właśnie ją. Wczoraj (a właściwie już dziś:)) zakończyłam lekturę :)
Akcja rozpoczyna się w 1830 roku podczas dogorywającego powstania na Litwie, by wkrótce przeskoczyć o czternaście lat do przodu. Eliza Żmijewska to ostatnia kapłanka Żmija, słowiańskiego bóstwa. Właśnie wyruszyła do Londynu z tajną misją. Ma wykonać wyrok wydany przez Radę Emigracyjną na Konrada Załuskiego, bogatego przemysłowca, który kilkanaście lat wcześniej zawiódł uczestników powstania. Sprawy zaczynają się komplikować już na samym początku, gdyż podróż do Londynu obfituje w niespodziewane sytuacje. Nastroje w Europie również są niespokojne, czuć już oddech rewolucji. A wszystko to ma miejsce w świecie, który jest podobny, a jednak różny od naszego. Dzięki odkryciu etheru i jego właściwości została umożliwiona podróż pomiędzy światami. Czy jednak naruszenie pradawnej równowagi świata może wyjść ludziom na dobre? Czy nie zachwieje odwiecznej równowagi? Jaką rolę w tym wszystkim odegra Eliza i Konrad?

Steampunk to gatunek, z którym miałam niewiele do czynienia. Zaczęłam kiedyś Bezduszną, ale jakoś nie przypadła mi do gustu i ją odłożyłam i to by było na tyle. Nie wiedziałam więc do końca czego się spodziewać. Autor zaserwował nam niesamowitą wizję nieskończonej ilości równoległych światów, do których można się przedostać przez etherowe bramy. Światy te bywają nieskolonizowane, jednak w innych mieszkają niesamowite stwory jak np. tetygoni. Badania nad etherem pozwoliły na rozwój bardzo niebezpiecznych broni. W epoce wojen był to krok milowy. Mimo, że mnie z techniką nie bardzo po drodze z wielkim zainteresowaniem czytałam o tych wynalazkach.

Oprócz zagadnień technicznych oraz motywu równoległych rzeczywistości Piskorski zaserwował nam świetną powieść przygodową pełną niespodziewanych zwrotów akcji, bitw i potyczek, ucieczek, pościgów i scen walk okraszonych ciekawymi faktami i postaciami historycznymi umiejętnie wplecionymi w fabułę. Zastanawianie się co jest prawdą historyczną, a co wymysłem autora jest fantastyczną gimnastyką dla umysłu. A Piskorski naprawdę stworzył świetny koktajl z tych dwóch elementów :)

Główną osnową fabuły są przygody Elizy dążącej do wykonania wyroku. Jednak w miarę zbliżania się tej ważnej chwili kobietę zaczynają ogarniać wątpliwości. Pragnie dowiedzieć się dlaczego Konrad nie pomógł im na Litwie. Prawda okaże się zaskakująca. Ciekawym motywem jest też użycie w powieści ważnych dla Polski postaci, jak Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Fryderyk Chopin, Józef Poniatowski... Interesującym zabiegiem było umieszczenie na początku każdego rozdziału wiersza bądź listu, który w jakiś sposób korespondował z treścią. Trzeba tylko zwrócić uwagę na to, iż niektóre wiersze są nieco zmienione :D 

Pomimo, że to literatura rozrywkowa rzuciło mi się w oczy, że autor chciał pokazać też brutalność bratobójczych walk oraz po prosty skomplikowaną grę w którą wikłają się ludzie w czasie wojny czy kryzysu. Człowiek musi wybierać, choć te wybory wcale nie są oczywiste. Najlepiej to widać w scenie, gdy rewolucjoniści zdobywają pałac a przeciwko sobie staje dwóch marszałków Francji - obaj wierni cesarzowi, tylko każdy innemu...

Troszkę tylko byłam rozczarowana zakończeniem, nie wiem czego się spodziewałam, ale jednak chyba nie tego. Choć ciężko było na pewno zamknąć tak bogatą (zarówno w formie jak i treści) powieść i chyba jednak takie zakończenie jest najlepsze. Niemniej miałam nadzieję na coś innego :)

W każdym razie Piskorski wykonał kawał dobrej roboty! Powieść czytałam z prawdziwą przyjemnością i niekłamanym zainteresowaniem. Czasem ciężko się było oderwać, bo po głowie kołatały się pytania: co dalej? Jak Eliza sobie z poradzi z daną sytuacją? Przy okazji wspomnę o wydaniu, które jest naprawdę przyjemne dla oka, czcionka wręcz idealna, a grafika na okładce jest fantastyczna i wspaniale koresponduje z treścią. Wspaniała lektura :)

niedziela, 6 listopada 2016

Liebster Blog Award

Cześć!

Ostatnio zostałam nominowana do Liebster Blog Award przez Willę z bloga moje czytadełka, za co bardzo dziękuję :) Zasady chyba wszyscy znają, więc od razu przejdę do pytań :)

1. Ulubiona książkowa para

Pierwsze pytanie i zagwozdka. Choć nie - bardzo lubię Lizzy Bennet i pana Darcy'ego - klasyka! :) Bardzo kibicowałam też Lewinowi i Kitty z Anny Kareniny.

2. Ulubiony bohater książkowy

Ale że tylko jeden? O rany... Nie wiem, ciężko wybrać jedną postać... Lubię wspomnianych Lizzy i pana Darcy'ego, lubię pana Thorntona (Północ i południe) i Molly Gibson (Żony i córki), lubię Raodena z Elantris, uwielbiam Halta ze Zwiadowców (Willa zresztą też bardzo lubię). Gdybym pomyślała dłużej lista na pewno by się wydłużyła :)

3. Ulubiony serial

Rzadko oglądam seriale, ale jeśli mam wybierać to uwielbiam mini serial BBC Duma i uprzedzenie, podobało mi się też Północ i południe (też BBC), ale to na podstawie książki Elizabeth Gaskell.

4. Czy jest taka książka, która jest szczególnie bliska twemu sercu?

Ciężko wybrać jedną... Holyfood Hołowni może?

5. Gdzie najchętniej czytasz książki?

Różnie, czasem czytam przy stole, czasem na polu (choć rzadko, przyznaję), czasem w fotelu albo na łóżku i te dwa ostatnie miejsca chyba najbardziej mi odpowiadają :)

6. Ekranizację jakiej książki chciałabyś zobaczyć na ekranie?

Rzadko oglądam filmy. Niedawno czytałam Z mgły zrodzonego Sandersona i myślę, że z tego można by zrobić porządny film, tylko obawiam się, że dla mnie byłby zbyt krwawy :)

7. Jak zaczęła się Twoja przygoda z blogowaniem?

Moja przygoda z blogowaniem rozpoczęła się dzięki mojej Przyjaciółce, która założyła bloga wcześniej ode mnie i zaczęła namawiać do tego również mnie :) Broniłam się na początku, ale dałam się przekonać i tak się zaczęło. Mój wirtualny zakątek w lutym skończy 4 latka :)

8. Od jak dawna czytasz książki?

Od dzieciństwa :) Nie potrafię wskazać dokładnego momentu, w którym zaczęłam czytać, ale pamiętam sytuację, gdy byłam chora, leżałam w łóżku a mama dała mi książkę Włóczęgi północy do czytania. Ogromnie mi się spodobała. Umówmy się, że to był początek :)

9. Jakiej muzyki słuchasz najczęściej?

Najbardziej to rock do mnie przemawia, choć słucham czasem popu (jak leci w radio), czasem metalu, zdarzają się nawet operetki :) 

10. Jaką książkę obecnie czytasz?

Obecnie to Czterdzieści i cztery Krzysztofa Piskorskiego, którą to książkę wygrałam na blogu Marty :)

11. Jaki gatunek książki najczęściej czytasz?

Nie ograniczam się do jednego gatunku, czytam bardzo różnorodne książki. Ostatnio sporo sięgam po fantastykę, zwłaszcza fantasy, choć sf też się znajdzie (choć do niedawna unikałam tego gatunku), czytam też obyczajówki, kryminały, czasem wpadnie jakiś reportaż, czasem sztuka czy romans. Lubię mieć wybór :)

Moje pytania:
1. Autor, po którego książki sięgasz w ciemno.
2. Książka, po której spodziewałeś/spodziewałaś się wiele, a okazała się przeciętna.
3. Książka, po której spodziewałeś/spodziewałaś się, że będzie przeciętna, a okazała się znakomita.
4. Czy ma dla Ciebie znaczenie kolejność w jakiej przeczytasz książkę i obejrzysz jej ekranizację?
5. Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z czytaniem?
6. Jakie są Twoje inne zainteresowania poza literaturą?
7. Jaką porę roku lubisz najbardziej i dlaczego?
8. Wolisz jedną, zamkniętą książkę czy cały cykl?
9. Jaki rodzaj muzyki towarzyszy Ci najczęściej w codziennym życiu (można podać rodzaj muzyki, ulubiony zespół, bądź tytuły piosenek).
10. Jakie miejsce na Ziemi chciałbyś/chciałabyś odwiedzić?
11. Autor, który jest według Ciebie niesłusznie niedoceniony bądź mało znany.

Miałam tradycyjnie nikogo nie nominować, ale pomyślałam, że fajnie by było jednak dowiedzieć się czegoś o Was i Waszych preferencjach. Mam wrażenie, że moje pytania mogą stanowić pewną zagwozdkę, ale dacie radę :P A nominuję:

piątek, 4 listopada 2016

Pół króla - Joe Abercrombie

Cześć!

Miałam być ostrożna w rozpoczynaniu cykli fantasy, a skończyło się na tym, że zaczęłam dwa: Sandersona Ostatnie Imperium i Abercrombiego Morze Drzazg. Dziś będzie o pierwszym tomie Morza... Wcześniej czytałam o autorze, że jest dość ostry, nawet brutalny, dlatego na początek sięgnęłam po coś łagodniejszego. 
Pół króla to opowieść o kalekim chłopcu, drugim synu króla Gettlandu. Jako, że nie miał szans na koronę i nawet nie czuł pociągu do władzy, zaś spory pociąg do nauki postanowił poświecić się służbie ministerialnej. Splot nieszczęśliwych zdarzeń sprawił, że Yarvi musiał porzucić swe plany - został królem. Nie na długo jednak, gdyż wskutek zdrady ledwo ocalił życie, stracił jednak wolność. Został niewolnikiem. Nie chciał jednak pogodzić się ze swym losem i szukał sposobu na wyrwanie się ze swojej nieciekawej sytuacji i spełnienie obietnicy: zemsty na zabójcy ojca i brata. Czy jednak młody chłopak, z kaleką dłonią jest w stanie spełnić swoje zamierzenia? 

Na pierwszy plan wysuwają się tutaj bohaterowie. Yarvi nie jest jednak klasycznym przykładem herosa. Wręcz przeciwnie. Ma bystry umysł, lecz niesprawną dłoń, przez którą jest praktycznie bezużyteczny na polu walki. Jest uważany za słabeusza, nie wzbudza szacunku a raczej pogardę i lekceważenie. Nie zmienia się to nawet wtedy, gdy zostaje królem. Wręcz przeciwnie, wydaje się to nasilać. Zdradzony przez osobę, której ufał, po wielu perypetiach powraca by zawalczyć o Czarny Tron. 

Niestety nie zapałałam specjalną sympatią do Yarviego, choć poniekąd go rozumiem. Jednak całe to wybieranie mniejszego zła i większego dobra trochę mnie irytowało. Nie jestem pewna czy byłby z niego dobry władca, skoro dopuścił (a właściwie był ich prowokatorem) do pewnych... wydarzeń. Yarvi wydał mi się dość egoistyczny. Natomiast polubiłam jego ekipę. Galeria wyrzutków, niewolników stała się dla siebie naprawdę ważna. Wreszcie poznali co to przyjaźń, choć niektórzy zapłacą za to drogą cenę. Intrygowała mnie postać Nijakiego, choć muszę przyznać, że podczas lektury zaczęłam się domyślać jaką rolę przyjdzie mu odegrać.

Jeśli chodzi o świat przedstawiony w powieści to na duży plus zasługuje umieszczenie wewnątrz mapki z basenem Morza Drzazg w centrum. Ciekawie została przedstawiona hierarchia władców: królowie zasiadają między bogami a ludźmi, a Najwyższy Król między bogami a królami. Również interesującym wątkiem był system religijny oraz zawód ministra. Mimo wszystko nie był to jednak bardzo szczegółowo opisany świat, powiedzmy, że zostały zaznaczone najważniejsze rzeczy.

Powieść czytało się całkiem przyjemnie i dość szybko, pomimo mojego stosunku do głównego bohatera. Sam pomysł był ciekawy i przyznaję, że Abercrombie zaintrygował mnie na tyle, że mam zamiar sięgnąć po kolejne części. Widać, że wątek Najwyższego Króla dopiero się rozkręca. Jestem ciekawa jak potoczy się dalej i jak będzie się układała równowaga sił na dworze w Gettlandzie. 

Jak wspomniałam, Pół króla była ciekawą lekturą. Jednak w porównaniu do Sandersona wypada nieco blado. Może dlatego, że Morze Drzazg jest skierowane do nieco mniej wymagającego czytelnika? Pewnie tak, dlatego nie będę narzekać i zabiorę się za kolejną część :)