Cześć!
Po książki Johna Steinbecka sięgam w ciemno. Jedne podobają mi się bardziej, inne mniej, ale bardzo odpowiada mi jego styl pisania. Tym razem sięgnęłam po powieść satyryczną Krótkie panowanie Pepina IV.
Mamy XX wiek, Francja przeżywa kryzys polityczny (choć w tym kraju kryzys jest pewnego rodzaju stabilnością). W tym gorącym okresie skłóceni politycy dochodzą jednakże do wspólnego wniosku - należy przywrócić monarchię. Teraz należy tylko znaleźć odpowiedniego kandydata na króla. Ideałem okazuje się Pepin Heristal, potomek Karola Młota, spokojny mąż i ojciec jedynej córki, a przy tym astronom amator, wiodący przyjemną, niczym niezakłóconą egzystencję. Nie jest specjalnie zachwycony tym, że ma zostać królem, jednak dzielnie bierze na barki ten ciężar. Politycy, jak zapewne się domyślacie, wcale nie mają zamiaru wyrzec się władzy, zaś Pepin ma być czymś w rodzaju marionetki. W kraju po powrocie monarchii dzieje się dobrze, jednak narastają pewne niepokoje. Zaczyna je również odczuwać Pepin. Wymyka się z pałacu w Wersalu (gdzie są straszne przeciągi, a podłoga skrzypi przy każdym kroku), aby rozmawiać ze zwykłymi ludźmi, poznać ich zdanie, ich warunki życia. Nie jest to po myśli nowej/starej arystokracji. Szykuje się przewrót.
Krótkie panowanie Pepina IV to chyba jedyna satyryczna powieść Steinbecka, trzeba jednak przyznać, że niezwykle udana. Choć ja jak zwykle odczuwam nieco inaczej i czytając ją często odczuwałam smutek. Żal mi było Pepina, którego tak naprawdę nikt nie rozumiał, może poza wujem i siostrą Hiacyntą. On naprawdę, w pewnym momencie chciał zmian, chciał polepszyć warunki życia Francuzów. A wyszło jak zawsze. Przykro było czytać tę jego samotność... Na szczęście zakończenie niesie pewną pociechę :)
Przy okazji to naprawdę dobra satyra na sytuację polityczną, nie tylko przecież we Francji. to uniwersalna opowieść warta przeczytania. Polecam. Steinbeck zawsze spoko :)