sobota, 28 lutego 2015

Żony i córki - serial BBC

Cześć!

Niedawno przeczytałam Żony i córki Elizabeth Gaskell, postanowiłam w następnej kolejności obejrzeć serial wyprodukowany przez BBC w 1999 roku. W zasadzie jest to miniserial, gdyż liczy tylko 4 odcinki, każdy trwa około godziny i 15 minut. 
Źródło: Filmweb

Fabuła filmu jest w większości taka sama jak książki. Jest zmienionych, bądź skróconych zaledwie kilka wątków, które nie wpływają jakoś szczególnie na odbiór ekranizacji w odniesieniu do powieści. Jak wiadomo, autorka nie zdążyła napisać zakończenia - zmarła niespodziewanie. Możemy się tylko domyślić w jaki sposób powieść mogła zostać uwieńczona (choć wskazówki na ten temat znajdują się w posłowiu) i daje to sporo pole do manewru - co skrzętnie zostało wykorzystane w serialu. W książce tego nie umieszczono, jednak ostatnia scena w zasadzie jest (moim zdaniem) prawdopodobne - Molly Gibson byłaby do tego zdolna :)

Muszę przyznać, że chyba trochę inaczej wyobrażałam sobie bohaterów. Najbardziej wiarygodną postacią (w odniesieniu do książki) była chyba pani Gibson. Jest dobrana idealnie! Cynthia chyba też pasuje do tej roli, choć myślałam, że będzie bardziej zachwycająca :) Jednak jej charakter został świetnie oddany. Molly wzbudzała sympatię i muszę przyznać, że miała ciekawy typ urody! Chciałabym potrafić tak układać swoje loczki. Inni aktorzy też udźwignęli swoje role, choć jak wyżej wspomniałam, wyobrażałam ich sobie nieco inaczej. Bardzo podobała mi się postać Rogera Hamleya - zarówno w książce, jak i w filmie. Podobało mi się również to, że mogliśmy oglądać migawki z Afryki. 

Jako całość jestem zadowolona z tego serialu, choć mam wrażenie, że dwa ostatnie odcinki są ciekawsze od dwóch pierwszych. Mogło się to wiązać z tym, że wreszcie przyzwyczaiłam się do aktorów grających w Żonach i córkach :)

czwartek, 26 lutego 2015

Niespokojne kości - Melvin R. Starr

Cześć!

Pragnę podzielić się z Wami opinią na temat debiutanckiej powieści Melvina R. Starra Niespokojne kości. To pierwszy z planowanych pięciu tomów opowiadający o chirurgu i detektywie Hugh z Singleton. 
Akcja dzieje się w XIV wieku w Anglii. Poznajemy młodzieńca, syna rycerza (czwartego z kolei), który z powodu zamiłowania do nauki ma zostać duchownym. Nie czuje się jednak na siłach wziąć odpowiedzialność za ludzkie dusze. Zafascynowany dziełem dotyczącym chirurgii wyrusza do Paryża, gdzie przez rok kształci się w tym kierunku. Po powrocie na Wyspy otwiera praktykę, jednak z początku nie dopisuje mu szczęście. Do czasu, aż pod jego domem lord Gilbert Talbot zostaje zraniony przez rumaka swojego giermka. Od tego czasu perspektywy Hugh malują się w o wiele lepszych barwach. Osiedla się we włościach lorda, w Bampton, i tam otwiera praktykę. Okazuje się jednak, że do tych obowiązków dojdą inne, gdy w szambie zostają odnalezione kości. Któż lepiej będzie się znał na kościach niż chirurg? Gdy okazuje się, że ślady na kościach wskazują na morderstwo lord Gilbert prosi Hugh o rozwiązanie zagadki i znalezienie mordercy. Okazuje się, że to nie jedyna tajemnicza śmierć w okolicy Bampton. czy Hugh zdoła rozwiązać zagadkę?

Lubię okres Średniowiecza. Nie wiem czemu, ale ma on w sobie jakąś magię. Dlatego ucieszyłam się, gdy do mojej biblioteki zostały zakupione pierwsze trzy tomy przygód średniowiecznego chirurga. Nie zawiodłam się. Bardzo spodobała mi się postać Hugh. Nie pyszni się swoją wiedzą, jest pokorny, głęboko wierzy w Boga i uznaje swoją omylność. Przy tym jest odpowiedzialny i naprawdę zależy mu na ludziach. Lord Talbot również zyskał moją sympatię, podobnie jak mistrz John Wycliffe. Podobało mi się tło historyczne, m.in. mierzenie czasu za pomocą świąt kościelnych. Metody pracy Hugh jako detektywa były troszkę toporne i moim zdaniem łatwo było się zorientować do czego zmierza nasz chirurg, gdy zadaje różne kłopotliwe pytania. Jednak należy pamiętać, że nigdy się z czymś takim sam nie zmierzył, więc ma prawo do tego, a nawet jest to bardziej wiarygodne, że troszkę błądzi po omacku.

Na uwagę zasługuje również wydanie.  Wszystkie trzy tomy utrzymane są w podobnej stylistyce co uważam za duży plus. W książce jest zamieszczona mapka Bampton, dzięki której możemy zorientować się w ułożeniu miasteczka i poznać jego najważniejsze miejsca. Czcionka jest taka w sam raz, szybo się ją czyta. 

Bardzo podobała mi się ta książka i z chęcią sięgnę po następne. Już nawet zamówiłam je w bibliotece.

poniedziałek, 23 lutego 2015

Osaczona - Tess Gerritsen

Cześć!

Wczorajszy wieczór uprzyjemniłam sobie lekturą thrillera Tess Gerritsen Osaczona. Pierwszy raz sięgnęłam po książkę tej autorki i nie żałuję. Myślę, że spotkam się z twórczością tej pani jeszcze nie raz.
Miranda Wood została oskarżona o zamordowanie swego byłego kochanka i jednocześnie szefa Richarda Tremaina. Nic dziwnego, skoro ofiara została znaleziona w jej łóżku. Dziewczyna jednak nie przyznaje się do przypisywanej jej zbrodni, mimo, iż nikt nie wierzy jej zapewnieniom o niewinności. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że ktoś zapłacił za nią astronomiczną kwotę kaucji. Gdy dziewczyna wychodzi na wolność próbuje udowodnić, iż to co mówiła jest prawdą. niespodziewanie pomaga jej brat zamordowanego - Chase - który co prawda nie wierzy jej, ale chce dowiedzieć się więcej o sprawach związanych z Richardem. Z czasem mężczyzna zaczyna mieć wątpliwości, tym bardziej, że najwyraźniej na Mirandę ktoś zaczyna polować.

Podoba mi się, że wydania książek pani Gerritsen łączy wspólna stylistyka okładek. Powieść czyta się czyta ze względu na przystępny język oraz sporą czcionkę. Osaczona pozytywnie mnie zaskoczyła. Akcja toczyła się wartko, byłam bardzo ciekawa zakończenia. Autorka starała się mylić tropy w większości jej się udawało. Piszę "w większości", bo zachowania pewnych osób (a konkretnie jednej) sugerowały, że poweźmie pewne kroki... Jednak była to tylko lekka sugestia, która równie dobrze mogla być zmyłką :) Wątek romansowy był miłym urozmaiceniem. czepić mogę się trochę tego, że Miranda a przy sposobności też Chase ( nawet panna Lila) byli wielokrotnie narażeni na niebezpieczeństwo. I zastanawiam się czy troszkę autorka z tym nie pojechała z tym za bardzo :) Nie zostało tez do końca wyjaśnione kto przetrząsał prywatny domek Richarda. Co prawda, możemy się tego domyślić kierując się logiką, ale milo by było, gdyby został pokazany dokładny ciąg wydarzeń. Niemniej bardzo podobała mi się ta książka. Polecam miłośnikom sensacji z romantyczną nutą, ale nie tylko.

sobota, 21 lutego 2015

Żony i córki - Elizabeth Gaskell

Cześć!

Lubię twórczość Elizabeth Gaskell. Do tej pory czytałam Północ i południe oraz Szarą Damę. Do tego niewielkiego zbiorku dołączyły ostatnio Żony i córki. I o ile Północ i południe mi się podobało, o tyle Żony i córki mnie zachwyciły! Niestety, autorka niespodziewanie opuściła ten świat, zanim zdążyła zakończyć powieść. Dzięki posłowiu wiemy jednak jak cała historia miała się zakończyć, choć bardzo żałuję, że nie dane mi było przeczytać tych scen w jej wydaniu. Cóż to byłby za finał!
Żony i córki to saga rodzinna o dość sporych rozmiarach. Poznajemy doktora Gibsona oraz jego córkę Molly. Doktor sam wychowuje dziecko, gdyż jego żona zmarła wiele lat wcześniej. Bardzo kocha swoją córkę, zresztą z wzajemnością. Ich więź jest bardzo silna. Gdy Molly dorasta, doktor Gibson doszedł do wniosku, że potrzebuje kobiecego przyjaciela, który wskazałby jej drogę i przygotował do dorosłego życia. Zaczyna myśleć o małżeństwie. Dla Molly jest to szok, tym większy, gdy dowiaduje się kim jest wybranka ojca. Pani Kirkpatrick również jest wdową z córką mniej więcej w wieku Molly. O ile dziewczyna nie cieszy się zbytnio na myśl o macosze, o tyle jest ciekawa swej nowej siostry. W rozterkach Molly pomaga jej Roger, syn dziedzica Hamleya. Ani doktor, ani Molly nie mogą przewidzieć jak wiele zamieszania w ich życiu wywoła pojawienie się nowej pani Gibson i jej córki Cynthii. 
Pomimo, wcześniej wspomnianych, sporych rozmiarów powieść czyta się świetnie. Bohaterowie zostali znakomicie wykreowani. Każdy z bohaterów jest pełnokrwisty, posiada własny, skomplikowany charakter. Molly i Roger zostali przedstawieni jako prawi ludzie, kierujący się zawsze poczuciem przyzwoitości. Cynthia i Osborne mimo wielu pozytywnych cech nie mają jednak tak wielu szlachetnych przymiotów. Pan Gibson jest szlachetny, sarkastyczny lecz mocno kochający. Pan Hamley jak sam o sobie mówi: "dużo szczeka, ale nie gryzie". Natomiast pani Gibson to człowiek wybitnie denerwujący, choć na początku myślałam, że będzie mnie bardziej irytowała. Jej sposób bycia, zachowanie jest okropnie dokuczliwe, m.in. wobec Molly, ale na swój sposób lubi pasierbicę. Nie można jej odmówić tego, że stara się równo traktować córkę i pasierbicę, ale moim zdaniem jest to powierzchowne. Chroni się w ten sposób przed złośliwymi językami, niż wynika to z potrzeby serca. Inne postacie również zostały wspaniale odmalowane.

Na uwagę zasługuje też cudowny język, jakim posługują się bohaterowie. Musze przyznać, że w tamtych czasach ludzie posiadali cudowną sztukę konwersacji. Zdania są tak pięknie ułożone, że aż zazdroszczę, iż sama nie potrafię posługiwać się słowem w taki sposób. Może właśnie dlatego tak mi się to podoba. Gaskell cudownie operuje słowem! Momentami jest ironiczna, zabawna, gdy trzeba - poważna.

Tak znakomita powieść doczekała się także znakomitego wydania. Trzeba przyznać, że Świat Książki się postarał. Wydanie jest piękne! Godne zawartości :)

Jestem absolutnie zakochana w tej książce i bardzo się cieszę, że mam przed sobą jeszcze kilka powieści autorstwa Elizabeth Gaskell. Aż chciałoby się powiedzieć - dziś już nikt tak nie pisze...

środa, 18 lutego 2015

Wielki bluff Admiralicji - W. Dąbrowski

Cześć!

Od zeszłego miesiąca biorę udział w wyzwaniu Czytam książki nieoczywiste. Postanowiłam w ramach tego wyzwania sięgnąć po książkę z Biblioteki Żółtego Tygrysa, której sporą kolekcję posiada mój Dziadek. Serię tę stanowią niewielkie tomiki wydawane przez Ministerstwo Obrony Narodowej opisujące wydarzenia z czasów II Wojny Światowej. Muszę przyznać, że zarówno I, jak i II Wojna Światowa nie należą do moich ulubionych historycznych okresów. Jednak z przyjemnością przyznaję, że ta niepozorna książeczka, po którą sięgnęłam bardzo mnie zainteresowała!
Mój (a właściwie Dziadka) egzemplarz Wielkiego bluffu Admiralicji pochodzi 1958 roku i opisuje pierwszą bitwę morską II Wojny Światowej przy ujściu rzeki La Plata w grudniu 1939 roku. Końcem września 1939 roku rozpoczął swój korsarki proceder tzw. kieszonkowy pancernik "Graf Spee" - świetnie opancerzony i wyposażony statek. Autor opisuje jak w ogóle doszło do tego, że pomimo restrykcji nałożonych na Niemcy po I WŚ to oni właśnie dysponowali najlepiej wyposażonymi statkami wojennymi. Podczas kilku miesięcy działalności "Graf Spee" zatopił 9 brytyjskich statków. Trzeba jednak przyznać, iż nie mordował załogi, brał ich za to do niewoli. tu na uwagę zasługuje postawa załogi statku "Doric Star", której udało się wysłać sygnał radiowy w eter. Ponadto Niemcy chcieli przejąć statek i jego ładunek. Bez powodzenia, gdyż mechanik unieruchomił statek, który był teraz bezużyteczny, zaś kapitan"Doric Star" wprowadził Niemców w błąd co do zawartości ładowni - wolał, aby statek został zatopiony z całym ładunkiem, niż żeby dostał się w ręce wrogów. "Graf Spee" wydawał się nieuchwytny, tym bardziej, że czasem używał kamuflażu, dzięki czemu nie wiedziano dokładnie ile statków niemieckich pływa po oceanach.

Brytyjczykomu udało się jednak przewidzieć, gdzie skieruje się "Graf Spee", wskutek czego doszło do pierwszej bitwy morskiej II Wojny Światowej. Obie strony zostały uszkodzone, jednak zwycięstwo nie było pewne. Niemiecki statek zawinął do neutralnego portu w Urugwaju i wtedy w ruch poszły wysiłki dyplomatyczne.

Muszę przyznać, że byłam bardzo zaskoczona, że ta mała książeczka tak bardzo mnie zainteresowała i trzymała w napięciu. Przy całej mojej sympatii dla Brytyjczyków, mój szacunek zdobył niemiecki kapitan, który do jeńców odnosił się również z szacunkiem. Polecam, nie tylko miłośnikom literatury wojennej.

niedziela, 15 lutego 2015

Komu książkę, komu?

Cześć!

Mam na zbyciu książkę. Czytałam ją raz, więc nosi minimalne ślady użytkowania. Jeśli jednak ktoś wyrazi chęć jej posiadania, chętnie odstąpię :) Jakieś zasady muszą być, więc proszę Was o tradycyjne "zgłaszam się", nick oraz adres mailowy. Jeśli zgłosi się jedna osoba nie będzie problemu, jeśli więcej - zdam się na ślepy los :) Daję sobie kilka dni na wyłonienie osoby, do której książka powędruje. Osoba ta będzie miała 3 dni na przesłanie mi danych do wysyłki (koszty wysyłki pokrywam oczywiście ja) na adres czarneespresso@gmail.com. W ciągu tygodnia od otrzymania adresu wyślę książkę. Aha, książkę wysyłam tylko na terenie Polski. Zgłoszenia przyjmuję do końca lutego.

Teraz najważniejsze, czyli książka. Chętnie oddam egzemplarz Dziewczyny, która pływała z delfinami Sabiny Berman. No to jak, ktoś chętny?
Jeśli ktoś ma ochotę może umieścić banerek, ale nie jest to wymagane. Jednakże byłoby milo :)

sobota, 14 lutego 2015

Lirycznie

Kazimierz Przerwa - Tetmajer
A kiedy będziesz moją żoną

A kiedy będziesz moją żoną
umiłowaną, poślubioną,
wówczas się ogród nam otworzy,
ogród świetlisty, pełen zorzy.

Rozdzwonią nam się kwietne sady,
pachnąć nam będą winogrady
i róże śliczne i powoje
całować będą włosy Twoje.

Pójdziemy cisi, zamyśleni,
wśród żółtych przymgleń i promieni,
pójdziemy wolno alejami,
pomiędzy drzewa, cisi, sami.

Gałązki ku nam zwisać będą,
narcyzy piąć się srebrną grzędą,
i padnie biały kwiat lipowy
na rozkochane nasze głowy.

Ubiorę Ciebie w błękit kwiatów,
niezapominajek i bławatów,
ustroję Ciebie w paproć młodą
i świat rozświetlę Twą urodą.

Pójdziemy cisi, zamyśleni,
wśród złotych przymgleń i promieni,
pójdziemy w ogród pełen zorzy,
kiedy drzwi miłość nam otworzy.

Źródło wiersza: Tutaj

środa, 11 lutego 2015

Pączki na tłusty czwartek

Cześć!

Jutro mamy Tłusty Czwartek, kto ma ochotę na pączki? Podzielę się z Wami przepisem, z którego korzysta od lat moja rodzina. Troszkę zmieniłam ten przepis, ale nieznacznie (np. zamiast spirytusu dałam ocet, nie dałam skórki z cytrusów, zmniejszyłam proporcje) :) Nie wiem skąd owa receptura pochodzi, więc źródła Wam nie podam, ale jest dość stara - co zresztą widać :D


Smacznego :D

wtorek, 10 lutego 2015

Pokój z widokiem - E. M. Forster

Cześć!

Dziś mój mały zakątek sieci świętował drugie urodziny :) Nie świętuje hucznie, bowiem nie odczuwam potrzeby, aby to uczynić. W każdym razie nie sądziłam, że blogowanie tak mnie wciągnie. Miło, że ktoś w ogóle czyta to co piszę. Dziękuję :)

Życie (...) to "publiczny koncert na skrzypcach, z tym, że gry uczymy się w czasie jego trwania".*

Ostatnią przeczytaną przez mnie książką jest Pokój z widokiem Edwarda Morgana Forstera. To moje pierwsze zetknięcie z tym pisarzem. Powieść opowiada historię Lucy Honeychurch, która podczas pobytu we Włoszech poznaje dwóch dość ekscentrycznych ludzi - ojca i syna - panów nazwiskiem Emerson. Towarzystwo w jakim obraca się Lucy niezbyt przychylnie patrzy na tych dwóch dżentelmenów, z powodu ich nietaktownego zachowania. Młoda Lucy musi zaś się zmierzyć z dziwnymi uczuciami, które w niej wywołują. Zwłaszcza, że George pozwoli sobie na coś więcej niż adorację z oddali. Po powrocie do Anglii Lucy jest przekonana, że nigdy więcej nie spotka Emersonów. Nie wie jak bardzo się myli.
Pokój z widokiem to opowieść o życiu w zakłamaniu, oszukiwaniu siebie i poszukiwaniu zgody ze sobą samym. Głównie historia skupia się na Lucy, która pogubiła się w swoich uczuciach. Dziewczyna nie chce przyjąć do wiadomości tego co dyktuje jej serce. Nawet nie jest tego do końca świadoma. Nawiasem mówiąc troszkę niejasne były dla mnie stosunki łączące młodych. To jednak były inne czasy, inne wzorce zachowań :) Obaj panowie Emerson są nieco ekscentryczni. Żyją niby tak samo, a jednak inaczej niż inni. Prowadzą walkę, uważają, ze liczy się prawda. To stary pan Emerson uświadamia dziewczynie jej własne uczucia. 

Powiastka ta jest napisana bardzo przystępnie, przyjemnie się ją czyta. Czytelnik jest zaciekawiony tą historią. Autor opisuje ją w sposób lekko ironiczny, co bardzo mi odpowiadało. Pomimo pewnych niejasności, o których wspomniałam wcześniej, podobała mi się ta powiastka i myślę, że sięgnę po inne książki Forstera.

* Pokój z widokiem, E. M. Forster, wyd. COMFORT Oficyna Wydawnicza, Warszawa 1992, s. 167

poniedziałek, 9 lutego 2015

Liga Niezwykłych Dżentelmenów

Cześć!

W niedzielę wieczorem postanowiłam się trochę rozerwać i obejrzeć jakiś sympatyczny film. Mój wybór padł na Ligę Niezwykłych Dżentelmenów - produkcję z 2003 roku. Przyciągnął mnie do niego Sean Connery (czy tylko ja uważam, że jest jak wino - im starszy tym lepszy?) oraz fabuła.
Źródło: Filmweb

Liga Niezwykłych Dżentelmenów powstała na bazie komiksów. Tworzą ją zaiste niezwykli ludzie: odkrywca kopalni króla Salomona Allan Quatermain, Mina Harker - jedyna kobieta w tym zacnym gronie, kapitan Nemo, niewidzialny Skinner , agent Tom Sawyer, Dorian Grey oraz dr Jekyll/pan Hyde. Brzmi znajomo? Tak właśnie ma być. Zostają oni wezwani przez rząd brytyjski do walki z okrutnym przestępcą - którym okazuje się pan, którego nazwisko mogło się również obić o uszy. Każda z wymienionych osobistości posiada pewne umiejętności bądź cechy, które czynią je wyjątkowymi i ... bardzo groźnymi. Liga wyrusza aż do Wenecji by powstrzymać złoczyńcę. Do pewnego stopnia się udaje, ale zabawa trwa nadal. Robi się coraz bardziej niebezpiecznie, zwłaszcza, że w załodze czai się zdrajca!

Sceny walki nie są może zbyt wiarygodne, ale za to spektakularne. Zwłaszcza podobał mi się kapitan Nemo i jego sposób walki wręcz oraz szablą. Polubiłam też inne postacie. Nawet pan Hyde nie był taki zły, a wręcz opowiedział się przeciwko złu i wydatnie pomógł naszym bohaterom. Szkoda tylko, że jako dr Jekyll nie był doceniany, liczono właśnie na jego drugie wcielenie. Nie jest to kino ambitne, ale - jak wielokrotnie wspomniałam - chodzi mi głównie o rozrywkę, a tej mi dostarczono. Wprowadziło mnie to w stan głębokiej satysfakcji :)

sobota, 7 lutego 2015

Jesli tylko potrafiłyby mówić - James Herriot

Cześć!

Znacie bloga Miato książek? Autorka prowadzi taki cykl "niedzielna dziesiątka". Kiedyś w ramach tegoż cyklu pokazywała książki na poprawę humoru. Części autorów nie znałam, ale nabrałam ochoty na zapoznanie się z nimi. Popędziłam więc do biblioteki i zgarnęłam kilka książek. Między innymi także Jeśli tylko potrafiłyby mówić Jamesa Herriota.
James Herriot to weterynarz i pisarz brytyjski pracujący na prowincji. W latach siedemdziesiątych rozpoczął opisywanie swoich przygód i praktyki lekarskiej w cyklu o wspólnym tytule Wszystkie stworzenia małe i duże. Jesli tylko potrafiłyby mówić to pierwszy tom perypetii młodego weterynarza. W 1937 roku po skończeniu studiów James Herriot dostaje posadę asystenta weterynarza w Yorkshire. Po przybyciu na miejsce musi ułożyć współpracę ze swym ekscentrycznym szefem, zdobyć zaufanie farmerów, co wcale do takich łatwych nie należy, oraz zmierzyć się z praktyczną stroną pracy weterynarza. Gdy w domu pojawia się niesforny brat szefa oraz sekretarka sprawy przybierają coraz ciekawszy obrót.

Z prawdziwą przyjemnością przeczytałam tę książkę. Sama byłam nieco zdziwiona, że tak mi się spodobało. Opisy chorób czy operacji nie dominowały w książce, przypadki były rozpatrywane jako swoiste ciekawostki. Podobały mi się opisy pracy weterynarza, zwłaszcza w niesprzyjających warunkach, gdy w lodowatym zimnie, bądź deszczu, w ciągu dnia czy w środku nocy - zawsze musieli być gotowi do tego, by wyruszyć do pacjenta. Co mnie uderzyło, to ogromne zadowolenie, satysfakcję, którą czerpie autor ze swojej pracy. On naprawdę to lubi, kocha zwierzęta, jest wrażliwy np. na cud narodzin, podziwia instynkt nowo narodzonych zwierząt, które potrafią bezbłędnie trafić do matki. Kolejna rzecz to ta, że wszystko jest opisane lekko, z przymrużeniem oka, a zarazem błyskotliwie. Jednym słowem, Jeśli tylko potrafiłyby mówić to bardzo przyjemna lektura.

środa, 4 lutego 2015

Sherlock Holmes: Gra cieni

Cześć!

W ostatnią niedzielę zrobiłam sobie totalnie leniwy dzień :) Czytałam, byłam na spacerze w zimowej scenerii, troszkę popisałam na bloga i na dobre zakończenie dnia wieczorem obejrzałam film. Chciałam się rozerwać i padło na Sherlocka Holmesa: Gra cieni z 2011 roku. Jakiś czas temu pisałam o pierwszej części, która mi się podobała.
Źródło: Filmweb
Krótko o fabule: W Europie mają miejsce zamachy przypisywane anarchistom. Konflikt międzynarodowy wisi w powietrzu. Holmes domyśla się, że za tą fasadą kryje się coś jeszcze. A właściwie ktoś. Tym "ktosiem" okazuje się być wpływowy naukowiec James Moriarty. Posiada nieprzeciętny umysł dorównujący naszemu detektywowi. Czy Holmes'owi uda się przechytrzyć szaleńca? Sprawę komplikuje fakt, że doktor Watson właśnie się ożenił i wybiera się w podróż poślubną. Nie wie, że ich życiu grozi niebezpieczeństwo. Holmes rusza na ratunek.

Pierwsza część bardzo mi się podobała, ta również zapewniła mi świetną rozrywkę, choć muszę przyznać, że momentami gubiłam nieco wątek. Nigdy nie byłam dobra w politycznych i kryminalnych intrygach :) Sherlock, nadal jest taki jakim dał się poznać w pierwszej części. Ekscentryczny, nieprzystosowany do "normalnej" egzystencji, ale jednak genialny. Poza tym, mimo, że nie okazuje tego tak bardzo, łatwo go zranić mierząc w jego bliskich. Niestety, ten patent wykorzysta Moriarty.

Mimo, że film trwał 2 godziny nie nudziłam się zupełnie. Akcja była wartka, bohaterowie dawali się lubić (duet Holmes&Sherlock jest po prostu uroczy), widać było, że łączy ich prawdziwa przyjaźń. Nawet Mary, mimo pewnej antypatii do Holmesa, jest w stanie go, hmmm... tolerować :) Poznajemy też brata Sherlocka - równie ciekawą postać, choć zupełnie od niego odmienną. Ciekawym zabiegiem jest przedstawienie w spowolnionym tempie tego co dzieje się w umyśle Holmesa ( przed jakimś starciem) zanim się ono wydarzy, a później obserwowanie jak owo starcie przebiegało. na uwagę zasługują też efekty specjalne - całkiem zgrabnie wplecione, moim zdaniem. Tylko w pewnym momencie nasunęło mi się skojarzenie z serią o Jamesie Bondzie, zwłaszcza w scenach w fabryce broni, którą przejął Moriarty oraz w scenie ucieczki z niej. 

W każdym razie lubię to. A na końcu pozostawię zdanie wieńczące drugą część przygód Holmesa i Watsona:

THE END ?

poniedziałek, 2 lutego 2015

Elizabeth i jej ogród - Elizabeth von Arnim

Cześć!

Niedzielne popołudnie upłynęło mi w ogrodzie. I to nie w byle jakim ogrodzie. Na angielską herbatę zaprosiła mnie sama Elizabeth von Arnim. 
Książeczka jest dość krótka, ma niespełna 170 stron i szybko się ją czyta. Wydanie jest bardzo poręczne, w twardej oprawie, wygodnie się je czyta. 

Elizabeth i jej ogród to debiut autorki. W związku z tym, w jakich czasach przyszło jej żyć (przełom XIX i XX stulecia) nie wydawała książek pod swym nazwiskiem (bo nie wypada, aby hrabina pisała książki), sygnowała je tylko imieniem. Książkę bardzo dobrze przyjęto, także przez krytyków. Cóż takiego zatem ta książka w sobie ma? 

Elizabeth i jej ogród to swoista autobiografia obejmująca około roku życia autorki w majątku Nassenheide (obecnie Rzędziny). Elizabeth von Arnim poślubiona 15 lat starszemu Henningowi nie jest najszczęśliwsza w małżeństwie (w książce nazywa męża Gniewnym), ale pociechę znajduje w swej posiadłości a konkretnie w ogrodzie, gdzie jest absolutnie szczęśliwa. Ten kawałek ziemi jest jej radością, wytchnieniem, miłością. Opisuje go tak pięknie, delikatnie, że nie sposób tego nie docenić. O ile o ogrodzi pisze z tkliwością, o tyle życie codzienne traktuje z ironią i przymrużeniem oka. Opisuje między innymi swój stosunek do gości przybywających do Nassenheide, o wychowawczyni swych dzieci, przedstawia także punkt widzenia swego męża na temat kobiet. Dzięki tej ironii właśnie bardzo dobrze się to czyta. A te opisy ogrodu, mimo szczegółowości, nie nużą, raczej w uroczy sposób ukazują zachwyt autorki.

Nie podobał mi się za bardzo tylko, ukazany w książce, stosunek do pracowników czy obowiązków, ale w sumie takie to były czasy i nic w tym dziwnego nie było.

niedziela, 1 lutego 2015

Podsumowanie stycznia

Cześć!

Stwierdziłam, że w tym roku będę kontynuować podsumowania. Co prawda postanowień jako takich nie robiłam, ale niektóre z zeszłego roku są aktualne a podsumowania może pomogą mi się ogarnąć :) No to zaczynamy :)
1. Przeczytałam 10 (!) książek i zaczęłam kolejną.
2. Obejrzałam 2 odcinki Tajemnicy domu na wzgórzu, 6 odcinków pierwszego sezonu Robin Hooda (chyba już trochę wyrosłam z tego typu seriali, bo troszkę mnie już męczy, ale ten Richard Armitage... :D) oraz film Hobbit: Bitwa Pięciu Armii
3. Byłam na wystawie malarstwa oraz rzeźby.
4. Zarejestrowałam się do lekarza - trzeba zrobić przegląd niektórych rzeczy :)
5. Wzięłam udział w kolejnym wyzwaniu Czytamy książki nieoczywiste i w miarę możliwości mam zamiar go kontynuować.

Dzięki wizycie w bibliotece mam zaopatrzenie na luty :)
:)
Mój pierwszy film w 3D :)
Lubię pierogi...
... i marcepan