Cześć!
Mieliście tak kiedyś, że zaczęliście czytać jakąś książkę, nie podeszła Wam, a przy ponownej próbie macie ochotę krzyczeć: "Rany, jakie to dobre!"? Ja tak właśnie miałam z Panem Lodowego Ogrodu. Już kiedyś robiłam do niego podejście, doszłam do momentu gdy Vuko znalazł resztki stacji Midgaard II i znajduje zwłoki naukowca pod postacią pół-kościotrupa, pół-posągu. I stwierdziłam, że to nie dla mnie. Jakże się myliłam! :)
Za górami, za lasami... A nie, to nie ta bajka :) Gdzieś po drugiej stronie kosmosu znajduje się planeta Midgaard, na której zaginęło kilkoro naukowców z Ziemi. Nikt nie wie co się z nimi stało, nie dają znaku życia. Vuko Drakkainen zostaje wybrany jako jednoosobowa ekspedycja ratunkowa. Ma odnaleźć naukowców żywych lub martwych i sprowadzić ich do domu. No i posprzątać bałagan, który ewentualnie tam zostawili. Bo pierwszą zasadą, do której należy się zastosować jest nieingerowanie w obcą kulturę. Vuko jest świetnie wyszkolony, zna język, zwyczaje mieszkańców obcej planety, na dodatek ma wspomaganie w postaci Cyfrala. Nie jest jednak przygotowany na to co spotyka na Midgaardzie. W poszukiwaniu naukowców rusza wgłąb lądu, poznaje nowych ludzi, obyczaje, kulturę. I pragnie wykonać zadanie. Cały czas marząc o cappuccino i paście do zębów :)
Narracja jest przeplatana: pierwszo- i trzecioosobowa. To bardzo ciekawy zabieg, zwłaszcza, że w pewnym momencie dochodzi też wątek Odwróconego Żurawia. W pierwszym tomie dwa wątki: Vuko i Żurawia są prowadzone oddzielnie, ale mam przeczucie, że w kolejnych ich drogi się skrzyżują. Już nie mogę się doczekać, aby się o tym przekonać i zobaczyć jaka awantura z tego wyniknie.
Vuko Drakkainen to postać, której nie sposób nie polubić. Mnie najbardziej ujęło jego ironiczne poczucie humoru, umiłowanie wolności i lojalność. Jest świetnie wyszkolony, ale nie jest maszyną do zabijania. Posiada sporą dawkę empatii, naprawdę próbuje zrozumieć kulturę, w której się znajduje, choć czasem jest to bardzo trudne. Na przykład, gdy zdarzają się niewytłumaczalne zjawiska, które miejscowi tłumaczą wojną bogów. Czy Drakkainenowi uda się znaleźć i ocalić naukowców?
Ja nie wiem czemu za pierwszym razem odrzuciło mnie od tej książki. dziś, po lekturze pierwszego tomu jestem zachwycona. Jeśli pozostałe części utrzymają poziom to czeka mnie jeszcze kawał dobrej literatury. Wyobraźnia Grzędowicza jest naprawdę rozbuchana. Świat, który stworzył jest wyraźnie inspirowany średniowieczem. Brutalność i krew są tutaj na porządku dziennym, ale to wcale nie razi, przeciwnie - doskonale pasuje do sytuacji. Grzędowicz trochę bawi się gatunkami. Początek to typowe s-f, które stopniowo przemienia się w klasyczne fantasy z naleciałościami s-f. Na końcu pierwszego tomu robi się znów bardziej psychodelicznie.
Bardzo podobało mi się spotkanie z Grzędowiczem, a Vuko to postać, której szczerze kibicuję, choć nie mam pojęcia, jak wyjdzie z opresji, w którą wplątał go autor na końcu. Tym bardziej mam ochotę sięgnąć po drugi tom. Jednak mam kilka zaległych książek, które muszę oddać i one mają priorytet. Ale dzięki temu zostanę w świecie Midgaardu na dłużej, co bardzo mi odpowiada.
Ja właśnie kompletuję tetralogię w serii Mistrzowie Polskiej Fantastyki, które to wydania bardzo mi się podobają. Są w twardej oprawie z adekwatną grafiką na okładce i w poręcznym formacie. Czcionka mogłaby być odrobinę większa, ale nie stanowi to jakiegoś problemu. Wydanie zaliczam bardzo na plus.
Ogólnie jestem zachwycona i oczarowana pierwszym tomem Pana Lodowego Ogrodu i liczę, że kolejne będą równie dobre!