Cześć!
Gdzieś na początku roku zaczęłam moją przygodę na planecie Midgaard, wraz z Vuko Drakkainenem. Pierwszy tom szalenie mi się podobał, wręcz byłam oczarowana. Tym bardziej cieszyłam się na tom drugi, choć sporo osób twierdziło, że to najsłabszy tom z całej serii.
Kurczę, nie chcę za bardzo spojlerować, więc napiszę tylko, że Vuko jakimś cudem wyplątał się z awantury z końca pierwszego tomu, choć nie bez pomocy. Sytuacja w jakiej się bowiem znalazł była praktycznie bez wyjścia. W każdym razie udało mu się i nasz ulubiony bohater znów ma przed sobą misję do wykonania. Problem w tym, że jest ona w zasadzie beznadziejna, żeby nie powiedzieć niewykonalna. Mimo wszystko żyje, oddycha i leci dalej pomimo wszelkich przeciwności.
Filar natomiast cały czas wędruje. Zdąża w kierunku, który wskazał mu ojciec, nie znając nawet dokładnego celu swej wędrówki, ani tego co ma zrobić, gdy już ten cel (jakimś cudem) osiągnie. Bo po drodze czyha mnóstwo niebezpieczeństw. Nowy/stary kult coraz bardziej się rozprzestrzenia, a jego wyznawcy nie cofają się przed niczym. Młody Tygrys będzie musiał szybko dorosnąć. Będzie widział rzeczy, których nikt nie powinien oglądać i doświadczać. Znany świat płonie i nigdy nie wiadomo co spotka Cię jutro...
Przyznam, że ten tom faktycznie czytało się nieco gorzej od poprzedniego. Niektóre opisy - moim zdaniem - były zbyt rozwlekłe i spokojnie można je było trochę skrócić. Vuko zwykle przebywa w jednym z trzech stanów: jest wkurzony, wzruszony lub w różnym stopniu utraty świadomości :) Mimo wszystko nadal budzi sympatię i trzymamy za niego kciuki. Filar za to budzi współczucie - w tym czasie spotkało go tyle zła, tyle stracił. A jest w zasadzie jeszcze tylko młodym chłopakiem... A w tle całej opowieści co chwile odrąbują jakieś głowy czy ręce, przecinają gardła, wybebeszają jelita czy w inny, bardziej wymyślny sposób mordują. Oj, dużo tu krwi, dużo...
Podobał mi się ten drugi tom. Może faktycznie nie tak jak pierwszy. No i tego okrucieństwa było tyleeeee. Ale taki świat stworzył Grzędowicz i nie ma co narzekać, bo jest naprawdę ciekawie wymyślony. Ciekawa jestem czym uraczy mnie autor w tomie trzecim.