Cześć!
Wspominałam już wcześniej jak bardzo byłam zadowolona z poznania prozy Brandona Sandersona. Pisarz ma mega wyobraźnię i nie boi się jej używać. Widać to w każdej jego książce, a przeczytałam ich cztery:
Elantris,
Z mgły zrodzonego,
Studnię Wstąpienia i teraz
Bohatera Wieków. Te trzy ostatnie tworzą cykl
Ostatnie Imperium.
Od wydarzeń opisanych w Studni Wstąpienia minął rok, a w cesarstwie Elenda dzieje się źle. Opady popiołu są coraz gęstsze, rośliny nie mają warunków do życia, ludzie głodują... Na domiar złego niektóre dominia się buntują. W Urteau władzę przejął Obywatel, który morduje wszystkich ludzi z domieszką arystokratycznej krwi, a w Fadrex panuje obligator Yomen. Sen z powiek Elenda i Vin spędzają też hordy żądnych krwi kolossów oraz tajemnicza, złowroga moc, którą uwolniła Vin. A zwłaszcza to, że nie wiadomo jak z nią walczyć, nie wiadomo czym jest. Wiadomo za to, że jest potężna - potrafi nawet zmieniać teksty przepowiedni i manipulować ludźmi. A jej celem jest zniszczenie świata, do czego w zasadzie doprowadza. Czy Vin, Elend, Sazed i pozostali z ekipy mogą zapobiec katastrofie?
Fabuła - jak to u Sandersona - jest rozbudowana i wielowątkowa. Ekipa się rozdzieliła, dzięki czemu widzimy jak radzą sobie poszczególni jej członkowie w wywiązywaniu się z przydzielonych zadań. Widzimy, jak Zniszczenie próbuje nimi manipulować. Powoli odkrywamy, w jaki sposób wszystko się dokonało. Wszystko miało swój cel, było elementem walki między Zniszczeniem a Zachowaniem. Tylko kto kogo przechytrzy? Zachowanie rozproszyło swoją moc, a Zniszczenie nie mogło zdobyć całkowitej przewagi, bo nie miało ciała. Pomimo to zdaje się, że zwycięstwo jest po stronie siły destrukcyjnej. Ona nie cofnie się przed niczym. Ma tylko jeden cel: niszczyć.
W takim świecie nie ma miejsca na sentymenty. A jednak miłość rozkwita, mimo niesprzyjających warunków. Vin i Elend rozumieją się bez słów, potrafią jednak się poświęcić dla większego dobra. Elend próbuje być dobrym przywódcą, choć często targają nim rozterki, zastanawia się czy dobrze postępuje, czy nie jest hipokrytą. Chce bezpieczeństwa dla swoich poddanych, czuje brzemię odpowiedzialności. Jednak, aby zapanował pokój, najpierw trzeba użyć środków przymusu, co bardzo martwi cesarza. To idealista, jednak pod wpływem zdobytego doświadczenia, twardo stąpający po ziemi. Inni z ekipy też nie mają łatwo. Spook dojrzewa, staje się przywódcą, jednak czuje, że coś jest nie tak. Sazed zaś traci sens swojej pracy, zaczyna tracić wiarę, prawie popada w depresję. Vin odkrywa, że była manipulowana, co sprawia, że jest wściekła. A wściekła Vin to niebezpieczna Vin. Tylko czy to wystarczy w walce ze Zniszczeniem?
Ja nie wiem jak on to robi. Sanderson ma niebywały dar do tworzenia fantastycznych historii. Na dodatek jest w tym niezwykle drobiazgowy. Najmniejszy szczegół może się okazać kluczowy w dalszej opowieści. Powoli odkrywamy, co tak naprawdę stało się tysiąc lat wcześniej i w jaki sposób Ostatni Imperator pragnął ochronić swoje mocarstwo. Nie mógł jednak całkowicie obronić się przed Zniszczeniem, które w końcu znacząco na niego wpłynęło. To przez to Rashek stał się taki okrutny, niezrównoważony.
Precyzja z jaką Sanderson stworzył swój świat napawa mnie podziwem. Bardzo zainteresował mnie wątek kandra, polubiłam OreSour'a i TenSoon'a. A ich Kontrakt i historia robią wrażenie. podobnie jak powstanie kolossów czy Inkwizytorów. Sanderson nie oszczędza swojego świata, ani bohaterów, jednak daje też nadzieję. Jestem też pod ogromnym wrażeniem tego, w jaki sposób autor wykorzystał metale: nie ograniczył się do jednej sztuki - Allomancji. Wymyślił też Feruchemię i Hemalurgię, przy czym wszystkie trzy łączą się ze sobą. Niesamowite. To musiałoby być niewiarygodne uczucie, poskakać na monetach :)
Podsumowując: jestem bardzo zadowolona z lektury trylogii i mam zamiar sięgnąć po kolejne trzy części rozgrywające się w świecie Ostatniego Imperium. Szkoda troszkę, że skończyło się tak jak się skończyło, ale świat wymyślony przez Sandersona jest brutalny, dlatego takie zakończenie jest jak najbardziej na miejscu. W końcu to nie bajka a wspaniała opowieść fantasy. Dla fanów gatunku to nie lada gratka i absolutny must read :)