poniedziałek, 30 lipca 2018

Przypadki pewnej desperatki - Magdalena Wala

Cześć!

Już dość dawno temu, moja Przyjaciółka pożyczyłam mi dwie książki Magdaleny Wali. Jedną przeczytałam jeszcze w zeszłym roku, zaś drugą - wstyd się przyznać - dopiero teraz.
Julka to studentka historii, młoda dziewczyna, która właśnie podjęła swoją pierwsza pracę w szkole. te dwie sprawy zajmują jej czas, jak również jej chłopak, Paweł, który coraz poważniej myśli o zalegalizowaniu ich związku. Tylko, że Julka nie czuje się jeszcze gotowa na stabilizację. Dziewczyna traktuje historię jako swoją pasję. Gdy niespodziewanie rodzina Pawła odzyskuje stracony majątek, Julia już ostrzy sobie zęby na znajdujące się tam skarby. I rzeczywiście odnajduje pamiętnik panny Agnety z początku XIX wieku, gdzie oprócz codzienności młodych panien zostaje opisana zagadka kryminalna, która bardzo frapuje Julkę. Na dodatek, w pracy ma istną kołomyję. Nie byłoby tak źle, gdyby nie dyrektorka, istna strzyga. Dziewczyna ciągle ładuje się w tarapaty, miewa różne ciekawe przygody. I ciekawych znajomych :)

Przypadki pewnej desperatki to idealny odmóżdżacz. Nie trzeba się wysilać, fabuła jest dość przewidywalna, toczy się przyjemnie. Na dodatek sposób prowadzenia narracji jest bardzo zabawny. Co prawda było kilka zgrzytów, nie wszystko mi się podobało (np. wyśmiewanie innych przez paczkę Julki, albo podejście jej samej do Pawła). W zasadzie przez dużą część książki Julka się zastanawiała czy być z Pawłem czy nie. A on? No cóż, w niektórych sytuacjach był aniołem, nie mężczyzną. Mam jakieś dziwne przeświadczenie, że tacy mężczyźni nie istnieją, albo się ukrywają gdzieś... Miał wady, jak każdy, ale jednak... W każdym razie książka była lekka, zabawna i przyjemnie się ją czytało, co w moim obecnym stanie było połączeniem idealnym :) Polecam dla czystego relaksu. 

czwartek, 26 lipca 2018

Risotto z kiełbasą i zapiekanymi pomidorami

Cześć!

Jak zapewne zauważyliście, uwielbiam testować nowe przepisy. Na blogu Uli znalazłam ciekawy przepis na risotto. Nie miałam wszystkich składników, więc przepis został zmodyfikowany. Po oryginał zapraszam na stronę Uli, a oto moja wersja:

- woreczek ryżu
- laska kiełbasy
- mała cebula
- mała cukinia lub pół dużej
- czosnek granulowany lub świeży przeciśnięty przez praskę
- kilka pomidorów
- niecała szklanka białego, wytrawnego wina
- olej lub oliwa
- kawałek masła
- ok. litr bulionu
- krem z octem balsamicznym
- rozmaryn, sól, pieprz, wędzona papryka (opcjonalnie)
Do foremki włożyć pokrojone pomidory, dodać sól, pieprz i rozmaryn, 4 łyżki oliwy, łyżkę lub dwie kremu z octem balsamicznym i zapiekać ok. 20 minut.
W tym czasie kroimy cebulę i razem z czosnkiem i przyprawami szklimy na oleju, dodajemy kiełbasę i smażymy kilka minut, następnie dodajemy ryż i smażymy razem kolejne kilka minut. Dolewamy białe wino, gotujemy od czasu do czasu mieszając. Stopniowo dodajemy bulion, gotujemy mieszając aż ryż będzie miękki i wchłonie płyn. Jakieś 10-15 minut przed końcem gotowania dodajemy pokrojoną w plastry lub półplastry cukinię. Gdy danie jest gotowe, dodajemy pomidorki razem z całym sosem oraz kawałeczek masła, mieszamy i odstawiamy na chwilkę.
Przepis jest naprawdę prosty w przygotowaniu, a na dodatek bardzo smaczny :)



piątek, 20 lipca 2018

Ania z Zielonego Wzgórza - Lucy Maud Montgomery

Cześć!

Urządziłam sobie niedawno powrót do dzieciństwa. Swego czasu bardzo lubiłam Anię z Zielonego Wzgórza. Już nie pamiętam ile razy tę książkę przeczytałam. Podobnie mam z Dziećmi z Bullerbyn, do których mam zamiar wrócić porą jesienno-zimową :)
Nie wiem czy jest sens pisać o czym jest fabuła, ale może tak pokrótce :) 

Maryla i Mateusz to rodzeństwo mieszkające na Zielonym Wzgórzu w Avonlea. Pragnęli oni przygarnąć chłopca z sierocińca, aby pomógł im w gospodarstwie. W wyniku pomyłki pod ich dach trafia rudowłosa Ania Shirley - dziewczę z niesamowitą wyobraźnią i wrażliwą duszą. Maryla chce oddać dziewczynkę, jednak w końcu Ania zostaje na Zielonym Wzgórzu, gdzie szybko zdobywa serca swych opiekunów oraz sąsiadów (choć tutaj jej temperament daje o sobie znać i nie następuje to bezproblemowo). Ania okazuje się niezwykłą dziewczynką, która wniesie życie, miłość i świeżość do pustego życia rodzeństwa. 

Któż nie zna losów Ani Shirley? Chyba wszyscy słyszeli o rudowłosej dziewczynce zamieszkującej Zielone Wzgórze. W dawnych latach zaczytywałam się w jej przygodach. Jak teraz odebrałam jej historię?

No cóż, nadal bardzo lubię tę książkę i mam do niej ogromny sentyment, choć odbieram ją nieco inaczej. Na pewno niektóre pomysły Ani były naiwne, bądź postrzelone. Niektóre przygody miały charakter dydaktyczny (np. pielęgnowanie urazy nie jest niczym dobrym i można tego po latach żałować). Miło było czytać o młodzieży, pełnej wiary we własne siły, w przyszłość, z głowami pełnymi ideałów. 

Podczas lektury zastanowiło mnie jednak to w jaki sposób Ania dostała się na Zielone Wzgórze. Ciekawi mnie czy przygarnięcie sieroty, nie aby stworzyć jej ciepły dom, ale by pomagała w domu i gospodarstwie było czymś częstym w tamtych czasach. Nie mnie oceniać, ale tak trochę szkoda tych dzieci. Choć w sierocińcu mogło być jeszcze gorzej.

W każdym razie miło było wrócić na Zielone Wzgórze. Chętnie odświeżę sobie też inne lektury z dzieciństwa. Na pierwszy ogień idą Dzieci z Bullerbyn :)