Cześć!
Jeszcze parę dni temu nie słyszałam o tej autorce, ale na blogu Słowem Malowane znalazłam recenzję jednej z jej książek i zachęciło mnie to do sięgnięcia po jej powieści. Wybrałam pierwszą część cyklu Diablęta z Hallstead Hall, czyli Narzeczonych mimo woli (widzę, że dziś pojawił się post o tej książce na wyżej wspomnianym blogu).
Narzeczeni mimo woli to romans historyczny rozgrywający się w XIX wieku w Anglii. Nestorka rodu, Hester Plumtree, od tragicznej śmierci swej córki i zięcia opiekuje się pięciorgiem swych wnucząt. Trzeba przyznać, że każde z nich ma swój własny "charakterek", a babcia chętnie widziałaby ich ustatkowanych. Wymyśla więc plan mający zmusić młodych ludzi do znalezienia sobie małżonka. Wnuki są oburzone takim postawieniem sprawy. Najstarszy z nich, mroczny i rozpustny Oliver postanawia znaleźć narzeczoną na niby, która ma być kompletnym przeciwieństwem ideału babci. Okazja nadarza się, gdy markiz w niezwykłych okolicznościach poznaje Amerykankę Marię. dziewczyna, nieco pod przymusem trzeba dodać, zgadza się odgrywać maskaradę. Nie jest jednak potulną owieczką i markiz niechcący wpada we własne sidła. Czy jednak porządna panna będzie w stanie pokochać hulakę? I czy ów hulaka zmieni dla niej swój styl życia? Zwłaszcza, że Maria ma narzeczonego, a Oliver ukrywa mroczną tajemnicę dotyczącą śmierci jego rodziców.
Cóż, książka jest przewidywalna, od początku było wiadomo jaki będzie finał tej opowieści, jednak czytało się ją świetnie. Polubiłam oboje głównych bohaterów plus babkę Hetty na dokładkę :D Odprężająca, czasem budząca uśmiech na twarzy lektura. Jeśli ktoś lubi romanse historyczne lub ma ochotę na coś lekkiego to polecam :) Sądzę, że sięgnę po kolejne tomy przygód piątki rodzeństwa.