wtorek, 29 sierpnia 2017

Porwana pieśniarka - Danielle L. Jensen

Cześć!

Niedawno miałam okazję przeczytać pierwszy tom Trylogii Klątwy. O Porwanej pieśniarce było swego czasu głośno na blogach, sam opis mnie zaintrygował i postanowiłam po nią sięgnąć i na własnej skórze przekonać się czy mi się spodoba.
Źródło: Lubimy Czytać
Cecile de Troyes to córka rolnika i śpiewaczki. Sama również obdarzona pięknym głosem i sporym talentem ma zamiar wyjechać do miasta, by kształcić się na śpiewaczkę. Nieoczekiwanie, w przeddzień jej wyjazdu zostaje uprowadzona. Okazuje się, że jest ostatnią nadzieją trolli na pokonanie klątwy czarownicy rzuconej kilka stuleci temu. Same trolle zaś zostają zapomniane i zdegradowane do roli straszaków na niegrzeczne dzieci. Cecile wbrew swej woli złączona z księciem Tristanem szuka tylko okazji do ucieczki. Jednak poznając coraz lepiej miasto, jego historię i istoty je zamieszkujące zaczyna coraz bardziej mieszać się w polityczne rozgrywki. Poza tym okazuje się, że jej małżonek nie jest taki zły, na jakiego pozuje. Czy Cecile uda się uciec? A może uda jej się przełamać klątwę?

Ta książka jest jednak przeznaczona dla młodzieży i niestety to widać. Z jednej strony ma potencjał. Kilka zabiegów było bardzo udanych np. złączenie - swoiste zaślubiny, po których czujesz emocje drugiej osoby. Pomysły na ukazanie trolli w innym świetle, nie jako zielone, ogromne potwory, które kamienieją, gdy padnie na nich promień słońca były odświeżające. Fabuła była ciekawa i z zainteresowaniem śledziłam losy miasta. To zaliczam na plus. Jednak drażniło mnie czasem zachowanie bohaterów, głównie Cecile. Ja wiem, że to nastolatka, Tristan zresztą też jest niewiele od niej starszy. Ale mimo wszystko czasem mnie drażniła. Na przykład Tristan tłumaczył jej pewne swoje pobudki, a ona i tak miała własne zdanie i przecież wie lepiej, mimo, że w Trollus jest przecież krótko.

Mam więc problem z oceną tej książki. Z jednej strony zaciekawiła mnie. Z drugiej to, że książka skierowana jest raczej do młodszych odbiorców troszkę mnie męczyło. Ale czego ja właściwie oczekuję? Młodzież powinna być zadowolona :) A ja chyba jednak nie sięgnę po kolejne części.

środa, 23 sierpnia 2017

Ballada o ciotce Matyldzie - Magdalena Witkiewicz

Cześć!

Jakiś czas temu zostałam zaproszona przez Ejotka do zabawy z indywidualnym wyzwaniem czytelniczym. dostałam za zadanie przeczytać jedną z książek pani Magdaleny Witkiewicz. 
Źródło: Ejotek

Ewelina okazała się doskonałym detektywem, ponieważ o autorce słyszałam, ale nie miałam przyjemności czytać jej powieści.Wybór książki był trudny, ale w końcu zdecydowałam się na Balladę o ciotce Matyldzie, którą miałam na oku już od dawna. tylko jakoś zawsze było nie po drodze...



Źródło: Lubimy Czytać
 Ciotka Matylda to energiczna, zawsze życzliwa starsza pani, która właśnie wybiera się na tamten świat. Próbuje na to przygotować swoją młodą krewną Joannę, nad którą trzymała pieczę po tragicznej śmierci jej rodziców. Umiera akurat, gdy Joanna jest w szpitalu i rodzi... małą Matyldę - przecież liczba Matyld musi się zgadzać :) Joanka czuje się opuszczona, zwłaszcza, że jej mąż buja się gdzieś po Antarktydach czy innych Spitsbergenach i bada nunataki. Wiecie co to? Ja też nie wiedziałam :D Jednak ciotka czuwa nad dziewczyną nawet z zaświatów. Zapisuje jej udział w sklepie, który przynosi niezłe dochody, a że jest dość specyficzny...no cóż... Poza tym zsyła jej Olcia i Przemcia, którzy na pierwszy rzut oka budzą postrach a na drugi... Przeczytajcie sami :D Życie Joanki powoli wraca na właściwe tory, gdy dostaje wiadomość, która wywraca je z powrotem do góry nogami. Na szczęście ciotka czuwa!

Mogłabym się przyczepić do kilku rzeczy. Na przykład, że postaci są mało wyraziste, ich warstwa psychologiczna nie jest wystarczająco pogłębiona. Na przykład do tego, że te wszystkie zbiegi okoliczności i sami praktycznie cudowni ludzie, którzy stają na drodze Joanki to już przesada. Że jest cukierkowo i słodko. Mogłabym, ale po co :D Bo, moi państwo, chyba ta jesienna aura za oknem (brrr... mamy jeszcze sierpień! gdzie to słońce?) sprawia, że mam ochotę wskoczyć pod koc z gorącą herbatką i czytać właśnie takie ciepłe i pełne optymizmu opowieści jak Ballada o ciotce Matyldzie. Te kilka słów doskonale opisują powieść pani Magdy: ciepła i pełna optymizmu. Czytało mi się ją tak przyjemnie, że przeczytałam ją w dwa dni, a to przy moim ostatnim "nieogarnięciu" jest nie lada wyczyn :) Opowieść snuje się sympatycznie i naprawdę wciąga, choć w sumie jest mocno przewidywalna :) Pomimo to lekturę zaliczam do udanych, bo czasem trzeba coś tak odprężającego, ku pokrzepieniu serc, przeczytać. No, przynajmniej ja muszę :D W każdym razie polecam jako lekką, sympatyczną, pozytywną lekturę. Ja na pewno sięgnę po więcej książek pani Magdy. Z takimi powieściami zima mi niestraszna :D

niedziela, 20 sierpnia 2017

Motylek - Katarzyna Puzyńska

Cześć!

Wow, miesiąc mnie tu nie było! Ostatnio trochę się dzieje w moim życiu, zmieniłam pracę i jestem na etapie ogarniania nowych obowiązków. Dlatego trochę (sporo) mniej czasu spędzam w sieci. Nie pisałam i (niestety) nie zaglądałam też do Was. Jeszcze trochę czasu minie, zanim wszystko opanuję, ale myślę, że już na tak długi czas bloga bez gospodyni nie zostawię. Przynajmniej taką mam nadzieję :P

Ale (jak mawia komisarz Kopp)! Do rzeczy! Dziś przedstawię Wam książkę, którą sporo z Was zapewne doskonale zna! Seria o Lipowie jest jedną z popularniejszych cykli w polskich kryminałach. Ja swoją przygodę zaczęłam od drugiego tomu, który dość mi się podobał, ale strasznie mnie irytowało powtarzanie imion i nazwisk wraz ze stopniami co 5 minut. Na szczęście w Motylku nie było to aż tak widoczne:)
Źródło: Lubimy Czytać

Lipowo - senna wioska, jakich wiele. Nic się tutaj nie dzieje. Największą atrakcją są przyjeżdżający w lecie turyści i lokalne ploteczki. Każdy każdego zna. W tej małej społeczności rozgrywa się tragedia. Na szosie zostaje znaleziona przejechana zakonnica. Sprawa wydaje się prosta, dlatego dostają ją do rozwiązania lokalni policjanci. Jednak w trakcie rutynowego dochodzenia wychodzą na jaw szczegóły przeczące teorii o przypadkowym potrąceniu. Wkrótce ginie kolejna osoba. Tym razem nie ma wątpliwości, że było to wyjątkowo brutalne morderstwo. Do pomocy lipowskim funkcjonariuszom zostaje przydzielona sławna komisarz kryminalna z Brodnicy. Sprawy posuwają się mozolnie naprzód, a na jaw wychodzą nowe tropy i fakty. Sprawy nie ułatwia fakt, że osoby, które poznajemy ma też swoje małe tajemnice, które lepiej, żeby pozostały w ukryciu. czy obie śmierci są ze sobą powiązane? Czy mieszkańcy Lipowa mogą spać spokojnie?

Zacznę może od postaci. Nie ma podziału na czarnych i białych bohaterów, nikt nie jest idealny. Może Daniel się taki wydaje, ale za to ma kilka nadprogramowych kilogramów. Co do reszty, to każdy ma swoje problemy, jakieś grzeszki na sumieniu czy sekrety, których nie chce zdradzić. Niektóre osoby były wybitnie irytujące, inne nieco naiwne, jeszcze inne zagubione. Biorąc pod uwagę, że autorka jest z wykształcenia psychologiem nieźle jej to wyszło. Choć w niektórych przypadkach troszkę przesadziła. Nie jestem pewna czy postać Ewki Rosół na przykład jest wiarygodna. Po takich przeżyciach zachowuje się wyjątkowo dziecinni, żeby nie powiedzieć głupio. Ale to może przez to, że wychowywała się bez matki, nie miała wzorca? 

Sama fabuła jest dość zagmatwana i do końca nie wiemy kto okaże się mordercą. Autorka podsuwa różne tropy, by je później zmylić. Okazuje się, że motywy sięgają w przeszłość i wszystko układa się w zgrabną całość. Pokazuje też jak toksyczne relacje w rodzinie wpływają na dzieci i co z tego może wyniknąć. Całość czyta się dobrze, możemy się przywiązać do niektórych postaci. Wydaje mi się, że autorka dobrze też oddała klimat małej, zamkniętej społeczności oraz ludzkich problemów: tu przemoc domowa, tam brak rodzica, jeszcze gdzieś indziej zdrada... To wszystko składa się na ludzkie życie.

Tę część czytało mi się lepiej niż drugi tom. Nie wykluczam, że sięgnę po inne :) Polecam miłośnikom literatury kryminalnej, zwłaszcza osadzonej na rodzimym podwórku.