sobota, 21 lutego 2015

Żony i córki - Elizabeth Gaskell

Cześć!

Lubię twórczość Elizabeth Gaskell. Do tej pory czytałam Północ i południe oraz Szarą Damę. Do tego niewielkiego zbiorku dołączyły ostatnio Żony i córki. I o ile Północ i południe mi się podobało, o tyle Żony i córki mnie zachwyciły! Niestety, autorka niespodziewanie opuściła ten świat, zanim zdążyła zakończyć powieść. Dzięki posłowiu wiemy jednak jak cała historia miała się zakończyć, choć bardzo żałuję, że nie dane mi było przeczytać tych scen w jej wydaniu. Cóż to byłby za finał!
Żony i córki to saga rodzinna o dość sporych rozmiarach. Poznajemy doktora Gibsona oraz jego córkę Molly. Doktor sam wychowuje dziecko, gdyż jego żona zmarła wiele lat wcześniej. Bardzo kocha swoją córkę, zresztą z wzajemnością. Ich więź jest bardzo silna. Gdy Molly dorasta, doktor Gibson doszedł do wniosku, że potrzebuje kobiecego przyjaciela, który wskazałby jej drogę i przygotował do dorosłego życia. Zaczyna myśleć o małżeństwie. Dla Molly jest to szok, tym większy, gdy dowiaduje się kim jest wybranka ojca. Pani Kirkpatrick również jest wdową z córką mniej więcej w wieku Molly. O ile dziewczyna nie cieszy się zbytnio na myśl o macosze, o tyle jest ciekawa swej nowej siostry. W rozterkach Molly pomaga jej Roger, syn dziedzica Hamleya. Ani doktor, ani Molly nie mogą przewidzieć jak wiele zamieszania w ich życiu wywoła pojawienie się nowej pani Gibson i jej córki Cynthii. 
Pomimo, wcześniej wspomnianych, sporych rozmiarów powieść czyta się świetnie. Bohaterowie zostali znakomicie wykreowani. Każdy z bohaterów jest pełnokrwisty, posiada własny, skomplikowany charakter. Molly i Roger zostali przedstawieni jako prawi ludzie, kierujący się zawsze poczuciem przyzwoitości. Cynthia i Osborne mimo wielu pozytywnych cech nie mają jednak tak wielu szlachetnych przymiotów. Pan Gibson jest szlachetny, sarkastyczny lecz mocno kochający. Pan Hamley jak sam o sobie mówi: "dużo szczeka, ale nie gryzie". Natomiast pani Gibson to człowiek wybitnie denerwujący, choć na początku myślałam, że będzie mnie bardziej irytowała. Jej sposób bycia, zachowanie jest okropnie dokuczliwe, m.in. wobec Molly, ale na swój sposób lubi pasierbicę. Nie można jej odmówić tego, że stara się równo traktować córkę i pasierbicę, ale moim zdaniem jest to powierzchowne. Chroni się w ten sposób przed złośliwymi językami, niż wynika to z potrzeby serca. Inne postacie również zostały wspaniale odmalowane.

Na uwagę zasługuje też cudowny język, jakim posługują się bohaterowie. Musze przyznać, że w tamtych czasach ludzie posiadali cudowną sztukę konwersacji. Zdania są tak pięknie ułożone, że aż zazdroszczę, iż sama nie potrafię posługiwać się słowem w taki sposób. Może właśnie dlatego tak mi się to podoba. Gaskell cudownie operuje słowem! Momentami jest ironiczna, zabawna, gdy trzeba - poważna.

Tak znakomita powieść doczekała się także znakomitego wydania. Trzeba przyznać, że Świat Książki się postarał. Wydanie jest piękne! Godne zawartości :)

Jestem absolutnie zakochana w tej książce i bardzo się cieszę, że mam przed sobą jeszcze kilka powieści autorstwa Elizabeth Gaskell. Aż chciałoby się powiedzieć - dziś już nikt tak nie pisze...

14 komentarzy:

  1. Zachęciła mnie! Koniecznie będę musiała sięgnąć po tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę! Myślę, że się nie zawiedziesz :)

      Usuń
  2. Jeśli chodzi o Elisabeth Gaskell, to póki co czytałam tylko "Ruth" i byłam z lektury zadowolona. Chętnie sięgnę również po tę książkę, zwłaszcza w tak pięknym wydaniu. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam to piękne wydanie i bardzo mnie kusi. Bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam w planach, w końcu to klasyka. A wydanie kusi ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rewelacyjne wydanie, jestem zakochana w tych "babkowych" kwiatkach:) Mam szczerą nadzieję, że uda mi się zapoznać z tym tytułem:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam jeszcze Gaskell, więc póki co, mogę się najwyżej zachwycać przepięknym wydaniem całej serii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zachęcam do zapoznania się z jej twórczością :)

      Usuń
  7. Ja z Gaskell mam problem - nie do końca potrafię powiedzieć, czy ją kocham, czy zaledwie lubię. "Cranford" - genialne, mogłabym czytać na okrągło, "Północ i południe" - nudne, nie przekonało mnie, nie zachwyciło, nie pozostawiło po sobie głębszego śladu, "Żony i córki" - świetny obraz angielskiej prowincji, cudowne postaci, głęboka analiza społeczeństwa, ale... nudnawe to z lekka. Skończyłam czytać i doszłam do wniosku, że nikt mnie nie zmusi do przebrnięcia przez to po raz drugi. Zbyt rozwlekłe, za mało dynamiczne. Lubię, gdy akcja snuje się powoli, ale tutaj snuje się zdecydowanie zbyt wolno. Ale poza tym książka jest naprawdę dobra, sugestywna. I tym sposobem właśnie nie wiem, co o Gaskell sądzić. Jak przeczytam "Ruth" i biografię Charlotty Bronte, to może się zdecyduję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Cranford" jeszcze przede mną. Faktycznie akcja nie pędzi, ale akurat tutaj mi to nie przeszkadzało :)

      Usuń