niedziela, 29 listopada 2015

Kadisz dla Ruth. O przyjaźni w czasie nienawiści - Kurt Witzenbacher

Cześć!

Dzięki uprzejmości Trinity z Marchewkowych Myśli trafiła do mnie książka Kurta Witzenbachera Kadisz dla Ruth z podtytułem O przyjaźni w czasie nienawiści. Książka ta, choć niewielkich rozmiarów zawiera w sobie ogromny ładunek emocji. 
Do kamienicy, gdzie mieszka rodzina narratora, małego chłopca, wprowadza się żydowska rodzina. Maluch cieszy się, bo w tej rodzinie jest dziecko. Pomimo, iż dziecko okazuje się dziewczynką, w dodatku dwa lata starszą od niego, szybko się zaprzyjaźniają. Razem się bawią, razem chodzą do synagogi lub na chrześcijańskie nabożeństwo dla dzieci. Żyją teraźniejszością i są szczęśliwi. Jednak nawet oni wyczuwają rosnącą niechęć społeczeństwa niemieckiego do Żydów. Niechęci, która z czasem zamieni się w nienawiść i okrucieństwo. 

Trudno mi pisać o tej książce. Jest napisana z perspektywy małego chłopca, dziecka, dlatego autor posługuje się bardzo prostym językiem. Nie jest jednak przez to ani odrobinę mniej wstrząsająca. A nawet wręcz przeciwnie. Przyjaźń, której nie dane było w pełni się rozwinąć, ukształtować. Przyjaźń brutalnie przerwana przez szykanowanie Żydów. Wiemy, jaki los spotkał Ruth, jej rodzinę oraz tysiące innych żydowskich rodzin. A przecież oni nie zrobili niczego złego. Nikogo nie skrzywdzili. Jak jeden człowiek może postąpić w tak okrutny sposób wobec innego człowieka, nawet dziecka? 

Nie wiem jak Autor to zrobił, ale jego opowieść jest zarazem smutna, przerażająca, piękna i niewinna... Krótka przyjaźń z małą żydowską dziewczynką zdeterminowała jego dalsze życie. Opisuje jak wraz ze swoją rodziną uczestniczył w żydowskich świętach oraz jak razem obchodzono święta chrześcijańskie. to piękny przykład tolerancji, zgodnego życia obok siebie dwóch kultur. Pokazuje także, że nie wszyscy Niemcy byli źli. Warto, naprawdę warto przeczytać tą książkę. Polecam serdecznie!

piątek, 27 listopada 2015

Między ustami a brzegiem pucharu - Maria Rodziewiczówna

Cześć!

Lubię czasem sięgnąć po nowości, ale równie chętnie czytam też starsze książki. Rodziewiczównę cenię, choć nie wszystkie jej książki podobały mi się tak samo - jedne mnie, inne bardziej. Między ustami a brzegiem pucharu wygrzebałam w pudle z książkami ciotki (nawiasem mówiąc znalazłam tam więcej interesujących pozycji, po które na pewno sięgnę).
Głównym motywem powieści jest historia miłości Niemca do Polki oraz jego przemiana wewnętrzna. Bo Wentzel nie jest spokojnym, statecznym człowiekiem. Gdy go poznajemy jest hulaką, próżniakiem, pochłoniętym jedynie kobietami i zabawą. Jest tak do chwili, gdy poznaje piękną Polkę - Jadwigę. Zrządzeniem losu okazuje się, że jest ona towarzyszką jego babki z polskiej strony (choć Wentzel chce zapomnieć o swoich polskich korzeniach i wścieka się, gdy mu się o nich przypomni). To dla młodej kobiety odnajduje babkę, która nawiasem mówiąc jest strasznie gderliwą (choć często słusznie) staruszką, choć w głębi serca jest dobra i posiada wiele tkliwości dla wnuka i wychowanków. Pod wpływem babki, Jadzi oraz jej brata,Wentzel nie wiedzieć, kiedy zmienia się. Zaczyna pracować, zrywa z kochankami i wrasta w polską ziemię. Chce zasłużyć na miłość Jadzi. Jednak jest pewien kłopot - dziewczyna ma narzeczonego. 

Historia sama w sobie jest ciekawa, choć bohaterowie, zwłaszcza na początku byli irytujący. Wentzel - wiadomo, hulaka. Jednak troszkę drażniła mnie gderliwość babki i niefrasobliwość Jasia, która dość mocno kontrastowała z powagą jego siostry. Troszkę też żal mi było Głębockiego, choć on też nie zachował się na końcu szlachetnie, ale jednak trochę jestem w stanie go zrozumieć. Podobała mi się dość postać Jadzi, mimo, iż skryta i nieufna to jednak dość wyrazista (choć w pewnych kwestiach jednak mogłaby się przełamać, no!). Na plus zaliczam także przemianę Wentzla (nawet przemianowano go na Wacława). 

Nie zaliczę tej książki do ulubionych autorstwa Rodziewiczówny, ale cieszę się, że ją przeczytałam.

środa, 25 listopada 2015

Szybki obiad, czyli "śmieci" :)

Cześć!

Jeśli zostało Wam mięso z rosołu, a nie macie czasu na szybki, wymyślny obiad to polecam "śmieci".

- ugotowane mięso, np. z rosołu
- cebula
- czosnek
- kawałek papryki
- ewentualnie pieczarki
- sól, pieprz bądź inne przyprawy (jakaś wegeta czy coś)
- obowiązkowo oregano
Mięso obieramy, cebulę, paprykę, ewentualnie pieczarki kroimy i podsmażamy z przeciśniętym przez praskę czosnkiem, dodajemy mięso i przyprawy. Chwilkę razem smażymy. Podajemy z ziemniaczkami i surówką. Najważniejszą rzeczą w tej potrawie jest (oprócz mięsa oczywiście) jest oregano. Można pominąć pieczarki, bez papryki w sumie też się obejdzie, ale oregano musi być. To ono dodaje smaku i aromatu całej potrawie :)

niedziela, 22 listopada 2015

Pan Darcy nie żyje - Magdalena Knedler

Cześć!

Bardzo lubię prozę Jane Austen, a Dumę i uprzedzenie wprost uwielbiam. Ekranizację również, zwłaszcza tę z 1995 roku! Jednak zawsze, gdy ktoś pisze coś na motywach tych książek, podchodzę ostrożnie (choć mam ochotę na Śmierć przybywa do Pemberley). Trafiłam jednak na książkę, która bardzo luźno nawiązuje do tej książki, a właściwie do ekranizacji. Obydwu. 
Ekipa filmowa po raz kolejny porwała się na pomysł ekranizacji powieści Jane Austen Duma i uprzedzenie. Jednak ta miała być inna niż wszystkie. Jednym ze sztandarowych przykładów był Peter Murphy, który miał zagrać Darcy'ego. Blondyn. Z lokiem. Który wkurzał absolutnie wszystkich. I którego absolutnie nikt nie widział jako pana Darcy'ego. Na planie w Krainie Jezior aktor ginie. Skacze z tarasu na bruk. Skacze? Czy aby na pewno? Czy może ktoś go popchnął? Biorąc pod uwagę, że praktycznie nikt go nie lubił, a wręcz wiele osób miałoby doskonały motyw teoria o samobójstwie nie była zbyt prawdopodobna. Do akcji wkracza policjant Jack Valenti, którego łączy wspólna tajemnica z .... Nieeee, przeczytajcie sami :)

Pan Darcy nie żyje to kryminał, w którym wszyscy mają swoje tajemnice, które odkrywamy powolutku, krok po kroku. Wydarzenia z przeszłości, od których nie da się uciec, wstydliwe znajomości czy zachowania w filmowym światku nie należą do rzadkości, jednak nikt nie chce, aby ujrzały światło dzienne, a tym samym zszargały im reputację. Oprócz kryminalnej intrygi mamy też wątek przyjaźni w tym zakłamanym środowisku oraz wątek miłości (bardzo ładny moim zdaniem :)). Wszystko składa się na bardzo przyjemną całość. Nie jest to wybitna powieść, ale to taka fajna lektura dla relaksu. Smaczku nadają liczne odniesienia do Jane Austen oraz jej ekranizacji.

piątek, 20 listopada 2015

Z dala od zgiełku (2015)

Cześć!

Jaki piękny film obejrzałam :) Niedawno przeczytałam powieść Thomasa Hardy'ego Z dala od zgiełku i miałam ogromną ochotę zmierzyć się z ekranizacją. Dodajmy, z najnowszą ekranizacją, bo wcześniejszej z 1967 roku nie oglądałam.
Źródło: Filmweb
Fabuły streszczać nie będę, można poczytać na stronie Filmweb, bądź w poście dotyczącym książki. No dobra, może trzy słowa :) Betsaba Everdene dziedziczy farmę po stryju. Mimo, że nie szuka męża, jest niezależna, to o jej względy stara się trzech mężczyzn. 

Zacznę może od obsady, która wg mnie wypadła całkiem nieźle. Carey Mulligan jako panna Everdene pięknie pokazała przemianę swej bohaterki. Na początku żywiołowa i niezależna, ciesząca się życiem, później zmieniona, jakby przybyło jej o wiele więcej lat, przygaszona, spokojna. Pan Boldwood był przyzwoity, tzn. wkurzający (no bo wcale nie patrzył na uczucia dziewczyny, chciał ją poślubić i tylko to się liczyło, jego obsesja). Troy też wkurzający na maksa czyli też wypadł dobrze :) No i Matthias Schoenaerts (czy ktoś wie jak się wymawia to nazwisko!!!???), czyli Gabriel... Ach, Gabriel... (tu zastygam z rozmarzonym wyrazem twarzy)... Jest wspaniały. Jak on ją kocha... Bez spektakularnych, pustych gestów, za to cicho, spokojnie i niezmiennie. To się nazywa Miłość. A końcowa scena jest absolutnie cudowna :)

Należy zwrócić uwagę także na świetne kostiumy. Niebieska suknia Betsaby bardzo mi się podobała, jaką ona ma figurę, ach!!! Tylko gorsetu nie zazdroszczę :D W każdym razie kostiumy, moim zdaniem, oddawały klimat epoki. Poza tym muzyka - również doskonale pasowała do filmu. Kawał dobrej roboty odwalono przy jego kręceniu. Naprawdę podobał mi się ten film. Polecam zarówno książkę, jak i ekranizację!

wtorek, 17 listopada 2015

Piosenka z musicalu Le Roi Soleil

Cześć!

Nie tak dawno pisałam Wam o musicalu, który obejrzałam, mianowicie Le Roi Soleil. Dziś przedstawiam jeden z utworów z tegoż przedstawienia. Jest cudowny :)

Źródło: youtube

piątek, 13 listopada 2015

Z dala od zgiełku - Thomas Hardy

Cześć!

Z dala od zgiełku to moje trzecie spotkanie z twórczością Thomasa Hardy'ego. Na tą konkretną książkę miałam ochotę ze względu na to, że zrobiło się o niej głośno za sprawą ekranizacji i nowego, pięknego wydania. Ekranizacji jeszcze nie oglądałam, ale mam ją w planach i już nie mogę się doczekać.
Betsaba Everdene jest piękną, energiczną młodą kobietą, może nieco niedojrzałą, która po śmierci wuja obejmuje zarząd nad farmą. Nie myśli o wyjściu za mąż, chce sama się wszystkim zajmować. Jednak na jej drodze stanie trzech mężczyzn, którzy zapragną jej na swoją żonę. Miłosne dylematy stanowią jednak tylko część tej książki. Hardy opisuje życie na osiemnastowiecznej prowincji, ówczesnych ludzi oraz ich zajęcia.

Mój opis jest dość skąpy, jednak nie zrażajcie się tym. Chciałam zwrócić większą uwagę nie tylko na treść, ale także na formę. Już przy okazji Powrotu na wrzosowisko pisałam, że Hardy wspaniale operuje słowem. Jego zdania same w sobie są piękne, porównania wręcz artystyczne. Taka forma wymaga jednak od czytelnika pewnej uwagi. Zwłaszcza na początku sprawia to pewną trudność, jednak później przyzwyczajamy się do tego języka. 

Hardy wspaniale opisuje ludzkie namiętności oraz różne rodzaje miłości. Miłość Oaka jest czysta, szczera i uczciwa. Wynosi szczęście wybranki ponad szczęście własne. Wzruszającym przykładem jest to, jak Gabriel zadbał o brogi zboża przed zbliżającą się burzą, choć zgoła kto inny powinien się tym martwić. Miłość Boldwooda zaś bardziej zbliżona jest do obsesji i chęci posiadania drugiej osoby, bez względu na jej uczucia w stosunku do niego. Miłość Troya jest za to raczej początkową zabawą, później namiętnością, by zakończyć się wyrachowaniem. Te trzy miłości będą mieć ogromny wpływ na życie młodej kobiety i uczynią ją osobą doświadczoną przez los, poważną i spokojną. 

Muszę przyznać, że bardzo podobała mi się ta książka i nie mogę się doczekać, aż obejrzę ekranizację.

środa, 11 listopada 2015

Wołanie kukułki - Robert Galbraith

Cześć!

Dziś jest szczególny dzień, rocznica odzyskania Niepodległości przez naszą Ojczyznę. Warto pamiętać o tym, że po tylu latach niewoli wreszcie znów zaistnieliśmy na mapie Europy! 

***

Dziś również skończyłam słuchać audiobooka, czytanego przez Maćka Stuhra Wołanie kukułki, autorstwa Roberta Galbraitha (czyli J.K. Rowling).
Źródło: Lubimy Czytać

W pewną zimową noc, znana supermodelka Lula Landry, skacze przez okno z trzeciego piętra i ginie na miejscu. Jako, że miała problemy psychiczne, a w mieszkaniu nie znaleziono żadnych śladów, zarówno media, jak i policja przyjmują, że to było samobójstwo. Czy aby na pewno? Do Cormorana Strike'a, prywatnego detektywa z problemami natury finansowej i osobistej, zgłasza się przyrodni brat modelki, który twierdzi, że Lula nie popełniła samobójstwa, tylko ktoś ją zamordował. Strike, wraz ze swoją nową tymczasową asystentką Robin, zaczynają śledztwo, w którym wyjdą na jaw rzeczy, które niektórzy za wszelką cenę starają się ukryć. Czy to naprawdę było morderstwo? A jeśli tak, to czy uda im się namierzyć szaleńca?

Muszę przyznać, że słuchanie tej książki było przyjemnością, choć nadal twierdzę, że wolę papierowe książki :) na początki trochę drażniła mnie maniera Macieja Stuhra, ale jak już przywykłam słuchało mi się całkiem dobrze. W ogóle jestem pod wrażeniem dykcji aktorów decydujących się na czytanie audiobooków :)

Bardzo podobały mi się kreacje głównych bohaterów. Cormoran, był nieco szorstki w obejściu, ale należy pamiętać, że jest byłym wojskowym, więc ta szorstkość idealnie do niego pasuje. Jest twardym człowiekiem, nie lituje się nad sobą z powodu swojego kalectwa ani nie unosi się pychą z powodu swego ojca. Jest dumnym człowiekiem, ale w innym sensie - jest dumny ze swej niezależności. Robin z kolei szalenie polubiłam, zupełnie nie pasuje do Strike'a a paradoksalnie świetnie się uzupełniają! Oboje tworzą niesamowity duet, który bardzo przypadł mi do gustu. Świat, w którym obracała się Lula został (moim zdaniem, dobrze oddany. Modelki, aktorzy, piosenkarze nie mogą zrobić kroku, żeby nie śledził ich tabun paparazzi uganiających się za dobrym zdjęciem. To straszne życie... Sama zagadka była ciekawa oraz dobrze skonstruowana. Przy okazji wychodzi na jaw także zbrodnia z przeszłości, co jest atutem tej powieści. Generalnie polecam wielbicielom kryminałów.

niedziela, 8 listopada 2015

Lody dla królowej - Anthony Capella

Cześć!

Mam dla Was dzisiaj lody. Nie byle jakie, bo te przeznaczone dla królewskiego podniebienia. Oto Lody dla królowej autorstwa Anthony'ego Capella.
Francuski rogalik i angielska herbata pasują do tej książki idealnie :)
Lody dla królowej to historia opowiadana przez dwójkę głównych bohaterów. Jednym jest królewski cukiernik Carlo Demirco, pochodzący z biednej rodziny, tworzący wyśmienite lody, który trafia na dwór Króla Słońce. Jest on zakochany w Ludwice de Keroualle, pięknej, pochodzącej ze świetnej rodziny, jednak ubogiej dwórce księżnej Henrietty (siostry króla Karola II, władcy Anglii). Jednak Ludwika nie odwzajemnia uczuć Carlo. Los (a właściwie Ludwik XIV) chce, aby oboje po śmierci Henrietty zostali wysłani do Francji, aby tam pracować na rzecz sojuszu francusko-angielskiego dotyczącego wiary i wojny z Holendrami. Czy ta misja zbliży ich do siebie? Jak odnajdą się na nowym dworze? Czy Ludwika poradzi sobie wśród dworskich intryg?

Trochę się obawiałam tej książki, jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie. Okazało się, że historia Carlo i Ludwiki bardzo mnie wciągnęła. Również intrygi, walka o wpływy były wspaniale odmalowane. Co do głównych postaci miałam mieszane uczucia. Oboje ewoluowali w czasie trwania powieści. Choć w przypadku Ludwiki nie można mieć pewności, w którym momencie zaczęła grać na serio w tej wojnie dyplomatycznej. Czy w chwili, gdy oddała się królowi? Czy może dużo, dużo wcześniej, a jej opór również był grą? A może jednak nie i dopiero od pamiętnej chwili, gdy uległa, przestała oglądać się na innych?  Chyba bardziej do gustu przypadł mi Demirco. On też się zmieniał. na początku w ogóle nie rozumiał, moim zdaniem, dworskiego życia i uważał, że najważniejszą rzeczą na świecie są jego lody. Później nieco zmądrzał, choć chyba dopiero na samym końcu stał się naprawdę inną osobą. 

Po lekturze doszłam do wniosku, że ja nie nadawałabym się do polityki, natomiast Ludwika była chyba urodzonym strategiem. Te wszystkie intrygi, walki o wpływy, wszystko było nadzwyczaj skomplikowane i naprawdę trzeba być bardzo inteligentnym i nawet przebiegłym, aby się w tym wszystkim odnaleźć. Książkę polecam, jak najbardziej.

piątek, 6 listopada 2015

Makaron z dynią

Cześć!

Dziś podam Wam przepis na świetny makaron w jesiennej oprawie. Taki makaron jest syty i niestety dość kaloryczny, ale za to bardzo smaczny. Przepis znalazłam w jednej z gazet i trochę zmodyfikowałam. Oto moja wersja (przepis na 2 porcje):

- makaron wstążki
- 2 laski kabanosów z piersi kurczaka
- 10-15 dag pieczarek
- pół cebuli
- ząbek czosnku
- pół małej dyni
- sól, pieprz oraz tymianek
- łyżka bądź dwie startego żółtego sera
- kilka łyżek śmietany (ja dałam 12%)
- ewentualnie natka pietruszki
Cebulkę kroimy i podsmażamy na oleju, dodajemy zgnieciony lub pokrojony czosnek oraz pokrojone pieczarki, solimy, pieprzymy, chwilę smażymy. Dodajemy pokrojone w plasterki kabanosy. Po chwili dodajemy obraną i pokrojoną w kostkę dynię. Chwilkę smażymy, następnie dolewamy odrobinkę wody i dusimy, aż wyparuje. Dolewamy śmietanę, doprawiamy tymiankiem, dodajemy jeśli trzeba jeszcze soli bądź pieprzu. Na koniec dajemy ser, gdy się rozpuści sos jest gotowy.

Makaron gotujemy według przepisu na opakowaniu. Polewamy sosem i natychmiast podajemy. Można posypać natką pietruszki.


poniedziałek, 2 listopada 2015

Nietykalni (2011)

Cześć!

Jakoś rzadko teraz oglądam filmy. W zeszłym miesiącu obejrzałam jeden, wcześniej przez długi czas w ogóle nic. Listopad zaś rozpoczęłam od Nietykalnych. Już kiedyś widziałam ten film, ale że mi się spodobał to chętnie go sobie odświeżyłam (zwłaszcza, że już trochę rzeczy zapomniałam).
Źródło: Filmweb
Nietykalni to film, który powstał w oparciu o prawdziwą historię. Sparaliżowany milioner szuka człowieka na stanowisko opiekuna. Z pośrednictwa pracy trafia do niego Driss, chłopak z kryminalną przyszłością, który przyszedł w zasadzie tylko po podpis, że go nie chcą. A jednak Philippe decyduje się go zatrudnić na okres próbny. Chłopak z niechęcią zaczyna wykonywać swoje nowe obowiązki, jednak z upływem czasu między mężczyznami zawiązuje się nić porozumienia, która przekształca się powoli w coraz większą sympatię. Driss nie jest specjalnie empatyczny, ale może właśnie to, że nie trzęsie się nad Philippem, a wręcz zapomina o jego niepełnosprawności (scena z telefonem) sprawia, że mężczyzna zaczyna czuć się człowiekiem a nie tylko kaleką. Mimo, że z dwóch krańcowo różnych światów, nasi bohaterowie świetnie się dogadują i czerpią radość z życia oraz tej przyjaźni.

Pomimo tego, że film w zasadzie powinien być smutny, bo tematyka do radosnych nie należy, to jednak został przedstawiony w formie komedii. Moim zdaniem to doskonały pomysł. Zwłaszcza, że nie jest to komedia z tych głupawych, ale raczej taka słodko-gorzka. Są sceny naprawdę zabawne, jak choćby ta w operze, gdzie śmiałam się do łez, są też smutne i melancholijne. Jednak daje nadzieję na to, że nawet w skrajnie trudnych sytuacjach można znaleźć oparcie w przyjaźni, a także znaleźć miłość. Chyba wszyscy już znają ten film, jeśli jednak nie to polecam.