Dziś chciałabym opowiedzieć o kolejnej z książek sióstr Brontë - tym razem Anne - Lokatorka Wildfell Hall. Biorę ostatnio udział w wyzwaniu, które wymyśliła Elenkaa_ Stare, dobre czasy i ta powieść idealnie wpasowuje się w ten okres i klimat!
Powieść opowiada dzieje młodej, ale doświadczonej przez życie kobiety. Helen wyszła za mąż z miłości, przymykając oko na wady przyszłego męża, a nawet ciesząc się na to jak jej miłość i pomoc go zmienią, uszlachetnią. Zawiodła się jednak okrutnie, gdyż małżeństwo nie przyniosło jej satysfakcji. Zamiast tego zaś cierpienie i ból. Poznajemy Helen, gdy wraz z małym synkiem zamieszka w ponurym Wildfell Hall. Kobieta pragnie spokoju, jednak sąsiedzi zaintrygowani nową postacią w ich nudnym środowisku postanawiają - mimo jej rezerwy - wciągnąć ją w towarzyskie życie. Jednak przeszłość nie daje o sobie zapomnieć.
Autorka zastosowała bardzo ciekawy zabieg. Cała powieść jest jakby listem Gilberta Markhama do swego szwagra. W środku znajdziemy także prawie cały pamiętnik Helen, z którego dowiadujemy się o jej smutnej historii oraz kilka z jej listów do brata. Daje to interesujący efekt. Na uwagę zasługuje też język powieści - jest wspaniały. Bohaterowie potrafili tak pięknie ubierać myśli w słowa! Majstersztyk.
Helen jest osobą na wskroś moralną, żyjącą nadzieją na wieczne szczęście. Potrafi kochać, jest odpowiedzialna. Wykazuje zadziwiający w tamtych czasach hart ducha, silną wolę i odwagę zarówno w słowach, jak i w czynach Może jest troszkę zbyt idealna? Mnie to jednak nie przeszkadza. Dla mnie jest naprawdę godna podziwu. Jeśli mam być szczera to troszkę irytowała mnie za to postać Gilberta. Z jednej strony jest taki dobrze wychowany, a z drugiej porywczy i dający się ponieść emocjom. Ja rozumiem, że był zakochany i wzburzony wydarzeniami, których był świadkiem, ale nie usprawiedliwia to do końca czynu jakiego się dopuścił (uderzenie Fredericka, który nie wiedział o co właściwie chodzi). Powieść ukazuje nam także kilka innych ciekawych postaci, wzbudzających naszą sympatię bądź antypatię.
W każdym razie książka bardzo mi się podobała. Bardzo lubię tego typu książki i nie zawiodłam się i tym razem. Przytoczę tylko jeszcze cytat, który szczególnie mi się podoba i nawet w obecnych czasach coś w nim jest. rzecz tyczy się wywodu, jakim ciotka Maxwell uraczyła Helen jeszcze przed poznaniem Huntingdona. Oto on:
Nie chełp się i miej się na baczności. Strzeż swych oczu i uszu jako bram do swego serca i pilnuj swych ust, aby nie zdradziły cię w chwili zapomnienia. Dopóki nie poznasz i nie rozważysz należycie charakteru swojego adoratora, wszelkie uprzejmości z jego strony przyjmuj chłodno i bez emocji. Nasamprzód przyjrzyj się jego wnętrzu i kochaj dopiero wtedy, gdy spodoba ci się to, co widzisz. Niech twoje oczy będą ślepe na wszystkie jego przymioty zewnętrzne, a uszy głuche na bezwartościowe pochlebstwa i dowcipne uwagi, które nie są niczym innym, jak podstępnymi sztuczkami mającymi usidlić nieprzezorną ofiarę i doprowadzić ją do zguby. Pierwszą rzeczą, której powinnaś szukać są zasady moralne, po nich stoi rozsądek, szacunek innych i godziwy majątek. Nie wiesz, jak wielkie spotkałoby Cię nieszczęście, gdybyś poślubiła nawet najprzystojniejszego, najbardziej utalentowanego i najdowcipniejszego człowieka na ziemi i potem odkryła, że jest on zatwardziałym grzesznikiem lub zwykłym głupcem (Anne Brontë, Lokatorka Wildfell Hall,wyd MG 2012, s. 147-148)