Od dłuższego czasu miałam ochotę zapoznać się z historią Elizabeth Gaskell Północ i południe. Książkę już przeczytałam i pisałam o niej TUTAJ, teraz zaś przyszedł czas na serial produkcji BBC z 2004 roku.
Krótko o fabule. Rodzina Hale, po zmianie przekonań ojca,przeprowadza się z sielskiego południa na przemysłową północ kraju. W Milton spotkają się z zupełnie innym życiem, które na początku budzi niechęć i tęsknotę za zielonym Helston. Poznają tu ludzi pracy stojących po dwóch stronach barykady: pracodawców i pracowników. Obu tym stronom trudno się porozumieć, wybucha strajk, który będzie miał poważne konsekwencje. Pośród tych wydarzeń rodzina Hale musi odnaleźć swoje miejsce. W takich warunkach spotykają się Margaret Hale (Daniela Denby-Ashe) i John Thornton (Richard Armitage), fabrykant, który o wszystko musiał walczyć. Człowiek twardy lecz sprawiedliwy i nie pozbawiony serca. Na początku znajomości panna Hale nie darzy Johna zbytnią sympatią. Jednak poznawszy go bliżej zmienia swoją opinię o nim. Nie sposób zamieścić w krótkiej notatce wszystkich wątków, nie chcę zresztą odbierać nikomu przyjemności oglądania.
Źródło: youtube
Jestem oczarowana! Klimat filmu przez większą część jest dość posępny, ale przez to doskonale oddaje atmosferę Milton. Stosunki pracodawców i pracowników są ukazane przez pryzmat niezrozumienia. Obie strony mają swoje racje, ale nie potrafią się między sobą komunikować przez co powstają trudne do rozwiązania sytuacje. Sama historia Johna i Margaret jest po prostu piękna. Bardzo podoba mi się przemiana jaka zachodziła w obu postaciach. Wspaniale było obserwować jak się zmieniają. Aktorzy zostali doskonale dobrani. Podobała mi się też postać Higginsa, człowieka równie twardego jak Thornton, czasem porywczego, ale w gruncie rzeczy dobrego człowieka. Nie mogę nie wspomnieć o pani Thornton. Cóż to była za kobieta! Może nie budziła specjalnej sympatii, zwłaszcza biorąc pod uwagę sposób traktowania Margaret, jednak jestem w stanie ją zrozumieć i pewnie na jej miejscu zachowałabym się tak samo. Jedno nie ulega wątpliwości - ta twarda kobieta bardzo kocha swojego syna. Uwielbiam scenę, gdy John zasnął przy pracy a ona podeszła i przykrywszy go swym szalem pogłaskała go po głowie. Ten gest to kwintesencja matczynej miłości i troski. Nie mogę nie wspomnieć o końcowej scenie na dworcu kolejowym. Ach, uwielbiam romantyzm w tym wydaniu!
Co tu dużo mówić, zakochałam się w tym serialu i będę do niego wracać.
Jeeej, bardzo cieszę się, że serial Ci się spodobał. :) Zresztą to nic dziwnego, bo mało komu nie przypadł do gustu. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo mi się spodobał!!! Cudo!
Usuń