Cześć!
Jakiś czas temu zostałam zaproszona przez Ejotka do zabawy z indywidualnym wyzwaniem czytelniczym. dostałam za zadanie przeczytać jedną z książek pani Magdaleny Witkiewicz.
Źródło: Ejotek |
Ewelina okazała się doskonałym detektywem, ponieważ o autorce słyszałam, ale nie miałam przyjemności czytać jej powieści.Wybór książki był trudny, ale w końcu zdecydowałam się na Balladę o ciotce Matyldzie, którą miałam na oku już od dawna. tylko jakoś zawsze było nie po drodze...
Źródło: Lubimy Czytać |
Ciotka Matylda to energiczna, zawsze życzliwa starsza pani, która właśnie wybiera się na tamten świat. Próbuje na to przygotować swoją młodą krewną Joannę, nad którą trzymała pieczę po tragicznej śmierci jej rodziców. Umiera akurat, gdy Joanna jest w szpitalu i rodzi... małą Matyldę - przecież liczba Matyld musi się zgadzać :) Joanka czuje się opuszczona, zwłaszcza, że jej mąż buja się gdzieś po Antarktydach czy innych Spitsbergenach i bada nunataki. Wiecie co to? Ja też nie wiedziałam :D Jednak ciotka czuwa nad dziewczyną nawet z zaświatów. Zapisuje jej udział w sklepie, który przynosi niezłe dochody, a że jest dość specyficzny...no cóż... Poza tym zsyła jej Olcia i Przemcia, którzy na pierwszy rzut oka budzą postrach a na drugi... Przeczytajcie sami :D Życie Joanki powoli wraca na właściwe tory, gdy dostaje wiadomość, która wywraca je z powrotem do góry nogami. Na szczęście ciotka czuwa!
Mogłabym się przyczepić do kilku rzeczy. Na przykład, że postaci są mało wyraziste, ich warstwa psychologiczna nie jest wystarczająco pogłębiona. Na przykład do tego, że te wszystkie zbiegi okoliczności i sami praktycznie cudowni ludzie, którzy stają na drodze Joanki to już przesada. Że jest cukierkowo i słodko. Mogłabym, ale po co :D Bo, moi państwo, chyba ta jesienna aura za oknem (brrr... mamy jeszcze sierpień! gdzie to słońce?) sprawia, że mam ochotę wskoczyć pod koc z gorącą herbatką i czytać właśnie takie ciepłe i pełne optymizmu opowieści jak Ballada o ciotce Matyldzie. Te kilka słów doskonale opisują powieść pani Magdy: ciepła i pełna optymizmu. Czytało mi się ją tak przyjemnie, że przeczytałam ją w dwa dni, a to przy moim ostatnim "nieogarnięciu" jest nie lada wyczyn :) Opowieść snuje się sympatycznie i naprawdę wciąga, choć w sumie jest mocno przewidywalna :) Pomimo to lekturę zaliczam do udanych, bo czasem trzeba coś tak odprężającego, ku pokrzepieniu serc, przeczytać. No, przynajmniej ja muszę :D W każdym razie polecam jako lekką, sympatyczną, pozytywną lekturę. Ja na pewno sięgnę po więcej książek pani Magdy. Z takimi powieściami zima mi niestraszna :D
Czytałam "Balladę..." i również dałam się ponieść spokojnemu rytmowi tej "snującej się" (dobre określenie) narracji. Nie jest to jakiś mój ulubiony typ książki, ale zachowałam ją bardzo ciepło w pamięci i dobrze się bawiłam. Fajnie, że Tobie też się podobała :)
OdpowiedzUsuńJa zimą nie mam instynktu samozachowawczego i zaczytuję się w sagach norweskich i ogółem skandynawskiej literaturze. Jakoś samo tak wychodzi. Może muszę sobie zrobić listę "cieplejszych" książek na ten rok ;)
Pozdrawiam,
Ewelina z Gry w Bibliotece
Ty widzę wybierasz lektury zgodne z porą roku :)
UsuńOsobiście czasem lubię sięgnąć po coś tak lekkiego i przyjemnego do czytania. Niestety tak jak ty do tej pory nie miałam okazji przeczytać nic pani Magdaleny Witkiewicz. Widzę jednak, że powinnam nadrobić zaległości w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Z mojej biblioteki
Jak będziesz mieć ochotę na lekką, odprężającą lekturę to spokojnie polecam tę książkę :)
UsuńJa też czytałam w ramach wyzwania Ejotka książkę Magdaleny Witkiewicz. ;)
OdpowiedzUsuńZ Ejotka jest świetny detektyw i ma głowę pełną pomysłów :D
Usuń