wtorek, 11 lutego 2014

Śniadanie u Tiffany'ego - film

Cześć!

W styczniu obejrzałam tylko jeden film, ale za to taki, który naprawdę mi się spodobał :) Nie wiem w czym tkwi urok starych filmów (może w tym, że nie ma tam krwawych wizji, seksu co drugą scenę czy brutalności co krok?), ale lubię je od czasu do czasu obejrzeć. Nie wiem jakim cudem do tej pory nie obejrzałam Śniadania u Tiffany'ego... W pewnym momencie stwierdziłam, że najpierw przeczytam książkę a dopiero później zapoznam się z filmem. Tak zrobiłam. Na początku stycznia przeczytałam książkę, zaś końcem miesiąca obejrzałam jej adaptacje, dodajmy - dość luźną adaptację. 

Śniadanie u Tiffany'ego opowiada historię pisarza (Georg Peppard), który wprowadza się do kamienicy, w której mieszka Holly (Audrey Hepburn) - młoda dziewczyna, utrzymująca się dzięki bogatym adoratorom. Co wyniknie z tej znajomości? Podejrzewam, że większość z Was już dawno zna tę historię, ale tych, którzy jakimś cudem jej nie widzieli serdecznie ją polecam. Zwłaszcza, że miejscami jest bardzo zabawna np. (scena, gdy Holly jest pierwszy raz w bibliotece), jak i wzruszająca (np. poszukiwanie kota). Generalnie ma w sobie to coś, ogląda się ją z wielką przyjemnością. Co do aktorów, to są oni świetnie dobrani, jakby stworzeni do tej roli.

Jak już wcześniej wspomniałam adaptacja powieści Capote'a jest dość luźna, wprowadzono wątki, których w książce nie było, niektóre pominięto, inne zaś zmieniono zupełnie. Moim zdaniem z korzyścią dla filmu (nie umniejszając rozwiązań, które zastosował autor, ale ja chyba jestem zbyt sentymentalna :D). Chyba faktycznie lepiej najpierw zapoznać się z książką a później z filmem. Polecam!

Więcej o filmie TU

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz