czwartek, 28 września 2017

Życie prywatne elit władzy PRL - Sławomir Koper

Cześć!

Sławomir Koper jest znanym autorem publikacji z zakresu historii, głównie dwudziestolecia międzywojennego. Ja nie miałam jeszcze okazji go poznać, więc tym bardziej ucieszyłam się, gdy mogłam pożyczyć jego książkę od Przyjaciółki. 
Tym razem autor wziął na tapetę okres PRL i postaci związane z władzą, ale nie typowych, najwyższych jej przedstawicieli. Niemniej osoby te okazały się bardzo ciekawe. 

Maciej Szczepański, zwany Krwawym Maćkiem, jako szef Komitetu do spraw Radia i Telewizji okazał się postacią niezwykle barwną. W skrócie można powiedzieć, że był to kobieciarz nie stroniący od alkoholu, ale o słabej tolerancji na niego. A przy tym żelazną ręką trzymał swoich ludzi i w pewnym stopniu naprawdę przysłużył się rozwojowi telewizji. Bardzo niejednoznaczna postać - podobnie jak pozostali bohaterowie niniejszej książki.

Jarosława Iwaszkiewicza chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. Jednak z rozdziału jemu poświęconemu dowiedziałam się mnóstwa ciekawych informacji. Nie powiem, niektóre nieco mnie zszokowały :) To chyba najciekawsza część tej książki. 

Włodzimierz Sokorski to dopiero było ziółko :) Jak pisze Koper uwielbiał kobiety. Trzeba przyznać, że w tamtych czasach miano dość swobodne podejście do życia erotycznego, przynajmniej towarzyszy partyjnych. Oprócz miłosnych ekscesów Sokorski był też m.in. wiceministrem kultury i sztuki, gdzie całkiem dawał sobie radę. 

Kolejną barwną postacią był Bolesław Piasecki. Następna niejednoznaczna postać. Jego historia jest z tych przygnębiających. Ciężko ocenić jego zachowanie, bo czystego sumienia to on na pewno nie miał, jednak zapłacił słoną cenę za swoje poglądy. Gorzka historia. 

Bardzo ciekawa była także opowieść o Adamie Ważyku, jednym z głównych poetów i zwolenników komunizmu do czasu... W 1955 roku pod wpływem m.in. sytuacji na Nowej Hucie powstał Poemat dla dorosłych, który zatrząsł całym krajem. Ciekawe, że tamtych czasach udało mu się coś takiego opublikować...

Ostatni rozdział dotyczy polskiego dyplomaty Jerzego Putramenta. Należał do stowarzyszenia Żagary (jak m.in. Czesław Miłosz), ale nie był nigdy wybitnym poetą. Cały czas szukał swojej szansy, aż wreszcie znalazł swoją niszę w partii komunistycznej. 

Podoba mi się w jaki sposób Koper potraktował swoich bohaterów. Nie są to postaci papierowe, czarne albo białe. Autor ukazuje cały szereg subtelnych odcieni szarości. Poza tym opisuje wydarzenia i ludzi, o których dotychczas nie miałam pojęcia. A robi to dość zręcznie, przystępnie dla czytelnika. To również ciekawy obraz epoki, gdzie przeciętny obywatel musiał zadowolić się szarą egzystencją, natomiast elity na takową nie mogły narzekać. Jednak był jedna rzecz, która mnie raziła, mianowicie kilka razy zdarzyły się błędy w imionach. Na jednej stronie jakaś postać miała na imię Władysław, na innej Wiesław... No cóż...

W każdym razie osobom chcącym dowiedzieć się więcej na temat osobistości PRLu i ich życia prywatnego polecam jak najbardziej. Innych może nieco znużyć.

poniedziałek, 25 września 2017

Pasta alla Norma

Cześć!

W jednym z folderów reklamowych znanej sieci supermarketów znalazłam przepis na makaron z bakłażanem. Dawno nie jadłam tego warzywa, a miałam ochotę na coś włoskiego, więc zakupiłam potrzebne składniki i zabrałam się do roboty :) Przepis pochodzi ze słonecznej Sycylii.

Potrzebujemy
- makaron bavette (może być klasyczne spaghetti)
- olej bądź oliwa
- mały bakłażan
- kubeczek ricotty (100 g)
- puszka krojonych pomidorów
- 2 ząbki czosnku
- papryczka chilli (ja miałam ostrą paprykę w proszku)
- świeża bazylia (dałam suszoną)
- sól, pieprz
- w przepisie była natka pietruszki, ale ja nie dałam
Makaron ugotować według przepisu na opakowaniu. Bakłażan należy pokroić w cienkie plastry, podsmażyć na patelni, osączyć z oleju na papierowym ręczniku, a - gdy ostygnie - pokroić w paski. Na osobnej patelni na oleju/oliwie podsmażamy pokrojony czosnek, paprykę i bazylię, dodajemy pomidory i smażymy aż sos zgęstnieje. Doprawiamy i dodajemy bakłażan. Mieszamy z makaronem, na końcu dajemy rozdrobnioną ricottę :)

wtorek, 19 września 2017

Rzymskie odcienie miłości - Magdalena Wala

Cześć!

Przyjaciółka pożyczyła mi ostatnio książkę, która mnie zaintrygowała, gdy zobaczyłam jej opis. Romans w starożytnym Rzymie? To mogłoby być interesujące.
Źródło: Lubimy Czytać
Marek Emiliusz z wyprawy po bursztyn do dalekiego kraju przywiózł nie tylko cenny jantar, ale także uratowaną dziewczynkę. Kochał ją jak własną córkę i tak właśnie traktował. Po jego niespodziewanej śmierci Felicyta trafia pod opiekę wuja, gdzie dowiaduje się, że aby zapewnić jej przyszłość bracia postanowili zaaranżować jej małżeństwo. Felicja jest bardzo młoda i niedoświadczona, na dodatek jest świadkiem pewnej sceny z udziałem jej przyszłego małżonka, przez którą jest przerażona czekającym ją małżeństwem. Dziewczyna robi więc wszystko by uniknąć niechcianego małżeństwa, co jest o tyle trudne, że Serwiuszowi przyszła małżonka bardzo się podoba. Jakby nie było dość kłopotów, w Rzymie zaczynają się porwania młodych kobiet. Wygląda na to, że ktoś upatrzył sobie także Felicję. Czy młodej dziewczynie uda się uniknąć małżeństwa? Czy będzie prowadzić życie jakie sobie wymarzy?

Od razu zaznaczam, że jest to sympatyczne czytadełko na długie, chłodne wieczory i jeśli je tak traktujemy to będziemy się dobrze bawić. Zwłaszcza, że perypetie Felicji naprawdę wywołują uśmiech, a czasem szczery śmiech :) Zwykle nie lubię takich zachowań jak naszej bohaterki, ale tutaj mi nie przeszkadzały, a wręcz przeciwnie - jej próby zniechęcenia do siebie Serwiusza i jego reakcje na nie były czasem przekomiczne. Na plus zaliczam także opisy życia w ówczesnych realiach. choć uderzyło mnie parę drobiazgów, które nie były dla mnie do końca logiczne i spójne, ale przymykałam na to oko. W zasadzie od początku wiadomo jak powieść się skończy, bo jest dość przewidywalna, jednak czytało się ją przyjemnie. Dobra lektura dla odprężenia. Wiadomo, to romans, więc odnajdą się w nim głównie kobiety. Panom raczej książki nie polecę, bo czuję, że to raczej nie te klimaty. Jest co prawda jakaś akcja, porwania i tak dalej, ale generalnie to bardziej tło dla historii miłosnej. Jedna rzecz mnie też miło zaskoczyła, ale nie będę o niej wspominać, aby nie spojlerować.

Podsumowując: nie jest to lektura bez wad, ale jeśli przejdzie się nad nimi do porządku dziennego może to być całkiem przyjemna książka :) Polecam osobom, które poszukują lekkiej i zabawnej lektury. Taki miły odmóżdżacz :)

środa, 13 września 2017

Nad Niemnem - Eliza Orzeszkowa

Cześć!

Nie wiem czy Nad Niemnem jest teraz lekturą. Wiem natomiast, że uczniowie nie darzą jej zbytnią miłością :) Ja mam zgoła inne podejście do tej książki. Chyba sympatię do niej wyssałam z mlekiem matki, gdyż jest to jedna z ulubionych powieści mojej rodzicielki. Nie wiem który raz ją przeczytałam, może trzeci? Hmmm, zapewne nie ostatni :)
Rzecz dzieje się jakieś dwadzieścia lat po powstaniu styczniowym. W małym majątki - Korczynie gospodaruje pan Benedykt, ziemianin, który najlepsze lata ma za sobą. W niespokojnej przeszłości miał głowę pełną ideałów, jednak dalsze jego losy sprawiły, że stał się człowiekiem ponurym, zamkniętym w sobie i obojętnym dla chłopów z najbliższej okolicy, z którymi procesuje się o każdy skrawek ziemi. Oprócz Benedykta i jego najbliższej rodziny dwór w Korczynie zamieszkuje też młoda krewna Justyna wraz ze swoim ojcem. Dziewczyna często jest posępna, chmurna, dumna... Nikt nie domyśla się czego młodej pannie brakuje. A brakuje jej zajęcia. Podczas spaceru spotyka Janka Bohatyrowicza. Między młodymi zawiązuje się nić porozumienia.

Nad Niemnem jest powieścią wielowątkową. Mamy tu historię miłości Jana i Justyny, mamy wspomnienie powstania listopadowego, próby zrównania ze sobą ludzi różnych stanów i problemy wynikające z poczucia wyższości jednych warstw społecznych nad innymi. Poruszany jest też problem odpowiedzialności ludzi oświeconych za polepszenie bytu stojącym niżej na drabinie społecznej. Orzeszkowa zwraca szczególną uwagę na hipokryzję i gnuśność panów oraz na ciemnotę i ubóstwo chłopów. Poprzez osobę Witolda autorka pokazuje, że możliwa jest współpraca oraz równe traktowanie wszystkich ludzi. Uczula, że każdemu człowiekowi, nawet zacofanemu należy się szacunek, czasem nawet większy niż trawiącemu życie na hulankach paniczowi. Powieść Nad Niemnem ma charakter dydaktyczny, wytyka błędy wyższym warstwom społecznym, a gloryfikuje w pewnym sensie proste życie chłopstwa.  

Niektóre postaci zostały potraktowane dość pobieżnie, inne natomiast poznajemy nieco lepiej. Na szczególną uwagę zasługuje Benedykt, którego życie wewnętrzne dość dokładnie poznajemy. Jest to postać złożona - w młodości pełen ideałów, które później zweryfikowało życie i uczyniło Korczyńskiego zgryźliwym i niedostępnym. Wystarczyła jednak iskra, a właściwie płomień ideałów urzeczywistniony w Witoldzie, by jego własne wzniosłe teorie znów ożyły. Inni bohaterowie również posiadają swoje cechy charakterystyczne, dzięki którym budzą sympatię lub wręcz przeciwnie. Oprócz pojedynczych przypadków są oni jednak w miarę wyraźnie rozdzieleni na bohaterów pozytywnych i negatywnych. 

To co stanowi największy postrach uczniów to opisy, głownie przyrody, ale także zwyczajów wiejskich czy przeżyć wewnętrznych bohaterów. Przyznaję, że - ze względu na konstrukcję zdań i użycie archaizmow - faktycznie dość ciężko i mozolnie się to czyta, ale za to jaka to satysfakcja! Poza tym Orzeszkowa naprawdę maluje przed nami te złociste łany zbóż, czy niebieskie, iskrzące się wody Niemna w sposób zaiste mistrzowski. Moim zdaniem Nad Niemnem jest godną uwagi i naprawdę warto po nią sięgnąć.



poniedziałek, 11 września 2017

Pesto z jarmużu

Cześć!

Dawno nie było żadnego przepisu. czas nadrobić, tym bardziej, że wypróbowałam kolejny nowy przepis - na pesto z jarmużu. Jarmużu u mojej mamy dostatek, więc podkradłam jej trochę, w domu były orzechy - pomysł na obiad nasunął się sam :)

- kilka listków jarmużu
- orzechy arachidowe niesolone, prażone
- oliwa
- sól, pieprz, odrobina soku z cytryny
- ewentualnie żółty ser
- makaron
Orzechy zblendować. Jarmuż opłukać, odkroić łodygę, wrzucić na wrzątek (ja dałam trochę soli do tego) na ok. minutę. Dodać do orzechów, sera, oliwy i razem blendować. Tutaj trochę uważamy, bo liście jarmużu łatwo zapychają blender. Doprawiamy do smaku, mieszamy z ugotowanym makaronem. Ja miałam akurat w domu makaron owsiany - niestety na zdjęciu wygląda mało apetycznie :D

wtorek, 5 września 2017

Arystokratka w ukropie - Evžen Boček

Cześć!

W zeszłym roku miałam przyjemność czytać pierwszą część przygód Marii Kostka z książki Evžena Bočka Ostatnia arystokratka. Niedawno zakupiłam drugą część, która długo na swą kolej nie czekała :)
Fabuła jest bezpośrednią kontynuacją pierwszego tomu. Oto zamek Kostka przygotowuje się na przyjazd turystów. Tylko dzięki Miladzie udało się jako tako ogarnąć krnąbrnych arystokratów i ich pracowników i zaprząc ich do roboty. Z różnym skutkiem zresztą. Jedyną w miarę rozsądną osobą w całym zamku oprócz Milady jest chyba tylko Maria. Choć zaczynam myśleć też o Denisce, którą z całą pewnością można nazwać nieszablonową postacią i na miano zwykłej i rozsądnej to raczej nie zasługuje. Postacie u Bočka są równie barwne co w poprzedniej części. Pan Spock nieco się uspokoił z pomocą prozaku. Ten lek jest zresztą często (nad)używany w zamku Kostka. Pani Cicha nadal produkuje (i spija) swoją orzechówkę. A Józef? Jak to Józef - nie znosi turystów i próbuje spędzać z nimi jak najmniej czasu, nawet kosztem zwiedzania przez nich zamku. Swoją grupę oprowadza w 20 minut :) 

Oprócz szaleństwa związanego z turystami szykuje się kolejna bomba - wkrótce ma się odbyć wielki zjazd arystokratów, który uświetnić ma swoją obecnością księżna Diana! Takiej okazji nie może przepuścić Vivien. Udaje jej się nawet przekonać swego niezwykle skąpego męża. Co z tego wyniknie? Czy Marii uda się nie zwariować w całym tym zamieszaniu? Przeczytajcie sami :)

Arystokratka w ukropie jest kapitalną powieścią na poprawę humoru. Lekka i zabawna sprzyja relaksowi i odprężeniu. Można ją czytać osobno, ale warto zacząć od pierwszego tomu, gdyż drugi jest jego bezpośrednią kontynuacją. Autor w prześmiewczy sposób ukazuje czeską arystokrację, ich przywary i kondycję. W krzywym zwierciadle widzimy skąpstwo ojca wynikające w sporej części z braku pieniędzy, rozpasanie służby czy stosunek do turystów a także zachowanie samych turystów. Tutaj jedni są warci drugich :D Pomimo lekkości i ze swadą i humorem opowiedzianej historii trochę było mi szkoda Marii, że musi żyć w takim domu wariatów. Szczególnie bolało mnie właśnie skąpstwo Franciszka Kostki, który został chyba opętany myślą o pieniądzach i nie chciał się z nimi rozstawać nawet przy wypłacie wynagrodzeń. 

W każdym razie bardzo podobają mi się obie książki i czekam na kolejną. Mam też ochotę na Kasztelana tego autora. Polecam!