czwartek, 30 czerwca 2016

Zbrodnia hrabiego Neville'a - Amelie Nothomb

Cześć!

Po Kronikach Amberu przyszedł czas na książkę (właściwie książeczkę, ze względu na jej małą objętość) Amelie Nothomb - autorki dotąd mi nieznanej. Zbrodnia hrabiego Neville'a przewijała się gdzieś na blogach, więc gdy ujrzałam ją w bibliotece sięgnęłam po nią z zainteresowaniem.
Tytuł przywodzi na myśl inny utwór literacki - Zbrodnia Artura Saville'a Oskara Wilde'a - jak się okaże nieprzypadkowo. Hrabia Henryk Neville, zubożały, ale wykwintny arystokrata trafia do wróżki, która znalazła jego córkę, gdy ta postanowiła spędzić noc w lesie. Podczas wizyty wróżka przepowiada hrabiemu, iż na swoim dorocznie wydawanym przyjęciu - 4 października - zabije jednego z gości. Hrabia jest przerażony, ale też przekonany, że musi wypełnić przepowiednię. Zaczyna się zastanawiać kogo uśmiercić i w jaki sposób to zrobić, aby nie stracić szacunku w środowisku arystokratów, w którym się obraca. 

Henryk Neville ma wyjątkowy talent do organizowania przyjęć, jest gospodarzem idealnym, świetnie wychowanym, który sprawia, że jego goście czują się u niego świetnie. Przyjęcia przez niego wydawane są zawsze ogromnym towarzyskim wydarzeniem. Niestety, hrabia zmuszony jest sprzedać swój zamek, dlatego garden party 4 października będzie ostatnim przyjęciem wydawanym przez niego. Tym bardziej zależy mu, aby było udane. jak to pogodzić z faktem, że musi dokonać zabójstwa? Hrabia to postać w swej naiwności i "obowiązkowości" groteskowa. Ma nieco przestarzałe poglądy, doskonałe maniery i potrafi się zachować w każdej sytuacji. Dlatego ma ogromny kłopot z przepowiednią, zwłaszcza, gdy jego własna córka podsuwa mu pomysł jak rozwiązać sytuację. Dość ekscentryczny to pomysł swoją drogą.

Powiastka jest króciutka, ale bardzo przyjemnie się ją czyta. Autorka sprawnie wprowadza wątki groteskowe i kompletnie absurdalne. Nie brak tu jednak również pewnej dozy melancholii. Przynajmniej ja to tak odczuwam. Książka jest prześmiewcza, ale właśnie nieco smutna. Amelie Nothomb sprawnie operuje słowem, posługuje się pięknym językiem, co znacznie uprzyjemnia lekturę. Polecam!

środa, 29 czerwca 2016

Kroniki Amberu tom 1 - Roger Zelazny

Cześć!

Wreszcie udało mi się przeczytać pierwszy tom Kronik Amberu Rogera Zelaznego. Niestety trafiło mi się to starsze dwutomowe wydanie, które, mimo, że korespondujące z treścią książki, nie zaspokaja mojego poczucia estetyki. To nowe wydanie wydaje się być o wiele lepsze. No cóż, dość narzekania, liczy się przede wszystkim treść!
Tom pierwszy tego wydania zawiera w sobie pierwszych pięć tomów Kronik Amberu (Dziewięciu Książąt Amberu, Karabiny Avalonu, Znak jednorożca, Ręka Oberona, Dworce Chaosu). Uważam, że to doskonały pomysł, aby zebrać cały cykl w dwutomowe dzieło. 

Książka zaczyna się mocnym uderzeniem. Poznajemy mężczyznę po wypadku znajdującego się w klinice, utrzymywanego pod wpływem środków odurzających. Mężczyzna nie pamięta kim jest ani co się stało. Wie tylko, że musi stąd uciec co też czyni. Po drodze dowiaduje, że umieściła go w tym miejscu siostra. Postanawia do niej dotrzeć. Nie przyznaje się do utraty pamięci, tylko sprytem, powoli odzyskuje strzępy wspomnień. Pomaga mu w tym brat Random oraz spotkana w drodze kolejna siostra Deirdre, która uciekła z Amberu. Amber to, poza dworcami Chaosu jedyny realny świat, wszystko inne to tylko cienie, które można tworzyć.  Gdy uznaje, że może im zaufać opowiada o amnezji. Rodzeństwo zabiera go do Rebmy (podwodnego miasta, które jest odbiciem Amberu), gdzie przechodzi Wzorzec. To pomaga mu zrozumieć kim jest. A jest Corwinem, księciem Amberu, pretendentem do tronu. Zaczyna się walka o władzę.

Poznajemy dziewięciu książąt Amberu, z których każdy jest inny, każdy ma jakieś swoje ukryte ambicje, przy których realizacji knuje, intryguje. No, może poza Benedyktem i Gerardem, którzy są względnie moralni i oddani Amberowi, bez ambicji zasiadania na tronie. Nie stronią również od zabójstwa. Siostry wcale nie są lepsze, choć nie mogą walczyć o tron, mogą jednak być w obozie zwycięzcy... Wśród nich jest też ktoś kto nie cofnie się przed niczym by zdobyć to czego pragnie. 

Muszę przyznać, że Zelazny ma rękę do intryg. Niesamowicie wszystko plątał, żeby utrudnić zadanie Corwinowi i nam przy okazji, bo poznajemy historię z jego perspektywy. W ogóle to ciekawa postać. Polubiłam go i mu kibicowałam, choć nie zawsze działał ze szlachetnych pobudek i nie zawsze jego działania były moralnie właściwe. Chciał tronu - jak większość jego rodzeństwa. Jednak dalsze wydarzenia musiały zweryfikować jego poglądy i zamierzenia. Poza tym odezwało się i niego sumienie. Jego rodzeństwo to też prezentuje ciekawe charaktery. Ta wesoła rodzinka obrazuje tezę, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Tutaj możemy dodać w przypływie humoru - na Atutach. 

A właśnie - Atuty! Zelazny wykreował wspaniały fantastyczny świat, gdzie rodzeństwo miało możliwość kreowania cieni, piekielnych rajdów czy kontaktowania się przez Atuty - talię kart tarota z ich podobiznami. Atuty miały również inne ciekawe właściwości, ale o tym dowiecie się czytając książkę. Również inne pomysły autora zyskały moją aprobatę: Wzorzec, zniknięcie Oberona, czarna droga - to wszystko składało się na niesamowity świat, z którym żal się rozstawać. Przyznam, że niekiedy te wszystkie intrygi oraz pomysły autora sprawiały, że nie do końca nadążałam za nimi :) Zwłaszcza ostatnia część była w pewnych momentach za bardzo metafizyczna (głównie podróż Corwina z Amberu do Dworców Chaosu). 

Na uwagę zasługuje też język, którym posługuje się autor. Jest piękny, czasem zabawny. Zresztą co ja będę się wysilać, żeby to opisać, zobaczcie sami: 

Dalej, wciąż dalej jechaliśmy z Ganelonem przedziwnymi dzikimi drogami wiodącymi do Avalonu, alejami marzeń i koszmarów, pod mosiężną barkentyną słońca i rozpalonymi białymi wyspami nocy, póki nie zmieniły się w diamentowe i złote odpryski, gdzie księżyc pływał jak łabędź. *

Zelazny stworzył niezwykły świat, w którym wszystkie elementy są ważne i układają się w misterną całość. Nie dziwię się zupełnie, że Kroniki Amberu weszły do kanonu literatury fantasy. Niedługo sięgną po drugi tom opowiadający o przygodach Merlina (syna Corwina). Mam nadzieję,że ten drugi również się pojawi, bo - jak wspomniałam wyżej - polubiłam go bardzo.

* Roger Zelazny, Kroniki Amberu tom 1, wyd. Zysk i S-ka, s.178




wtorek, 21 czerwca 2016

Drugi przekręt Natalii - Olga Rudnicka

Cześć!

Lubię czytać powieści kryminalne Olgi Rudnickiej, choć czasem mam drobne zastrzeżenia. Drugi przekręt Natalii to druga część przygód sióstr Sucharskich. Tajemnicę ich pochodzenia możemy przeczytać w pierwszej części - Natalii 5.
Źródło: Lubimy czytać

Siostry Sucharskie wywołują niemałe zamieszanie, gdy muszą się wylegitymować, gdyż noszą to samo imię i nazwisko - ich ojciec był bigamistą i każdą z córek miał z inną kobietą. Żeby mu się nie myliły nazwał je wszystkie jednym imieniem. Siostry spotkały się pierwszy raz po śmierci ojca i w chwili rozpoczęcia powieści, od dwóch lat mieszkają razem w Mechlinie - domu po nim odziedziczonym. Anna, Natalia (i jej dwoje dzieci), Nata, Magda i Natka (Anna i Magda posługują się drugim imieniem - dla ułatwienia) kłócą się niemiłosierni, ale gdy ktoś z zewnątrz zaatakuje jedną z sióstr wszystkie stają za nią murem. Adrian - chłopak Natalii, a z zawodu policjant, nie ma łatwego życia, bo wiążąc się z nią musi przyjąć pozostałe siostry jako "dobrodziejstwo inwentarza".

Co tym razem przeskrobały siostry? Współpracownik ich ojca, a prywatnie przyjaciel i przyszywany dziadek Anielki i Przemka (dzieci Natalii) - Janusz Zawada - znika w tajemniczych okolicznościach, a w  jego mieszkaniu zostają znalezione zwłoki mężczyzny bez głowy. Sprawą zajmują się policjanci: Marian Jaglecki i Donata Bryt. Zawada zapisał cały swój majątek siostrom Sucharskim. Dziewczyny dostają m.in. szkatułkę, której nie potrafią otworzyć. Oprócz tego chcą się dowiedzieć co naprawdę stało się z panem Januszem oraz kim był mężczyzna bez głowy. Znając ich skłonności do popadania w tarapaty (często na własne życzenie) było wiadomo, że będzie się działo. Sytuacji nie ułatwia fakt, że do Sucharskich wprowadza się Adrian, któremu siostry nic nie mówią o swoich odkryciach. Typowe :)

W książce nie brak trupów, ale również wątki humorystyczne są świetnie zaakcentowane - świetnie wpasowuje się w nurt komedii kryminalnej. Postacie sióstr zostały umiejętnie przerysowane. Przyznaję jednak, że ja osobiście za nimi nie przepadałam - może sprawiła to moja wrodzona awersja do łamania prawa? Za to bardzo polubiłam chłopaków - Adriana i Marcina znanych z pierwszej części oraz Mariana. Ja nie wiem, po prostu nie rozumiem, jak oni mogli z nimi wytrzymać? Może ja jestem dziwna, ale wydaje mi się, że w związku ważne jest zaufanie a co mamy tutaj? Krętactwa, kłamstwa, matactwa, niedomówienia i półprawdy. I w takiej atmosferze wychowuje się dzieci :) Faceci sióstr naprawdę mieli anielską cierpliwość. Co jeszcze było uderzające - autorka świetnie oddała relacje rodzinne sióstr - gdy ktoś stanął przeciwko którejś wszystkie solidarnie stanęły za nią murem (choć między sobą nie brakowało przytyków, złośliwości i kłótni). Podobnie, gdy siostry kłamały było ok, ale gdy ktoś nie powiedział im całej prawdy, lub zarzucił im kłamstwo czuły się bardzo urażone - czysty absurd :)

Sama intryga była dość zagmatwana, choć troszkę zeszła na drugi plan, bo na pierwszym nieodwołalnie rządziły siostry Sucharskie. Musze przyznać, że powieść czyta się bardzo dobrze i z zainteresowaniem śledziłam perypetie bohaterów. Szkoda tylko, że nie potrafiłam do końca przekonać się do rodzinki Sucharskich, zrównoważyli mi to panowie policjanci :) Książka jest lekka, zabawna i wciągająca. Polecam dla relaksu.

sobota, 18 czerwca 2016

Parker Pyne na tropie - Agatha Christie

Cześć!

Któż nie słyszał o kryminałach Agathy Christie? Albo o jej najsłynniejszych bohaterach: Herkulesie Poirot lub pannie Marple? Moją ostatnią lekturą były jednak opowiadania, gdzie główną rolę grała zupełnie inna postać: pan Parker Pyne.
Na książkę Parker Pyne na tropie składa się 12 opowiadań, które łączy ze sobą tytułowa postać. Ale kim on jest, zapytacie? Otóż pan Pyne przez wiele lat zajmował się opracowywaniem danych statystycznych i doszedł do wniosku, że nabyta wiedza może mu pomóc w rozwiązywaniu problemów innych. Dlatego zamieścił ogłoszenie w gazecie, gdzie zachęcał nieszczęśliwych ludzi do zasięgnięcia u niego porady. Czy emerytowany starszy pan będzie w stanie znaleźć rozwiązanie ich problemów?

Każde opowiadanie to osobna sprawa. czego my tu nie mamy? Jest kradzież, jest morderstwo, zazdrość, uprowadzenie... Cała gama spraw, które sprawiają, że ludzie są nieszczęśliwi. Dysponując pewnymi środkami oraz przenikliwym umysłem pan Parker Pyne jest w stanie odkryć przyczynę problemu. Okazuje się, że głównym problemem ludzi są... oni sami. 

Bardzo podobały mi się opowiadania Agathy Christie. Muszę przyznać, że pod względem błyskotliwości i przenikliwości Parker Pyne jest w stanie dorównać Herkulesowi Poirot - choć jest może nieco bardziej dobroduszny, budzi zaufanie i chęć zwierzeń. Styl w jakim została napisana książka jest charakterystyczny dla autorki i bardzo go lubię. Nie pasowała mi tylko jedna rzecz- przy rozwiązywaniu niektórych spraw, Pyne za bardzo manipulował ludźmi. W sumie na dobre im to wychodziło, ale mimo wszystko, nie zawsze mi to odpowiadało - zwłaszcza w początkowych opowiadaniach. Później było już lepiej. Miła i sympatyczna lektura.

środa, 15 czerwca 2016

Ekskluzywny żebrak - ks. Jan Kaczkowski

Cześć!

Jak wspomniałam w poprzednim poście, zamówiłam sobie dwie książki ks. Jana Kaczkowskiego, których jeszcze nie czytałam. Zabrałam się w pierwszej kolejności za Ekskluzywnego żebraka.
Ta malutka książeczka licząca niespełna 90 stron zawiera fragmenty materiałów nagranych przez ks. Jana i zamieszczonych na Boskiej TV oraz tekstów przez niego głoszonych rekolekcji, homilii i konferencji. To wartościowy zbiór myśli, które mogą skłonić czytelnika do refleksji. Osobiście najbardziej chyba zaciekawił mnie tekst Przy Stole Pańskim, gdzie Kaczkowski przybliża nam Eucharystię. Bo przecież często jest tak, że idziemy do kościoła a tak naprawdę nie do końca wiemy co się tam dzieje, jak to się odbywa, co oznacza. Dlatego ten tekst był dla mnie bardzo ciekawy i potrzebny. Inne rozdzialiki również mnie zainteresowały, niektóre już kojarzyłam. Mimo, że teksty są krótkie to jednak zawierają w sobie refleksje, z którymi warto się zapoznać.

To wartościowa i ciekawa pozycja zarówno dla tych, którzy mieli już styczność z księdzem Kaczkowskim, jak również dla tych, którzy o nim nie słyszeli. Warto.

niedziela, 12 czerwca 2016

Grunt pod nogami - ks. Jan Kaczkowski

Cześć!

Z publikacjami ks. Kaczkowskiego zetknęłam się po raz pierwszy przy okazji wywiadu-rzeki Życie na pełnej petardzie. Tamta książka podobała mi się bardzo dlatego sięgnęłam po Grunt pod nogami. Nieco poważniej niż zwykle. Nawiasem mówiąc Ekskluzywny żebrak i Nie ma szału, jest rak już do mnie lecą - możecie się ich spodziewać na blogu, tylko jeszcze nie wiem kiedy :)
Grunt pod nogami to książka podzielona na dwie części. W pierwszej mamy wyselekcjonowane kazania księdza Jana, w drugiej zaś znajdują się rekolekcje, rozważanie Drogi Krzyżowej oraz refleksje na temat spowiedzi. Publikacja jest napisana przystępnym językiem, bardzo przyjemnie się to czyta. Zwłaszcza, że rozdziały są fajnie rozdzielone. 

Pomimo prostoty formy nie jest to książka lekka, łatwa i przyjemna. Ksiądz Kaczkowski porusza różne tematy, ale stale przewija się tu temat glejaka (ale nie by wywołać współczucie, tylko by ksiądz stał się bardziej wiarygodny; by słuchacz/czytelnik uznał, że Kaczkowski wie co mówi), sumienia, relacji z Bogiem i z ludźmi. Właśnie temat sumienia był - nazwijmy to - konikiem księdza. Ks. Jan przestrzegał przed łamaniem sumień, zachęcał do szczerego przyjrzenia się sobie, swoim słabościom, do uczciwego rozeznania swojego zachowania, tego co nam na duszy zalega. Tłumaczy, że otrzymaliśmy sumienie, byśmy przy całej naszej wolności, którą zostaliśmy obdarzeni, potrafili odróżniać dobro od zła. Bywa dość surowy, również dla siebie, ale jednocześnie nie potępia nikogo. 

Drugą fundamentalną sprawą są relacje międzyludzkie. Ksiądz Kaczkowski apeluje o dbanie o relacje z ludźmi, zwłaszcza relacje rodzinne. Zachęca, aby rozmawiać, rozwiązywać problemy, naprawiać to co nie gra w stosunkach z innymi. Pewnie, że to wymaga wysiłku, ale warto go podjąć. W ogóle ks. Jan zachęca do tego, aby nie zadowalać się przyzwoitością, przeciętnością, aby robić coś poza tym. Aby się rozwijać, pracować nad sobą. Wykorzystać swoje zdolności, swoją kreatywność. 

Niektóre wypowiedzi księdza Kaczkowskiego były trudne, niektóre niepokojące, skłaniające do zastanowienia się nad sobą. Może niektóre są nieco kontrowersyjne nawet? Ale chyba takie właśnie mają być. Faktycznie, ta książka była poważniejsza.

piątek, 10 czerwca 2016

Rok wilkołaka - Stephen King

Cześć!

Od czasu do czasu sięgam po książki mistrza grozy, czyli Stephena Kinga. Jednak nie za często, bo średnio lubię się bać i wolę to sobie dawkować. Teraz choruję na Dolores Clairbone, ale muszę czekać, aż wróci do biblioteki bym mogła ją pożyczyć. W bibliotece wpadła mi w oko inna pozycja Kinga - Rok wilkołaka.
Akcja powiastki obejmuje rok czasu. W styczniu miasteczkiem Tarker's Mills wstrząsa tajemnicze morderstwo dróżnika. Mieszkańcy nie wiedzą, że w ich okolicy grasuje wilkołak. Co miesiąc w czasie pełni ktoś ginie w brutalny sposób. Aż do lipca, gdy śmierci unika dziesięcioletni kaleki chłopiec. To on pierwszy poznaje prawdę, czym naraża się na ogromne niebezpieczeństwo. Mimo młodego wieku jest bardzo rozsądny. Bestia trafiła wreszcie na godnego przeciwnika. Czy mimo to chłopiec ustrzeże się przed zagrożeniem? Zwłaszcza, że nikt tak naprawdę nie traktuje poważnie opowieści chłopca z księżycowej nocy Czwartego Lipca...
Rok wilkołaka to cienka książeczka okraszona sugestywnymi grafikami. Niektóre z nich były nawet zbyt dosłowne moim zdaniem (chodzi mi o te kolorowe). Utwór podzielony jest na 12 krótkich rozdziałów, każdy miesiąc to nowy rozdział. Na początku nikt nie wierzy w wilkołaka, nawet opowieści Marty'ego nie są przyjmowane na wiarę, choć pojawia się niepokój. Ludzie się boją, choć niekiedy bywają lekkomyślni. 

Książka zaczyna się od mocnego uderzenia, ale na początku nie mogłam się wciągnąć w fabułę. Pojawiła się nawet myśl, że w dłuższych formach King radzi sobie lepiej (choć Pokochała Toma Gordona też było dość krótkie jak na niego, ale mi się podobało). Jednak w miarę czytania, szczególnie od czasu wprowadzenia wątku niepełnosprawnego chłopca, wciągałam się w tę historię i choć można było przewidzieć zakończenie to czytałam z zainteresowaniem. Podobała mi się postać Marty'ego i jego wujka Ala, który mimo wszystko traktował chłopca poważnie, chyba jako jedyny. Kto okaże się wilkołakiem? Czy Marty uniknie śmiertelnego niebezpieczeństwa? Na te pytania odpowiada książeczka.

Hmmm, Jak wspomniałam wcześniej nie do końca pasowała mi ta książka, zwłaszcza na początku, później było już lepiej. Cieszę się tylko, że czytałam ją za dnia :) Nie jest to pozycja wybitna na tle pozostałych dzieł autora, ale myślę, że można poświęcić godzinkę na przeczytanie jej.

czwartek, 9 czerwca 2016

Ross Poldark - Winston Graham

Cześć!

Chwilę mnie nie było (tzn. byłam, ale nie pisałam:)) - w niedzielę miałam małą uroczystość, w ciągu tygodnia jakoś nie mogłam się ogarnąć z czytaniem. Ale czytam :) Właśnie skończyłam część pierwszą cyklu Dziedzictwo rodu Poldarków. W maju ukazała się część druga.
Ross Poldark to młody mężczyzna, który po wojnie w Ameryce wraca do Kornwalii. Zastaje tam zrujnowany majątek oraz pijanych służących. Ojciec zmarł podczas nieobecności chłopaka, zaś narzeczona, za którą tak bardzo tęsknił wkrótce wychodzi za mąż. Na dodatek za kuzyna Rossa. Kapitan Poldark nie poddaje się przeciwnościom i walczy o odbudowanie dworu, otwarcie kopalni i godne życie. Będąc na jarmarku spotyka młodą dziewczynę, zabiera ją do domu i zatrudnia. Demelza stanie się nie tylko jego służącą. Mamy tu również opisane koleje losu jego rodziny. Zakazane uczucie Verity czy nałogi Francisa dodają powieści smaczku, choć są opowiedziane w wyważony sposób. Oprócz rodziny Poldarków spotykamy całą galerię innych postaci, od służących do górników. Losy ludzi plączą się ze sobą tworząc swoistą sieć życia.

W tle mamy opisane życie w Kornwalii pod XVIII wieku, pracę w kopalniach czy życie wyższych klas społecznych. Graham nie ubarwia swoich opowieści, opisuje proste, surowe życie w niezbyt sprzyjających warunkach. Ludzie żyjący w tych czasach i w tych stronach musieli być twardzi, aby przeżyć. Taki był też Ross, taka była Demelza.

Ross Poldark był w ogóle ciekawą postacią, nawet kontrowersyjną, zwłaszcza na ówczesne czasy. To człowiek zamknięty w sobie, dumny, z zewnątrz wydaje się nieprzystępny, ale kryje w sobie serce zdolne do miłości. Troszczy się o ludzi na swych włościach, jest także przez nich lubiany. Nie zawsze podoba się to sferze, do której należy. Jest również konsekwentny. Musi walczyć ze sobą, aby pogodzić się ze stratą ukochanej.

Życie uczyło Rossa, że zaspokajanie większości zachcianek niesie zalążek frustracji i że ludzie ulegają złudzeniu, że jest inaczej. *
Na podstawie książki powstał serial BBC, jednak nie miałam okazji go oglądać (choć w przyszłości - kto wie?). Na początku nie bardzo mogłam się wciągnąć w fabułę, jednak w miarę czytania, sprawiało mi to coraz większą przyjemność. Na początku styl Grahama wydał mi się taki surowy, pozbawiony emocji, jednak w miarę upływu czasu zaczęłam doceniać tę surowość, która w swej prostocie była piękna. Trzeba przyznać, że powieść ma swoisty urok, który zaczyna się coraz bardziej doceniać w trakcie lektury. Polubiłam bohaterów, zwłaszcza Rossa, który mnie podbił tym, że troszczył się o innych, nie oczekując podziękowań, a nawet unikając ich wszelkimi możliwymi sposobami. Dobra książka.

* Winston Graham Ross Poldark Wydawnictwo Czarna Owca Warszawa 2016, s. 336-337

P.S. Kupiłam dziś pierwszą część z Kolekcji Romantycznej - Dumę i uprzedzenie Jane Austen (to moja ulubiona książka autorki, a nie miałam jej w swojej biblioteczce) i jestem pod wrażeniem jej wydania. Twarda okładka, ładna grafika, przyjemna czcionka, dobry papier i to wszystko za cenę 6,99 zł. Mam już cztery książki Austen w biblioteczce, szkoda tylko, że każda jest w innym wydaniu. Nieważne, liczy się treść :)
Pozostałe tomy będą już po 14,99 zł. Myślę, że skuszę się jeszcze na Perswazje, może na Opactwo Northanger, bądź jakieś inne. Trochę kusi mnie Shirley, ale jest rozbita na dwa tomy co niekoniecznie mi odpowiada. Zobaczymy :)

środa, 1 czerwca 2016

Koronacja, czyli ostatni z Romanowów - Boris Akunin

Cześć!

Boris Akunin to współczesny rosyjski pisarz (o gruzińskich korzeniach), po którego chętnie sięgam. Zwłaszcza po cykl o przygodach Erasta Fandorina. Koronacja to już 8 tom cyklu, w którym nasz bohater się pojawia.
W Moskwie nadchodzi wielki dzień koronacji nowego cara. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. A jednak pewne wydarzenie może zakłócić podniosłą uroczystość. Zostaje porwany czteroletni kuzyn przyszłego cara. Porywaczem okazuje się przestępca o pseudonimie "doktor Lind", który w zamian za uwolnienie chłopca żąda klejnotu koronacyjnego "Orłowa". Tydzień przed koronacją nie można stracić tak ważnego brylantu, z drugiej strony życie małego Miki wisi na włosku i może dojść do skandalu. Na pierwszy rzut oka sytuacja jest patowa. Do akcji wkracza Erast Fandorin, który już od półtora roku ściga groźnego przestępcę. Pomaga mu (bądź przeszkadza, ciężko ocenić) sługa dworu wielkoksiążęcego - Afanasij Ziukin. Stawką jest życie chłopca oraz prestiż dynastii. Czy uda się ocalić dziecko? Czy groźny przestępca zostanie zdemaskowany? Z jednej strony doktor Lind, z drugiej Erast Piotrowicz. Z tego starcia jeden z nich nie wyjdzie żywy.

Jak ja lubię kryminały retro Borisa Akunina, gdzie bohaterem jest Erast Fandorin! Co prawda nie jest to osoba pierwszoplanowa, tylko trzyma się nieco z boku. Na główny plan wysuwa się Ziukin i to z jego perspektywy poznajemy całą historię. Wierny sługa nie darzy przesadną sympatią Erasta, ale mimo to pomaga mu w imię wyższej racji. Choć słowo "pomaga" może nie jest do końca właściwe, bo czasem to bardziej przeszkadza. No, ale chęci ma dobre i koniec końców bardzo się Fandorinowi przydaje. 

Afanasij Ziukin to bardzo ciekawa, choć nieco sztywna postać. Żyje w zasadzie tylko dla rodziny, której służy, stara się dojść w tej służbie do perfekcji, jest też bardzo konserwatywny. I ten oto człowiek zostaje rzucony w wir wydarzeń, na które kompletnie nie jest przygotowany. Budzą się w nim także uczucia, które skrywał głęboko. Te gorzkie wydarzenia, w których brał udział zmienią go jako człowieka.

Fandorin, jak to Fandorin - inteligentny, choć nie wystrzega się błędów, zdolny, zawzięty, przystojny i wrażliwy na kobiecy wdzięk :) Otacza go nimb tajemnicy, którą czytelnicy całego cyklu o nim jednak znają. Już w Azazelu naznaczy go tragedia, która przyprószyła siwizną jego skronie oraz wywołała charakterystyczny nawyk jąkania się. Może dlatego tak go lubię? To człowiek skomplikowany, z przeszłością, ale samotny.

Powieść Akunina jest kryminałem retro, akcja dzieje się pod koniec XIX wieku, przez co ma ciekawy klimat. Nieczęsto czytuje się takie powieści mające miejsce w środowisku rosyjskim. Autor osadził akcję w ważnym dla Rosji momencie i zgrabnie wplótł intrygę w jej najwyższe sfery. Sam kryminał jest nieźle skonstruowany, zakończenie może zaskoczyć, choć nie do końca przekonuje mnie wątek wierności podwładnych doktorowi Lindowi. Nawet nie chodzi o samą wierność co o liczbę ludzi, którzy poddali się jego czarowi na tyle, że cenili jego życie nad własne. Mimo tego, czerpałam z lektury dużo przyjemności, choć zakończenie napawa pewnym smutkiem czy nostalgią. Dlaczego? Och, trzeba przeczytać samemu, bo nie będę spojlerować.