środa, 18 lutego 2015

Wielki bluff Admiralicji - W. Dąbrowski

Cześć!

Od zeszłego miesiąca biorę udział w wyzwaniu Czytam książki nieoczywiste. Postanowiłam w ramach tego wyzwania sięgnąć po książkę z Biblioteki Żółtego Tygrysa, której sporą kolekcję posiada mój Dziadek. Serię tę stanowią niewielkie tomiki wydawane przez Ministerstwo Obrony Narodowej opisujące wydarzenia z czasów II Wojny Światowej. Muszę przyznać, że zarówno I, jak i II Wojna Światowa nie należą do moich ulubionych historycznych okresów. Jednak z przyjemnością przyznaję, że ta niepozorna książeczka, po którą sięgnęłam bardzo mnie zainteresowała!
Mój (a właściwie Dziadka) egzemplarz Wielkiego bluffu Admiralicji pochodzi 1958 roku i opisuje pierwszą bitwę morską II Wojny Światowej przy ujściu rzeki La Plata w grudniu 1939 roku. Końcem września 1939 roku rozpoczął swój korsarki proceder tzw. kieszonkowy pancernik "Graf Spee" - świetnie opancerzony i wyposażony statek. Autor opisuje jak w ogóle doszło do tego, że pomimo restrykcji nałożonych na Niemcy po I WŚ to oni właśnie dysponowali najlepiej wyposażonymi statkami wojennymi. Podczas kilku miesięcy działalności "Graf Spee" zatopił 9 brytyjskich statków. Trzeba jednak przyznać, iż nie mordował załogi, brał ich za to do niewoli. tu na uwagę zasługuje postawa załogi statku "Doric Star", której udało się wysłać sygnał radiowy w eter. Ponadto Niemcy chcieli przejąć statek i jego ładunek. Bez powodzenia, gdyż mechanik unieruchomił statek, który był teraz bezużyteczny, zaś kapitan"Doric Star" wprowadził Niemców w błąd co do zawartości ładowni - wolał, aby statek został zatopiony z całym ładunkiem, niż żeby dostał się w ręce wrogów. "Graf Spee" wydawał się nieuchwytny, tym bardziej, że czasem używał kamuflażu, dzięki czemu nie wiedziano dokładnie ile statków niemieckich pływa po oceanach.

Brytyjczykomu udało się jednak przewidzieć, gdzie skieruje się "Graf Spee", wskutek czego doszło do pierwszej bitwy morskiej II Wojny Światowej. Obie strony zostały uszkodzone, jednak zwycięstwo nie było pewne. Niemiecki statek zawinął do neutralnego portu w Urugwaju i wtedy w ruch poszły wysiłki dyplomatyczne.

Muszę przyznać, że byłam bardzo zaskoczona, że ta mała książeczka tak bardzo mnie zainteresowała i trzymała w napięciu. Przy całej mojej sympatii dla Brytyjczyków, mój szacunek zdobył niemiecki kapitan, który do jeńców odnosił się również z szacunkiem. Polecam, nie tylko miłośnikom literatury wojennej.

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Też tak myślałam, ale okazało się, że bardzo mi się spodobało :)

      Usuń
  2. Nie mam obecnie nastroju na takie wojenne klimaty, ale w przyszłości, czemu nie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany, chyba mam jeszcze gdzieś w domu książki z tej serii. :) Może ich poszukam? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy wszystkie są tak ciekawe, ale ta pozytywnie mnie zaskoczyła :)

      Usuń