środa, 4 lutego 2015

Sherlock Holmes: Gra cieni

Cześć!

W ostatnią niedzielę zrobiłam sobie totalnie leniwy dzień :) Czytałam, byłam na spacerze w zimowej scenerii, troszkę popisałam na bloga i na dobre zakończenie dnia wieczorem obejrzałam film. Chciałam się rozerwać i padło na Sherlocka Holmesa: Gra cieni z 2011 roku. Jakiś czas temu pisałam o pierwszej części, która mi się podobała.
Źródło: Filmweb
Krótko o fabule: W Europie mają miejsce zamachy przypisywane anarchistom. Konflikt międzynarodowy wisi w powietrzu. Holmes domyśla się, że za tą fasadą kryje się coś jeszcze. A właściwie ktoś. Tym "ktosiem" okazuje się być wpływowy naukowiec James Moriarty. Posiada nieprzeciętny umysł dorównujący naszemu detektywowi. Czy Holmes'owi uda się przechytrzyć szaleńca? Sprawę komplikuje fakt, że doktor Watson właśnie się ożenił i wybiera się w podróż poślubną. Nie wie, że ich życiu grozi niebezpieczeństwo. Holmes rusza na ratunek.

Pierwsza część bardzo mi się podobała, ta również zapewniła mi świetną rozrywkę, choć muszę przyznać, że momentami gubiłam nieco wątek. Nigdy nie byłam dobra w politycznych i kryminalnych intrygach :) Sherlock, nadal jest taki jakim dał się poznać w pierwszej części. Ekscentryczny, nieprzystosowany do "normalnej" egzystencji, ale jednak genialny. Poza tym, mimo, że nie okazuje tego tak bardzo, łatwo go zranić mierząc w jego bliskich. Niestety, ten patent wykorzysta Moriarty.

Mimo, że film trwał 2 godziny nie nudziłam się zupełnie. Akcja była wartka, bohaterowie dawali się lubić (duet Holmes&Sherlock jest po prostu uroczy), widać było, że łączy ich prawdziwa przyjaźń. Nawet Mary, mimo pewnej antypatii do Holmesa, jest w stanie go, hmmm... tolerować :) Poznajemy też brata Sherlocka - równie ciekawą postać, choć zupełnie od niego odmienną. Ciekawym zabiegiem jest przedstawienie w spowolnionym tempie tego co dzieje się w umyśle Holmesa ( przed jakimś starciem) zanim się ono wydarzy, a później obserwowanie jak owo starcie przebiegało. na uwagę zasługują też efekty specjalne - całkiem zgrabnie wplecione, moim zdaniem. Tylko w pewnym momencie nasunęło mi się skojarzenie z serią o Jamesie Bondzie, zwłaszcza w scenach w fabryce broni, którą przejął Moriarty oraz w scenie ucieczki z niej. 

W każdym razie lubię to. A na końcu pozostawię zdanie wieńczące drugą część przygód Holmesa i Watsona:

THE END ?

11 komentarzy:

  1. Robert Downey Jr strasznie mnie tutaj bawił. Jednak po obejrzeniu Sherlocka BBC, Cumberbatch (zawsze się boje, że przekręcę nazwisko :o) skradł moje serce jako Holmes. Teraz jest pierwszym skojarzeniem na myśl o detektywie. Downey Jr. zawsze pozostanie moim kochanym Tonym Starkiem ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę w końcu przeczytać te powieści ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czytałam "Studium w szkarłacie", ale mam ochotę na jeszcze.

      Usuń
  3. Ja Sherlocka biorę w każdej postaci bez wahania i z pocałowaniem ręki. Póki co - jeszcze się nie zawiodłam. Czeka na mnie lektura kilku książek "okołosherlockowych", więc jeszcze nic straconego, ale póki co, wszystko co widziałam i czytałam związanego z detektywem było dla mnie świetną rozrywką. Te filmy też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Motyw Holmesa jest naprawdę świetny. Przede mną jeszcze serial BBC i większość książek o nim.

      Usuń
    2. Przed Tobą serial BBC??? O, jak ja Ci zazdroszczę, że masz go jeszcze przed sobą! To najlepszy serial jaki moje oczy widziały! A widziały naprawdę wiele! :) :)

      Usuń
    3. W takim razie tym bardziej się cieszę :) Ja do seriali podchodzę ostrożnie, bo po jakimś czasie zaczynają mnie nużyć. Dlatego wolę krótkie serie. Ale tyle pochlebnych słów słyszałam i czytałam na temat Sherlocka, że mam spore oczekiwania i liczę na to, że się nie zawiodę :)

      Usuń
  4. Uwielbiam Downey'a w roli Sherlocka :)

    OdpowiedzUsuń