sobota, 29 kwietnia 2017

Potrawka z batatami i fasolką

Cześć!

Nigdy nie jadłam batatów, więc kiedy pojawiły się w moim sklepie postanowiłam je wypróbować. Przeszukałam internety i znalazłam przepis na danie z batatami w roli głównej właśnie. Wyszło bardzo dobre, więc dzielę się nim z Wami :)

- duży batat
- słoik fasolki szparagowej w zalewie, ja wzięłam żółtą (można wziąć mrożoną)
- puszka cieciorki
- 30 dag boczku wędzonego
- słoiczek koncentratu pomidorowego
- mała cebula lub pół dużej
- kostka rosołowa
- sól, pieprz
- ziele angielskie i liść laurowy
- odrobina oleju
Cebulkę kroimy w drobną kostkę i szklimy na oleju, przesypujemy do garnka. Boczek również kroimy w kostkę i przysmażamy na patelni, dodajemy do cebulki. Zalewamy wodą, dodajemy kostkę. W międzyczasie obieramy i kroimy batata, wrzucamy do garnka. Gotujemy do miękkości (batat gotuje się szybciej niż zwykły ziemniak, więc należy uważać, aby się nie rozgotował). Pod koniec dodajemy odsączoną cieciorkę i fasolkę, dodajemy koncentrat, doprawiamy. Voilà! :)

wtorek, 25 kwietnia 2017

Bajki, które zdarzyły się naprawdę - Anna Moczulska

Cześć!

Miałam ostatnio możliwość przeczytać książkę Anny Moczulskiej (autorki bloga Kobiety i historia) Bajki, które zdarzyły się naprawdę. I muszę przyznać, że była to lektura fascynująca. Ach, gdyby tak uczono historii w szkołach...
Autorka podzieliła swoją książkę na pięć rozdziałów. Każdy z nich poświęciła innej postaci z popularnych bajek: Kopciuszkowi, Śpiącej Królewnie, Księżniczce na ziarnku grochu, Pięknej i Bestii oraz królewnie Śnieżce. Moczulska udowadnia, że te baśniowe postacie można przypisać do postaci historycznych i udaje jej się to bardzo dobrze. Zapoznaje nas z historiami kobiet, które urodą czy pochodzeniem nie grzeszyły, a potrafiły osiągnąć sukces, pisze o kobietach, które do życia zbudziły się dość późno, jak Anna Jagiellonka - około pięćdziesiątki. Poznajemy kobiety, które w swym życiu - mimo doskonałego pochodzenia - nie zaznały szczęścia, osoby, które na pierwszy rzut oka są dość odrażającymi postaciami, ale czy aby na pewno? Oraz kobiety, na które największy wpływ miały matka i teściowe. Wszystko to podane w przystępny sposób i naprawdę fascynujące.

Autorka ma naprawdę lekkie pióro, z którego potrafi korzystać. Książkę przeczytałam w dwa dni, praktycznie jednym tchem. Historie w niej przedstawione są niekiedy tragiczne, niekiedy krzepiące, a niekiedy pozwalają spojrzeć innym, świeższym spojrzeniem na znaną postać historyczną. Tym bardziej, że autorka ma sporo empatii dla swych bohaterów. Moimi ulubionymi historiami są: opowieść o miłości pięknego Kazimierza Jagiellończyka do Elżbiety Austriaczki (Rakuszanki), która urodą nie grzeszyła, ale potrafiła szybko zjednać sobie otoczenie i, co najważniejsze, swego małżonka oraz historia Konstantego Pawłowicza Romanowa oraz Joanny Grudzińskiej. Ta ostatnia była dla mnie zaskakująca, choć trochę smutna. Bo zamiast zrusyfikować Polaków to on sam "opolaczał", choć Polacy nie przepadali za nim i chcieli go zabić. W świetle jego historii nawet się cieszę, że im się to nie udało :)

Postaci w książce Anny Moczulskiej nie są jednowymiarowe. To osoby z krwi i kości, mający swoje wady i zalety, niejednoznaczne w ocenie. Budzą najróżniejsze uczucia. Od sympatii, poprzez współczucie czy antypatie. Autorka jednak zaznacza, że to czasy i ludzie wśród których żyli determinowały taką a nie inną postawę.

Gdyby historia była w ten sposób opowiadana w szkołach, myślę, że miałaby więcej pasjonatów. Bo też naprawdę historia światowa może być o niebo ciekawsza od najlepszej beletrystyki. Czego dowodem jest książka Anny Moczulskiej. Polecam każdemu, nie tylko pasjonatom historii. Czytaliście? Która z historii podobała się Wam najbardziej?

Tytuł: Bajki, które zdarzyły się naprawdę. Historie słynnych kobiet
Autor: Anna Moczulska
Strony: 232
Wydawnictwo: Znak literanova
Źródło: pożyczona od Przyjaciółki :*

niedziela, 23 kwietnia 2017

Książę Kaspian - C.S. Lewis

Cześć!

Upłynął ponad rok, odkąd przeczytałam pierwszą część Opowieści z Narnii. Uznałam, że to klasyka literatury dziecięcej, którą watro poznać. Tom pierwszy mi się podobał, dlatego sięgnęłam po drugą część.
Od wydarzeń opisanych w pierwszym tomie w Anglii upłynął rok. Dzieci zmierzają właśnie do swoich szkół, aby rozpocząć naukę. W Narnii natomiast upływ czasu jest inny. Nie wiemy dokładnie ile czasu upłynęło, odkąd Królowe i Królowie Narni powrócili do swojego świata - setki, a może tysiące? Dość, że o Piotrze, Zuzannie, Edmundzie i Łucji mało kto słyszał, a jeszcze mniej stworzeń wierzy, że oni rzeczywiście istnieli. Wielu uważa, że zarówno oni, jak i Aslan to tylko legenda. Tymczasem w kraju nie dzieje się najlepiej. Narnia została podbita przez naród Telmarów, a obecnie włada nimi uzurpator Miraz. Prawowitym dziedzicem jest zaś młody Kaspian. Od starej niani dowiaduje się o istnieniu Starej Narnii, gdzie zwierzęta mówiły, a po świecie chadzały driady, fauny i karły. Jest to jednak niebezpieczna wiedza i chłopiec po pewnym przykrym wydarzeniu musi ukrywać się ze swymi zainteresowaniami. Gdy Mirazowi rodzi się syn, Kaspian staje się przeszkodą w objęciu tronu przez uzurpatora, dlatego, aby uniknąć śmierci chłopiec musi uciekać. Po drodze przekonuje się, że historie o Starej Narnii to nie tylko legendy a w ukryciu mieszkają różne dziwne istoty. Kaspian przy ich pomocy postanawia odzyskać tron. Problem tkwi w tym, że armia Miraz jest potężniejsza. Chłopiec postanawia wezwać pomoc.

W drugim tomie Opowieści z Narnii spotykamy kilku starych znajomych oraz całą plejadę nowych postaci. Będą musieć po raz kolejny zmierzyć się z przeważającą siłą wroga, który nie ma dobrych zamiarów. Kaspian to chłopiec dzielny, choć troszkę naiwny. Przygody jakie przeżył po ucieczce sprawiły, że zmężniał i stał się przywódcą. Królowe i Królowie Narnii niewiele się zmienili, może poza Edmundem, który wyrósł na naprawdę dobrego chłopca. Po powrocie do Narnii czeka ich długa wędrówka, z niewiadomą czekającą u kresu. czy uda im się pomóc Kaspianowi? Czy zdążą na czas? Czy uda im się spotkać Aslana?

Książę Kaspian to pouczająca powiastka, napisana prostym lecz przyjemnym w odbiorze językiem - w sam raz dla dzieci. Przyznaję, że ja wolałabym już nieco dojrzalszy styl, ale nie jestem głównym odbiorcą tych książek, więc nie mam prawa narzekać. Jak wspomniałam - dla dzieci jest idealny. Fabuła jest ciekawa, choć przewidywalna, czyta się ją szybko i przyjemnie, a wyobraźnia autora jest naprawdę spora. Polecam :)

Tytuł: Opowieści z Narnii. Książę Kaspian (Prince Caspian)
Autor: C.S. Lewis
Strony: 158
Wydawnictwo: Pax
Źródło: Biblioteka Publiczna

piątek, 21 kwietnia 2017

Tam, gdzie urodził się Orfeusz - Ałbena Grabowska - Grzyb

Cześć!

Pewne wielu z Was, zwłaszcza kobiety, będą kojarzyć autorkę książki, którą chcę dziś przedstawić. Ałbena Grabowska-Grzyb jest bowiem pisarką mającą w swoim dorobku już kilka, a w zasadzie kilkanaście powieści obyczajowych oraz dla dzieci. Przyznaję, że tych książek nie znam, a na pierwsze spotkanie wybrałam Tam, gdzie urodził się Orfeusz, czyli publikację o Bułgarii. Książkę kupiłam za 10 zł w jednym ze sklepów internetowych i odłożyłam na półkę, gdzie poczekała troszkę, aż po nią sięgnęłam.
Bułgaria nie została wybrana przypadkowo jako przedmiot zainteresowań autorki. To stąd, a konkretnie z Rodopów pochodzi jej rodzina od strony mamy. Pani Ałbena już jako dziecko często przyjeżdżała w to jakże malownicze miejsce -  do babci w Płowdiwie, a następnie już razem z nią do Czepełare. Książka jest podzielona na dość krótkie rozdziały podejmujące różną tematykę. Autorka bardzo podkreśla gościnność Bułgarów, ich otwartość, ciekawość. Dla osoby nieprzyzwyczajonej może to być odrobinę krępujące lub męczące - np. odpowiadania na dość osobiste pytania osobom, które znało się tylko z widzenia, a podczas spaceru spotyka się takich osób sporo. W Czepełare wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, a wieści rozchodzą się błyskawicznie. Nie wypływa to jednak ze złych zamiarów, ale z tego, iż Rodopczanie są niezwykle towarzyscy i każda okazja jest dobra, żeby porozmawiać, spotkać się przy dobrym jedzeniu i napitku, poznać nowych ludzi.

Autorka zwraca też uwagę na rolę folkloru w życiu mieszkańców Rodopów. Robi wrażenie to, w jaki sposób pielęgnują tradycję, zwłaszcza na prowincjach. Wszelakie święta obchodzi się tu hucznie i z przytupem. Starsze osoby otoczone są szacunkiem, często zasięga się ich porad. Poza tym Bułgarzy są bardzo uczynni i zawsze uśmiechnięci, na co liczne dowody znajdujemy w książce. Podobały mi się opisy tego, w jaki sposób Rodopczanie świętują, jak kultywują tradycje. Religia również zajmuje ważne miejsce w życiu Bułgarów. Chętnie chodzą do cerkwi, palą świeczki przed ikonami, które otaczane są wielkim kultem. Jednym z najpopularniejszych świętych jest św. Jerzy, bardzo często przedstawiany na ikonach. 

Bułgarzy to także naród o trudnej i zawilej historii, ale bardzo dbający o pamięć o niej. Wystarczy wspomnieć, że około 500 lat spędzili pod panowaniem tureckim, podczas którego usiłowano wykorzenić wiarę chrześcijańską, a powstania były krwawo tłumione. Wrażenie robi fakt, że mieszkańcy naprawdę znają swoją historię. Zresztą całe Rodopy są przesiąknięte historią, począwszy od plemion trackich, które zasiedlały te ziemie. To właśnie z nich pochodził Orfeusz, nieprzypadkowo zawarty w tytule. 

Nieco miejsca pani Ałbena poświęca też kulinariom. Przyznaję, że - choć autorka bardzo chwaliła miejscowe specjały - nie na wszystko miałabym ochotę. Niespecjalnie przekonują mnie np. podroby czy móżdżek, choć z opowiadań wiem, że i u nas dawniej się go jadało. Natomiast innych specjałów z chęcią bym spróbowała. Na końcu książki są nawet podane przepisy na niektóre potrawy i przyznaję, że mam ochotę wypróbować sałatkę szopską czy banicę. Może kiedyś :)

Tam, gdzie urodził się Orfeusz to bardzo przyjemna książka, w której znajdziemy trochę opowieści rodzinnych autorki, trochę historii, trochę kultury czy geografii. Dowiemy się sporo o atrakcjach turystycznych Rodopów czy ludowych zwyczajów. Bardzo podobała mi się ta książka i mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane samej Bułgarię odwiedzić. Polecam!

niedziela, 16 kwietnia 2017

Jeszcze pięć minutek - o. Adam Szustak OP

Cześć!

Jeśli czytacie mnie od jakiegoś czasu, to zapewne wiecie, że nie unikam książek związanych z religią katolicką. Zwykle sięgam po Szymona Hołownię, albo po ojca Adama Szustaka. Ostatnio miałam przyjemność przeczytać jedną z jego książek. Ojciec Adam to postać bardzo ciekawa i sympatyczna :) Lubię czasem obejrzeć go na youtube (jakby ktoś był zainteresowany, jego kanał to Langusta na palmie) i przyznam szczerze, że troszkę zazdroszczę mu daru wymowy. bo gadane to on ma :D Jeszcze 5 minutek to właśnie książkowa wersja jego popularnych filmików. 
Książka podzielona jest na kilka kategorii. W każdej z nich poznajemy ciekawostki z innej dziedziny. Przede wszystkim ojciec Adam odkrywa przed nami sekrety roślin, zwierzaków, ale także ciekawostki związane z ludźmi, znanymi markami czy wydarzeniami. Ciekawostki, historyjki, a gdzie tu miejsce na duchowość - spytacie. Otóż! Każda opowieść znajduje przełożenie na jakąś duchową prawdę. To jest moim zdaniem niesamowite, że w każdej praktycznie rzeczywistości, każdej przestrzeni życia ludzi, zwierząt czy roślin znaleźć można odniesienia do życia duchowego. Moim zdaniem to jest świetne! Zwłaszcza, że jak wspomniałam o. Szustak ma naprawdę sympatyczną cechę - potrafi świetnie opowiadać. Same w sobie historyjki są również ciekawe i wiele się z nich dowiedziałam. Czy słyszeliście na przykład o pewnym australijskim farmerze, który wygrał ultramaraton biegnąc w gumiakach? Albo o pewnej krewetce, która będąc praktycznie ślepa skumała się z pewną rybką (babką), która ostrzega ją przed niebezpieczeństwem? Albo w jaki sposób sałata broni się przed mszycami, które uwielbiają ją podgryzać? Czy też co jaka jest natura osła? Jeśli nie, zapraszam do książki ojca Adama. Każda historyjka jest krótka, w sam raz na te 5 minutek zawartych w tytule :)

Oprócz ukrytych w każdej historii prawd duchowych o. Szustak zamieszcza na końcu każdego podrozdziału cytat z Biblii. Przyznam szczerze, że jeszcze nie przeczytałam całej Biblii. Boję się tej lektury, boję się, że jej nie zrozumiem, albo zrozumiem opacznie. Tym bardziej podziwiam ludzi, którzy Biblię ogarniają i tak, jak Szustak potrafią rzucić cytatem, który jest tak adekwatny do sytuacji, że bardziej już nie może. Uważam, że to niesamowite i udowadnia, że w Biblii faktycznie ukryte są wskazówki dotyczące każdej sfery życie, trzeba tylko umieć je odnaleźć. 

Dla mnie ta książka ma wartość podwójną, gdyż po pierwsze wzbogaciła moją wiedzę, otworzyła mi oczy na cudowny świat wokół mnie, na pracę jaką wykonują naukowcy. Po drugie zaś, w każdej sytuacji można znaleźć odniesienie do duchowych prawd. Polecam!

Życzenia!

Cześć!

Dziś, w tym wyjątkowym dniu chciałabym Wam życzyć pełnych radości i spokoju, przeżytych w rodzinnym gronie Świąt Wielkiej Nocy!

Alleluja!
Źródło: Pixaby

czwartek, 13 kwietnia 2017

Przebudzenie - Katarzyna Zyskowska - Ignaciak

Cześć!

Dziś mam dla Was typowo babską pozycję, należącą do serii Babie Lato. Wybrałam ją ze względu na to, że pasowała mi do jednego z wyzwań, a na dodatek nazwisko autorki dobrze mi się kojarzyło. Zwłaszcza, że czytałam już kiedyś jej książkę i (choć - przyznaję - niewiele z niej pamiętam) to jednak wspominam ją miło. A jak wypadło moje drugie spotkanie z panią Katarzyną?
Zuzanna to młoda kobieta, od dwóch lat związana z Marcinem, pracująca w dziale plotkarskim pewnej gazety, dość zadowolona z życia. Co prawda ów związek jest oparty na braku zobowiązań a praca nie jest satysfakcjonująca, za to dająca stabilizację finansową. Oprócz tego Zuza posiada dwoje przyjaciół, na których zawsze może liczyć: Blankę i Olgierda. Odkąd zmarła jej babcia, dziewczyna nie ma żadnej rodziny - jej rodzice zginęli dawno temu w wypadku, a rodzina ze strony ojca się nią nie interesowała. Jej nudną egzystencję zmienia list z Anglii. Okazuje się, że brat babci, o którym wszyscy myśleli, że zginął podczas wojny przez wiele lat mieszkał w Anglii usiłując odnaleźć swoją rodzinę. Nie udało się to jednak i, już po jego śmierci, starzy przyjaciele pana Henryka zdołali dotrzeć do Zuzy i przekazać jej kawałek ziemi na mazurach oraz list od nieżyjącego krewnego. Bardzo dziwny list, bowiem w jego treści pan Henryk zawarł nie tylko historię ich rodziny i ziemi na Mazurach, ale też informacje na temat ciążącej na ich rodzie klątwie, którą rzucili na nich kilkaset lat temu pogańscy Galindowie. Zuza jest osobą praktyczną i nie wierzy w takie rzeczy. A jednak tragiczna historia jej rodziny zaczyna ją zastanawiać. Dziewczyna jedzie na Mazury obejrzeć ziemię i niespodziewanie spotyka się z niezbyt przyjaznym przyjęciem. Na dodatek na jej drodze pojawia się przystojny Filip, ale co w takim razie z Marcinem? Życie Zuzy zmieni się gwałtownie.


Katarzyna Zyskowska-Ignaciak umieściła w swej powieści kawałek historii, mianowicie opowieść o plemieniu Galindów zamieszkujących niegdyś tereny dzisiejszych Mazur. Przyznam, że przed przeczytaniem tej powieści nie miałam pojęcia o ich istnieniu. Pomimo tej tematyki książka nie zrobiła na mnie większego wrażenia. To co miało być plusem było dla mnie równocześnie minusem tej powieści. Bo sam motyw Galindów był interesujący, ale przeniesienie pogańskich obrzędów do współczesności, kilkusetletnia nienawiść i klątwa niespecjalnie mnie porwały. Na dodatek niespecjalnie polubiłam Zuzannę. Nie podobało mi się jej podejście do życia, choć z przykrością przyznaję, że troszkę jestem do niej podobna (np. jest mi wygodnie w obecnej pracy i choć nie jest ona zbyt satysfakcjonująca niespecjalnie staram się ją zmienić). Za to polubiłam Filipa, który powiedział pewne mądre zdanie o tym, że to my sami kreujemy swoją rzeczywistość. czuję, że ta powieść nie zostanie w mojej głowie na dłużej i wkrótce o niej zapomnę. Ot, takie czytadełko na 1-2 wieczory. Jak wspomniałam, nie byłam do końca zadowolona z lektury, jednak przeczytałam ją do końca, a to już coś. Na pewno przyczynił się do tego lekki styl autorki, który dobrze (i szybko) się czytało. 

Na pewno niektórym ta opowieść przypadnie do gustu, ja jednak nie mogę jej polecić z czystym sumieniem. Może to ze względu na tematykę, może  przez Zuzannę nie potrafiłam wgryźć się w czytaną historię. A Wy znacie autorkę? Lubicie? Polecicie jakieś jej książki czy raczej odradzacie?

Tytuł: Przebudzenie
Autor: Katarzyna Zyskowska-Ignaciak
Strony: 297
Wydawnictwo: Nasza Kszięgarnia

wtorek, 11 kwietnia 2017

Przebudzenie - Kate Chopin

Cześć!

Dziś opowiem Wam o pewnej niepozornej książeczce wydanej w serii Koliber (bardzo lubię tę serię, choć przeczytałam ich niewiele i nie wszystkie mnie zauroczyły) autorstwa Kate Chopin, XIX-wiecznej amerykańskiej pisarki. Mowa o Przebudzeniu.
Fabuła jest dość prosta. Oto mamy młodą, niespełna trzydziestoletnią kobietę, Ednę Pontellier. Kobieta wyszła za mąż bez uczucia, jednak dość dobrze dogaduje się z małżonkiem. Mają dwójkę małych dzieci. Podczas pobytu nad morzem, Edna poznaje młodego Roberta Lebrun, syna właścicielki pensjonatu, w którym mieszkają. To spotkanie budzi w kobiecie dawno uśpione uczucia i pragnienia. Po powrocie do miasta Edna nie zamierza wracać do dawnego, przewidywalnego życia. Ulega swoim kaprysom, folguje pragnieniom i zamierza żyć po swojemu. Jej zachowanie martwi męża, który nie poznaje kobiety, którą poślubił. Nie wie, że ta nowa Edna jest prawdziwa, a ta dawna nosiła maskę.

Swego czasu powiastka ta narobiła sporo szumu ze względu na poruszaną tematykę (przypomnijmy, że rzecz dzieje się w XIX wieku), czyli dążenie kobiety do samorealizacji i uczucie jakim darzy się innego mężczyznę, a nie własnego małżonka. W dzisiejszych czasach jednak nie robi aż takiego wrażenia, nie jest jakoś specjalnie niemoralna. I tak wydaje mi się, że jak na ów okres w Nowym Orleanie i w ogóle w Ameryce konwenanse nie były aż tak wyraźne. Może to dlatego, że akcja została osadzona w środowisku Kreolów, gdzie kobiety były pod każdym względem moralne i przyzwoite, a mężowie nigdy nie bywali zazdrośni, bo nie mieli o kogo. W takim wypadku asystowanie damie, nawet zamężnej przez jakiegoś innego mężczyznę nie budziło powszechnego sprzeciwu. Dodajmy tylko, że Edna nie wywodziła się z kreolskiej rodziny, tylko wyszła za Kreola. może dlatego miała inny sposób odczuwania niektórych sytuacji i była bardziej podatna na emocje. W ogóle pani Pontellier to dziwna postać. Wydaje się być bierna, pogodzona z losem, jaki sobie wybrała. A jednak, gdy do głosu doszły uczucia, pragnęła im się poddać. Chciała zerwać krępujące ją więzy i żyć po swojemu. Jednak pomimo pewnych słusznych pretensji nie zdobyła mojej sympatii, może ze względu na to, że nie kierowała się żadnymi względami dla swojej rodziny. Robiła co chciała nie zważając na innych. Jej uczucie do Roberta było silne i odwzajemnione, ale mam wrażenie, że nie potrafiła go zrozumieć. On z kolei na początku był beztroskim chłopcem, który jednak stał się (przynajmniej w moich oczach) mężczyzną. Mam wrażenie, że on dojrzał na kartach książki. W każdym razie on zyskał więcej mojej sympatii niż jego wybranka.

Na uwagę zasługuje przyjemny język, jakim posługuje się autorka. Jej styl przypadł mi do gustu. Podobało mi się też to, że mogłam podejrzeć życie dziewiętnastowiecznych Kreolów z wyższych warstw społecznych. Sama historia nie jest może specjalnie oryginalna, ale też może się podobać, choć postać głównej bohaterki niekoniecznie przypadła mi do gustu. Ja ją oceniam tak pół na pół. Przeczytałam, z pewną dozą zainteresowania, ale nie zaliczę jej do ulubionych. Niemniej zasługuje na uwagę.

Tytuł: Przebudzenie (The Awakening)
Autor: Kate Chopin
Strony: 223
Wydawnictwo: Książka i Wiedza

sobota, 8 kwietnia 2017

Sałatka z selerem naciowym

Cześć!

Potrzebowałam szybkiego i prostego przepisu na sałatkę. W jednej z gazet kulinarnych znalazłam taką, która odpowiadała moim potrzebom w 100 procentach, a na dodatek była dość oryginalna i byłam ciekawa czy będzie dobra. Posmakowała mi i na pewno zrobię ją jeszcze kiedyś. A oto przepis:

- seler naciowy (ja dałam jakieś pół)
- puszka białej fasoli konserwowej
- 3-4 ogórki kiszone
- świeża czerwona papryka
- sól, pieprz, ewentualnie czosnek (zmiażdżony świeży lub suszony)
- majonez
Selera myjemy i kroimy, podobnie paprykę. Fasolę odsączamy, ogórki kroimy i również odsączamy. Wszystko mieszamy i doprawiamy. Na końcu dodajemy majonezu. Najlepiej odstawić ją na chwilę, żeby smaki się przegryzły.

środa, 5 kwietnia 2017

Droga - Roger Zelazny

Cześć!

Moi Drodzy, witajcie po przerwie! Była ona trochę nieplanowana, tak wyszło po prostu, ale teraz wracam, z nowym zapałem i nową książką :) Książką króciutką, ale za to mającą w sobie to coś :) 
Ciężko jest napisać cokolwiek o fabule, ale spróbuję. Przez świat przebiega Droga, tylko nieliczni mogą się na nią dostać. jeśli jednak to im się uda mogą podróżować przez czas i miejsca. Mogą tworzyć nowe odgałęzienia, które jednak mogą się zmieniać... Przez Drogę podróżuje Red Dorakeen, człowiek, który zaprzecza prawom fizyki i robi się coraz młodszy. Na dodatek nie bardzo wie, kim naprawdę jest, tzn. nie bardzo pamięta skąd się na tej Drodze wziął. Teraz jednak nie ma czasu zajmować się dumaniem nad przeszłością, bo właśnie ogłoszono na niego czarną dziesiątkę, co oznacza, że ktoś nasyła na niego zabójców - dodajmy, dziesięciu najlepszych zabójców, jakich zdoła znaleźć. Kto i dlaczego chce śmierci Reda? Czy uda mu się zrozumieć swoją przeszłość? 

Bardzo polubiłam Reda, choć nie jest on krystaliczną postacią. Zdarzały mu się ciemne interesy, ciągle gdzieś go gna. Nie dla niego spokojne życie. W jego podróży drogą towarzyszy mu Fleurs (tomik poezji Kwiaty zła, który jest jednocześnie hmmm, czymś w rodzaju myślącego komputera). Mężczyzna będzie musiał się zmierzyć z bezlitosnymi zabójcami, ale nie tylko oni go szukają. 

Zelazny wykazał się naprawdę sporą wielką wyobraźnią, gdyż stworzył ciekawą i złożoną koncepcję świata. Droga biegnie przez czas przeszły, przyszły, a także taki, który mógłby być. Na dodatek nie jest to stały twór, tylko ciągle podlega zmianom, podróżni mogą ją kształtować. Chcesz pojechać do wiktoriańskiej Anglii? Nie ma problemu, podjedź trochę w górę drogi, skręć na piątym zjeździe i już jesteś na miejscu. A może masz ochotę zajrzeć do starożytnej Grecji? Wskakuj w samochód i jedź! 

U Zelaznego nie ma rzeczy niemożliwych. Jurassic Park miesza się tutaj z nowoczesną technologią, dekadenckim podejściem do życia, zawodowymi zabójcami i smokami. Całość tworzy bardzo smakowity miks, który bardzo mi się podobał. Mam jednak dwa małe zastrzeżenia. Po pierwsze: w pewnym momencie historia nieco za bardzo przyspieszyła, tak jakby między dwoma zdarzeniami był tekst, który wycięto. Brakowało mi trochę czegoś pomiędzy. Jednym słowem tekst był za mało rozbudowany. O ile w pierwszej części książki nie było to jakoś specjalnie widoczne, o tyle pod koniec można było się pokusić o rozwinięcie treści. Drugie zastrzeżenie jest natomiast natury estetycznej. Bo choć rozumiem tego dinozaura na okładce, to jednak kompletnie to wydanie mi się nie podoba :) Można było przecież zrobić ładniejsze wydanie...

Cóż, dość narzekań. Droga Rogera Zelaznego bardzo mi się podobała, choć może nie zrozumiałam do końca wszystkich wątków, to jednak czytało mi się ją dobrze, zwłaszcza, jak już się wgryzłam w tekst. Miłośnikom fantastyki polecam jak najbardziej :)

Tytuł: Droga (Roadmarks)
Autor: Roger Zelazny
Strony: 160
Wydawnictwo: Agencja Wydawnicza "Tor"