środa, 30 lipca 2014

Nowe odkrycie - koktajle owocowe

Cześć!

Niedawno stałam się szczęśliwą posiadaczką blendera. Już jakiś czas temu, przy czytaniu różnych przepisów przyszło mi do głowy, że takie urządzenie mogłoby się przydać. Dwa razy skusiłam się już na zrobienie koktajli owocowych. Pierwszy z nich jest banalnie prosty: jogurt naturalny + banany. Smaczne i szybkie :)
Drugi koktajl to połączenie jogurtu naturalnego z borówkami i morelami. Troszkę kwaśne wyszło, ale i tak całkiem niezłe. Koktajle zostały udekorowane żurawiną i musli. Na pewno skuszę się na inne eksperymenty. Może coś polecicie?

sobota, 26 lipca 2014

Malinowo - jeżynowy peeling do ciała z Farmony

Cześć!

Od jakiegoś czasu używam peelingu Farmony z serii Tutti Frutti o zapachu jeżyny i maliny. Wybrałam tę serię, bo stwierdziłam, że zapach mi się spodoba, poza tym urzekł mnie kolor produktu. 
Specyfik zamknięty jest w małej buteleczce o pojemności 120 ml. Przypomina trochę małe peelingi z Joanny. Jak już wspomniałam, spodobał mi się kolor produktu, taki fiolet, przypominający nieco bakłażana, a może jeżynę? Zapach ma bardzo przyjemny. Drobinek jest sporo, choć moim zdaniem mogłoby być więcej. Są za to dość ostre, co jest jak najbardziej na plus. Buteleczka jest nieco twarda. Niestety mój egzemplarz zaliczył upadek i uszkodził się zatrzask. Cena jest całkiem niezła. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba oscyluje koło 5 zł, w promocjach jednak można dostać go taniej. Myślę, że wypróbuję jeszcze inne wersje.

czwartek, 24 lipca 2014

Ksiązki, do których wracam

Cześć!

Powszechnie wiadomo, że uwielbiam czytać. W większości daną książkę czytam tylko raz, ale są takie, do których wracam, często nawet kilkukrotnie. Przedstawię Wam kilka z nich.
1. Dzieci z Bullerbyn Astrid Lindgren - wiem, że to książka dla dzieci, ale bardzo ją lubię. Urzekła mnie historia dzieci mieszkających w maleńkiej szwedzkiej wiosce. Podoba mi się sielankowy opis ich życia. Nie wiem ile razy ją przeczytałam, ale jeszcze do niej wrócę :)
2. Ania z Zielonego Wzgórza Lucy Maud Montgomery historia rudowłosej sierotki wzrusza, przywraca wiarę i nadzieję. To taka pozytywna iskierka w literaturze dla dzieci.
3. Seria o Harrym Potterze Joanne K. Rowling - przeczytałam dwukrotnie i nie jest to moje ostatnie słowo. Świat, który wykreowała Autorka jest niesamowity, barwny i tak szczegółowy! Aż chciałoby się tam znaleźć, zaprzyjaźnić z paczką Harrego czy wyskoczyć na karmelowe piwo do Hogsmade!
4. Winnetou Karola Maya - jako dziecko lubiłam czytać o Indianach. Winnetou czytałam dwa razy i za każdym razem płakałam jak bóbr.
5. Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej - to ulubiona powieść mojej Mamy, a i ja się w niej zakochałam. Nawet przydługie opisy mnie nie zniechęcały. Jedyne co mnie troszkę już nużyło to historia Jana i Cecylii.
6 i 7. Dewajtis i Straszny dziadunio Marii Rodziewiczówny - przeczytałam chyba po dwa razy. Nie wszystkie książki Rodziewiczówny tak mi się podobają, ale te dwie są świetne. Straszny dziadunio na początku podobał mi się bardziej, jednak teraz to chyba Dewajtis rządzi. Chyba mam troszkę słabość do książek trącących myszką :)

8. Zwiadowcy t.1 Ruiny Gorlanu Johna Flanagana (choć nie pamiętam za bardzo czy ją przeczytałam drugi raz czy tylko przypomniałam sobie najważniejsze momenty) - lubię całą serię Zwiadowcy, ale do tej książki mam szczególny sentyment. Historia młodego Willa, jego mentora Halta, konie, łuki i strzały, honor, przyjaźń, średniowiecze, rycerze plus szczypta fantastyki - lubię to :)
9. Jeżycjada Małgorzaty Musierowicz - tej serii chyba nikomu nie muszę przedstawiać. Nie przeczytałam wszystkich książek, ale za to do niektórych wracam. Posiadam na własność 4 części.

A Wy macie takie książki, do których lubicie wracać?

poniedziałek, 21 lipca 2014

Czy to pech czy jednak fart? Nowa powieść Olgi Rudnickiej

Cześć!

Już jakiś czas temu chwaliłam się, że udało mi się wygrać kilka (trzy!) książek w konkursach. Jedną z nich wygrałam u Ani. Jest to Fartowny pech Olgi Rudnickiej. Szalenie ucieszyłam się z wygranej, bo znam tą Autorkę i bardzo podoba mi się jej styl. Czy i tym razem się nie zawiodłam?
"Życie we Włoszech było takie proste. I tamtejsza mafia jakaś taka normalna."*
Już sam tytuł jest intrygujący, bowiem pani Olga zastosowała oksymoron. Czy pech może być fartowny? Albo fart pechowy? Czasem można stracić rozeznanie :)
Nie będę może za dużo pisać o fabule, gdyż nie chciałabym za dużo zdradzić. Poznajemy posterunkowego Filipa Nadzianego, który wyjątkowo destrukcyjnie działa na różne mechanizmy. Można być pewnym, że jadąc z nim samochodem złapiecie gumę, a gdy zechcecie zadzwonić siądzie Wam bateria. W zabitej dechami wsi spotyka swojego przyjaciela ze szkoły policyjnej Krystiana Dzianego, który postanowił odejść ze służby i rozpocząć pracę jako prywatny detektyw. Pierwsze zlecenie otrzymuje za pośrednictwem swojego brata zwanego Giannim (niedawno przybyłego z Włoch), który jednak nie do końca informuje Krysia o prawdziwym charakterze sprawy. A prawda wygląda tak, że ma ona związek z przestępczym półświatkiem. Panowie wpadaj w sam środek gangsterskich intryg i porachunków. Sprawy przybierają jednak nieoczekiwany obrót co zmusza naszą trójkę do wyjawiania sekretów oraz współpracy. Co z tego wyniknie? Przeczytajcie sami!
Książka nie jest gruba, ma jakieś 300 stron, więc pochłonęłam ją w jeden dzień. Z opisu powyżej można wnioskować, że to jakiś ciężki kryminał, jednak tak nie jest. To znaczy, oczywiście to kryminał, ale z dużą dawką humoru, tak charakterystycznego dla pani Olgi. Ja osobiście za nim przepadam i już w kolejce do przeczytania czeka Natalii 5. Autorka pisze lekko, z przymrużeniem oka. Postacie które wykreowała da się lubić (choć ja osobiście za Jagą i Robciem niezbyt przepadałam).  Poza tym lubię samą Autorkę jako osobę, bo wydaje się bardzo sympatyczna, jest bardzo młoda a już może się poszczycić sporym dorobkiem literackim, poza tym pracuje i ma ciekawe pasje. Wydaje się bardzo interesującą, życzliwą osobą.
Hmmm, co jeszcze? Rozbroiło mnie podsumowanie romansów książkowych (przynajmniej harlequinów; oczywiście są wyjątki, nie chcę szufladkować :)) Gdyby kogoś ciekawiło, to podsumowanie znajdziecie na stronie 178 :) Miłej lektury!

*cytat pochodzi z książki Fartowny pech Olgi Rudnickiej, wyd Prószyński i S-ka, Warszawa 2014, strona 80



niedziela, 20 lipca 2014

Włosko-azjatycki śmietnik, czyli jak wykorzystać resztki

Cześć!

Miałam ochotę na wypróbowanie jakiegoś nowego przepisu, najchętniej z kuchni azjatyckiej, bo rzadko coś takiego robię. Sos sojowy i przyprawę azjatycką miałam w domu, zakupiłam więc pora i makaron ryżowy, przetrzepałam szafki i okazało się, że w lodówce stoi jeszcze pół słoika sosu do makaronu. Bolońskiego. Trochę mi to z całością nie grało, ale szkoda by było gdyby się zmarnowało, prawda? Efekt wyszedł zaskakująco smaczny :)

Potrzebujemy (dla 2 osób):
- por
- 2 marchewki
- 2 ząbki czosnku
- mięsko
- sos sojowy
- przyprawę azjatycką
- makaron ryżowy
- pół słoika jakiegoś sosu, ja miałam boloński
- olej do smażenia


Mięsko pokroić w małe kawałki, zamarynować ok. 2 godziny w lodówce z sosem sojowym i przyprawą azjatycką, podsmażyć na oleju. Warzywa pokroić, podsmażyć, wrzucić do mięsa, zalać odrobiną wody, dusić do miękkości. Pod koniec dodać sos i całość zagotować, ewentualnie doprawić. Makaron przyrządzić wg przepisu na opakowaniu, wyłożyć na talerz, zalać sosem.

środa, 16 lipca 2014

Przetwory czas zacząć :)

Cześć!

Lubię robić przetwory :) Tzn. nie znoszę myć słoików, narzekam jak muszę się paćkać we wszelkiego rodzaju warzywach czy owocach oraz zgrzytam zębami gdy nie mogę domyć rąk czy doprać koszulki (no dobra, teraz to trochę przesadziłam :D), ale w gruncie rzeczy lubię to :) Jak do tej pory zrobiłam dżemik z wiśnie, nastawiłam wiśniową nalewkę, a razem z Mamą zabrałyśmy się za czerwoną porzeczkę i zakisiłyśmy nieco ogórków. Będą zapasy na zimę :D



Muszę się również pochwalić :) Dotarły do mnie wygrane w dwóch książkowych konkursach. U Ani oraz Roberta. Strasznie się cieszę z obu!!!


poniedziałek, 14 lipca 2014

Brzoskwiniowy płyn do higieny intymnej od Ziai

Cześć!

Dziś króciutko chciałabym podzielić się moimi wrażeniami z używania brzoskwiniowego płynu do higieny intymnej firmy Ziaja. Swój egzemplarz kupiłam w cenie na do widzenia w Rossmannie za niecałe 5 zł. Było to moje pierwsze spotkanie z płynem tego typu tej firmy.
Przepraszam za zdjęcie, musiałam je wyciąć, bo gdyż płynu solo nie posiadam :)
Przejdźmy do rzeczy:
+ stosunek ceny do pojemności (zwłaszcza, że jak wyżej wspomniałam, kupiłam go w CNDW)
+ spełnia swoją funkcję, czyli myje :)
+ wydajny; używam go już od dłuższego czasu a jeszcze sporo w butelce zostało
+ przyjemny zapach
+ dostepność

Minusów jako takich to nie dostrzegam w zasadzie. Mogę się przyczepić do braku pompki, ale można kupić w innym opakowaniu i po kłopocie. Nie jestem pewna co do składu, ale jeszcze nie umiem go czytać (tzn. nie rozumiem :)), więc się nie wypowiem.

Jednym słowem jestem zadowolona z niego i myślę, że skuszę się kiedyś ponownie - może jednak na jakąś inną wersję.

sobota, 12 lipca 2014

Muzyczna sobota

Cześć!

Ostatnio zasłuchuję się w piosenkach Kings Of Leon. Ach, jaki ten chłopak ma interesujący głos!
Źródło: youtube

środa, 9 lipca 2014

John Hart - Ostatnie dziecko

Cześć!

Miałam ostatnio czytelniczy zastój (jakieś parę dni), ale dorwałam się do książki, która mnie wciągnęła do tego stopnia, że przeczytałam ją w dwa dni. I dziś chcę napisać o niej kilka słów.
Przyznaję, że pierwszy raz zetknęłam się z tym pisarzem. Książkę zwinęłam z półki Kuzyna i nie oddałam dopóki nie przeczytałam do ostatniej strony.
Poznajemy trzynastoletniego chłopca Johnny'ego Merrimona, który w swym krótkim życiu przeżył więcej niż niejeden starszy człowiek. Wszystko zaczęło się rok wcześniej od porwania jego siostry bliźniaczki. Potem odszedł ojciec a matka się załamała, uzależniła od leków i alkoholu oraz okrutnego kochanka. Poza tym nie zajmowała się synem, pogrążając się w żalu za utraconym szczęśliwym życiem. Chłopiec jest głęboko poraniony i mam tu na myśli głównie rany w jego psychice, choć kochanek matki nie odnosił się do niego z przesadną delikatnością. Chłopiec wierzy, że jego siostra wciąż żyje i próbuje ją odnaleźć na własną rękę. Nie zważa na niebezpieczeństwo, przez co pakuje się w kłopoty i widzi i robi rzeczy, których młody chłopak nie powinien oglądać i robić. Johnny pragnie tylko jednego - odzyskać swoją rodzinę.
W sprawę zaginięcia dziewczynki bardzo angażuje się detektyw Hunt. Policjant nie może się pogodzić z tą nierozwiązaną sprawą i traktuje ją bardzo osobiście, co prowadzi do plotek i problemów rodzinnych. Ze sprawą porwania dziecka mieszają się inne wątki, które na pozór są związane ze sprawą a okazują się przypadkiem. Tylko czy tak naprawdę możemy mówić o przypadku? Czy może jednak nic nie dzieje się bez przyczyny? W końcu każda decyzja, każdy "przypadek" utworzą obraz, który pomoże rozwikłać wreszcie tę sprawę. Która jednak nie jest taka, jaka się na pozór wydaje. 
Co prawda nie obyło się bez pewnych niedociągnięć, np. wątek ojca Johnny'ego nie do końca mnie przekonuje. Ale i tak mi się podobało :) Polecam miłośnikom sensacji i kryminałów.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Dylemat książkoholika - kupować czy wypożyczać

Cześć!

Jak zapewne zauważyliście, jestem molem książkowym. I świetnie się z tym czuję, bo dzięki książkom mogę oderwać się od rzeczywistości, poznać inne, często odległe miejsca, przeżyć niesamowite przygody czy nawet kulisy pracy w innych branżach. A to wszystko bez wychodzenia z domu.

Pojawia się pytanie skąd brać książki?
Pośród mnóstwa innych opcji ja decyduję się najczęściej na dwie. Oto plusy i minusy każdej z nich.

* pożyczanie od znajomych czy rodziny oraz z biblioteki:
+ uwielbiam biblioteki, bo mają szeroki wybór książek
+ nie trzeba wydawać na nie pieniędzy
+ można zamówić książkę przez internet i odebrać kiedy będzie dostępna
+ można pożyczyć większą ilość książek
- w bibliotece nie zawsze dostaniemy książkę, której poszukujemy
- czasem trzeba zaczekać w kolejce
- ograniczony czas trzymania książek (za to jest możliwość prolongowania za co daję +)
- trzeb uważać, aby książek nie zniszczyć (choć o swoje własne też dbamy, zazwyczaj...)
- czasem książki są nieco... zużyte
- jak oddamy książkę to nie możemy do niej wrócić w dowolnej chwili, żeby przeczytać ulubiony fragment

*kupowanie książek:
+ książki są już nasze własne, możemy po nich kreślić, wracać do nich ile razy chcemy
+ zaspokajamy chęć posiadania :)
+ korzystając z różnego rodzaju promocji (lub kupując używane książki) może my dostać książki za grosze lub sporo taniej
- książki są w zasadzie drogie
- zagracamy mieszkanie, co przy małym metrażu jest nieco kłopotliwe (zwłaszcza jak ktoś sporo czyta)
- czasem książka nie spełnia naszych oczekiwań i wtedy żałujemy, że ją kupiliśmy

Jak widać wszystko ma swoje plusy i minusy. Ja sporo korzystam z bibliotek, choć zdarza mi się (nawet całkiem często) kupować książki na wyprzedażach czy promocjach. Książek w regularnej cenie praktycznie nie kupuję. W zasadzie to uważam, że jak lubimy jakąś książkę lub wiemy, że będziemy do niej wracać, to warto się w taką pozycję zaopatrzyć. Natomiast jak ktoś dużo czyta gorąco polecam biblioteki!
Świeżutkie książki z biblioteki :)

sobota, 5 lipca 2014

Gulasz z fasolką szparagową i makaronem

Cześć!

Lubię wypróbowywać nowe przepisy, a nieustanną inspiracją są dla mnie przepisy z książek z serii Biblioteczka Poradnika Domowego (o czym wielokrotnie wspominałam zresztą). Dziś kolejna receptura z tej serii,a konkretnie z Potraw jednogarnkowych. Ja oczywiście troszkę zmodyfikowałam przepis (np. nie dałam cynamonu), ale efekt wyszedł całkiem smaczny.
Biblioteczka Poradnika Domowego, Potrawy jednogarnkowe s.79


środa, 2 lipca 2014

Podsumowanie czerwca

Cześć!

Już minęła połowa Anno Domini 2014. Straszny banał teraz napiszę: ależ ten czas leci! Nadeszła zatem pora na kolejne podsumowanie.

1. Skończyłam Sezon burz i przeczytałam 2 kolejne ksiązki
2. Obejrzałam filmy: Wkręceni i Pamiętnik księżniczki (po raz kolejny, lubię ten film :))
3. Wkręciłam się w oglądanie serialu Arrow. Sezon pierwszy obejrzałam w kilka dni. Sezon drugi sobie dozuję :) W czerwcu obejrzałam 6 odcinków :)
4. Biegałam chyba tylko raz, ale odkryłam takie cudo jak rowerek stacjonarny. Korzystałam z niego kilka razy (konkretnie to cztery). Zaliczyłam też długaśny spacer :)
5. Byłam na dwóch koncertach: Ani Dąbrowskiej i Kamila Bednarka.
6. Kilka razy spotkałam się ze znajomymi, w tym z bliską koleżanką nie widzianą od lat: pozdrawiam S.! :*
7. Poszłam też na wystawę fotografii, która bardzo mi się podobała. Szczególnie podobało mi się zdjęcie ukazują dwoje walczących ptaków (to chyba orły były). Niesamowite!
8. Udało mi się wygrać dwie książki w konkursach: Bajkowy przewodnik po Szklarskiej Porębie i Fartowny pech Olgi Rudnickiej :D W zasadzie to wygrałam jeszcze jedną: Ostatnia zima Ake Edwardsona - w czerwcu wzięłam udział w konkursie, a wczoraj dowiedziałam się, że wygrałam.

A teraz kilka zdjęć
Słodka niedziela
 Chillout z książką
Jedzonko, mniam :D
:)