Cześć!
Jak już pisałam w poprzednim poście, książkę, o której będę dziś pisać wygrałam w rozdaniu. Na Żony polarników nabrałam wielkiej ochoty. Dziś jestem już po lekturze i jestem z niej zadowolona.
Zacznijmy od tego, że autorka _ Kari Herbert - jest córką jednego z wybitnych polarników, Wally'ego Herberta, więc temat zna, jakby od podszewki. Jak sama twierdzi pracowała nad swą książką 5 lat, więc myślę, że bardzo się do niej przyłożyła. Żony polarników, to historia 7 kobiet, które zdecydowały związać swoje życie z niezwykłymi mężczyznami - polarnikami. Poznajemy:
- Jo Peary; żonę Roberta
- Eleanor Franklin oraz Jane Franklin; żony Johna
- Evę Nansen; żonę Fridtjofa
- Emily Shackelton; żonę Ernesta
- Kathleen Scott; żonę Roberta Falcon
- Marie Herbert; żonę Wally'ego.
Te siedem kobiet niekiedy bardzo różniły się od siebie. Część z nich miało w sobie awanturniczego ducha i żyłkę podróżnika, inne chciały być postrzegane jako samodzielne osoby a nie tylko żony swoich mężów, kolejne zaś zadowalały się życiem w cieniu i dla swego męża dbały o ognisko domowe. Trzeba przyznać, że żadna z nich nie miała łatwego zadania. Długie lata rozłąki, niebezpieczeństwo, na które ich mężowie się narażali a także ich ambicja oraz pokusy na nich czyhające nie tworzyły dobrej atmosfery dla rodzinnego życia. A jednak, pomimo wszystko te niezwykłe kobiety trwały przy swych polarnikach i wspierały ich jak mogły.
Lektura była bardzo ciekawa. Nieznajomość tematu troszkę mi przeszkadzała, ale to nie wina książki i mimo wszystko czytało się to dobrze. Podziwiam te dzielne kobiety, które były w stanie tyle znieść. tym bardziej, że ich mężowie byli raczej trudnymi towarzyszami życia (choć, umówmy się, one też niekiedy do uległych w pożyciu nie należały). Troszkę trudności sprawiała tylko forma książki, gdyż historie w niej opowiedziane były poszatkowane. Epizody z życia poszczególnych pań przeplatały się ze sobą, przez co czasem mogły się poplątać :) Na plus za to zaliczam fragmenty miłosnych listów polarników do ich żon (oraz wzajemnych). Rany, jak oni potrafili pięknie pisać, wspaniale ubierać uczucia i emocje w słowa! Szczególnie wzruszył mnie list Scotta, napisany tuż przed śmiercią, gdy polarnik wiedział już, że z tej wyprawy nie wróci. Szczerze mówiąc nie wiem, co pchało tych ludzi w tę lodową, mroźną dzicz. bezkresny lód, niebezpieczeństwo, zimno, samotność, głód, odmrożenia... Kto dobrowolnie wybiera się w taką podróż? I wraca tam po raz drugi, trzeci... Niesamowite. To musieli być niezwykli ludzie.
Czytałam kiedyś książkę o polarnikach, więc równie chętnie zapoznam się powyższą lekturą: ,,Żony polarników". Zapewne powyższa propozycja także przypadnie mi do gustu.
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie. Z chęcią przeczytam ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNie chciałabym być żoną polarnika, ale książkę mogę przeczytać. Na pewno jest bardzo interesująca.
OdpowiedzUsuńBycie żoną polarnika zdecydowanie nie jest łatwe.
UsuńZgadzam się ze stwierdzeniem Awioli powyżej :)
OdpowiedzUsuńSzukam tej książki. I gratuluję wygranej!
Dzięki :)
UsuńI znowu! Ostatnio gdzie nie zajrzę tam książka przedstawiająca losy kobiet, kobiet o których zapominamy... No i kurde jak tu nie popaść w zakupoholizm? ;)
OdpowiedzUsuńhttp://mocnosubiektywna.blog.pl
Ta jest naprawdę interesująca :)
UsuńTo może byc interesująca pozycja ;)
OdpowiedzUsuńO takk :)
UsuńKompletnie nie słyszałam o tej pozycji, ale bardzo mnie intryguje. Lubię poznawać świat ludzi mniej lub bardziej znanych z perspektywy ich bliskich. To musi być naprawdę dobra lektura. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMnie się podobała :)
UsuńSłyszałam o tej książce, ale jeszcze nie czytałam. Recenzja zachęca, więc muszę ją poznać:)
OdpowiedzUsuńJest naprawdę ciekawa :)
Usuń