Cześć!
W teatrze ostatnio byłam w liceum (podobnie jak do niedawna w kinie, haha). Postanowiłam więc się trochę ukulturalnić i wybrałam się na Jesienne Spotkania Teatralne w moim mieście. Padło na Mayday. W sumie to trochę przypadkiem, bo tylko na ten spektakl były jeszcze bilety :) Nie żałuję jednak :)
Mayday (Run for your wife, 1983) autorstwa Ray'a Cooney'a jest sztuką graną w Polsce już od 20 lat i nadal cieszy się niesłabnącą popularnością. Ja byłam na spektaklu granym przez ekipę Teatru Bagatela z Krakowa. W czym tkwi sekret powodzenia tej farsy? Jest zabawna i doskonale zagrana. Dialogi są fantastyczne i skrzą się dowcipem.
A o czym to jest spytacie. Otóż Mayday jest spektaklem opowiadającym historię pewnego bigamisty, który ma tak zorganizowane dni, żeby móc mieć dwa domy. Wymaga to jednak pewnego zdyscyplinowania i precyzji, która zostaje zachwiana, gdy pomagając staruszce trafia do szpitala. Jedno zachwianie w jego planie dnia pociąga za sobą całą lawinę zabawnych wydarzeń.
Najbardziej podobała mi się postać Stanleya (niestety nigdzie nie mogę znaleźć nazwiska aktora, który go grał), zwłaszcza w chwilach, w których udawał farmera! Można było boki zrywać. Przednia komedia i gdybyście mieli okazję to wybierzcie się koniecznie.
Ja już nie pamiętam kiedy byłam w Teatrze...pewnie też w Liceum...
OdpowiedzUsuńWarto się wybrać! :)
UsuńTen spektakl to najlepszy dowód na to, że kino z teatrem nie ma szans :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJa ostatnio chodzę do teatru bardzo często i piszę potem recenzje ;) Też niedawno byłam na tej sztuce. W Och-Teatrze, w którym byłam, rolę Stanleya grał Artur Barciś - był genialny :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zachęcam do wzięcia udziału w moim konkursie:
http://literaturomania.blogspot.com/2014/12/pomikoajkowy-konkurs-ksiazkowy.html
U mnie to na pewno nie był Barciś, ale "mój" aktor też mi się podobał :)
Usuń