czwartek, 14 marca 2013

Kilka słów o peelingach



Cześć!

Skoro już jesteśmy w tematyce peelingów do ciala, chciałabym podzielić się z Wami moimi ulubieńcami w tym zakresie. 

Z drogeryjnych peelingów, używałam peeling pod prysznic Isany, o którym pisałam w poprzednim poście, peeling myjący z Joanny o różnych wersjach zapachowych (te malutkie) oraz peeling gruboziarnisty z tej samej firmy o zapachu ananasa. Najbardziej przypadły mi do gustu peelingi myjące, choć ten gruboziarnisty też nie był zły (i pachniał :)).

Czasem jednak robię sobie domowy peeling. Jakiś czas temu używałam legendarnego już peelingu kawowego. Brałam mieloną kawę, czasem dodawałam cynamon i imbir, mieszałam z oliwką/balsamem do ciała i gotowe! Można się szorować:) Jeśli chodzi o działanie to chyba najlepszy zdzierak jaki miałam. Ma jednak jeden minus – łazienka jest zmasakrowana:) W związku z powyższym przerzuciłam się na peeling z cukru, który –choć jest słabszym zdzierakiem – ma tę zaletę, że się rozpuszcza, więc nie trzeba go za bardzo sprzątać :D Cukier mieszam zwykle z szamponem, ostatnio z „peelingiem” Isany, można też z oliwką. O ile sobie przypominam próbowałam też peelingu z solą, ale wydaje mi się ona zbyt podrażniająca.

P.S. Cukru używam także do peelingu ust – w tej roli sprawdza się świetnie!

4 komentarze:

  1. Muszę w końcu wypróbować tego peelingu kawowego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wypróbuj, przy okazji będziesz mieć gimnastykę przy sprzątaniu łazienki :D
      A tak na poważnie to naprawdę jest świetny!

      Usuń
  2. Muszę również wypróbować kawowy... szorowanie łazienki mi nie straszne :D

    OdpowiedzUsuń