Cześć!
Mój pociąg do świątecznych historii osiągnął chyba kulminację :) Pewnie wielu (a raczej wiele) z Was zna prozę Richarda Paula Evansa. Przeczytałam do tej pory trzy jego książki (o dwóch możecie poczytać tu i tu) i właśnie do tej kolekcji doszła czwarta.
Szukając Noel to historia młodego chłopaka Marka, który niedawno stracił matkę, rzuciła go narzeczona, a na dodatek musiał zrezygnować ze studiów z powodów finansowych. Do tego wszystkiego stosunki z ojcem nigdy nie układały mu się najlepiej. Wszystkie te wydarzenia mocno obciążyły Marka. Tak bardzo, że zaczyna myśleć o samobójstwie. Jednak niezbadane są wyroki Boskie :) W wyniku zbiegu okoliczności chłopak trafia do małej kawiarenki, gdzie poznaje Macy. Dziewczyna stara się go pocieszyć i dodać mu otuchy. To zdarzenie staje się początkiem pięknej przyjaźni, która szybko przekształca się w coś więcej. Okazuje się, że Macy ma za sobą bardzo trudne i bolesne doświadczenia. W dzieciństwie została adoptowana przez niezbyt sympatyczną rodzinę i rozdzielona z młodszą siostrą. Teraz, kilkanaście lat później, Macy chciałaby odnaleźć siostrę. Jest to tym trudniejsze, że dziewczyna nawet nie pamięta jej imienia, a jej akta zostały utajnione.
Evans jest znany z tego, że pisze ciepłe, nieco ckliwe nawet (choć wolę określenie wzruszające), ale przepełnione wiarą, nadzieją i miłością książki. Nie inaczej było tym razem. Oto mamy dwójkę młodych ludzi z ciężkim bagażem życiowych doświadczeń. Mimo niewesołej przeszłości potrafią stworzyć dla siebie lepszą przyszłość. Evans zwraca uwagę na to, że aby osiągnąć szczęście i pogodzić się z sobą należy także przebaczyć i pogodzić się z innymi. Być może ich motywacje były inne, niż te, które zakładaliśmy?
Autor porusza także problem opieki społecznej nad dziećmi, a raczej jej nieudolności. Jak można wytłumaczyć rozdzielenie rodzeństwa tym, że starsza siostra zbyt mocno opiekuje się młodszą? Albo oddanie dziecka takim ludziom jak Hummelowie? To ważny problem i należałoby się nad nim pochylić.
Jak wspomniałam wcześniej Evans kładzie nacisk na przebaczenie innym. To bardzo ważny aspekt, zwłaszcza w kontekście zbliżających się Świąt. Zwraca nam także uwagę, że na świecie żyje naprawdę wielu dobrych ludzi :) Przyznaję, że w niektórych momentach łezka zakręciła mi się w oku (ale ja mam oczy w mokrym miejscu, dlatego nie znoszę z zasady melodramatów :D). Pomimo pewnej przewidywalności i słodkiej otoczki Szukając Noel czytało się bardzo szybko i przyjemnie. W większych dawkach Evans mógłby spowodować niestrawność, ale raz na jakiś czas może stanowić przyjemny przerywnik w lekturze innych książek. A przed Świętami sprawdza się wręcz idealnie :)
To z książek świątecznych autora polecam Ci jeszcze Stokrotki w śniegu i Obietnica pod jemiołą. Lubię powieści Evansa, ale przeczytałam dopiero kilka...
OdpowiedzUsuńSzukając Noel jeszcze przede mną
"Stokrotki w śniegu" już czytałam, drugą będę mieć na uwadze :D
UsuńWłaśnie tej książki Evansa jeszcze nie czytałam, mimo że jest chyba najbardziej znana ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńCzytałam. Piękna książka, bardzo miło ją wspominam.
OdpowiedzUsuńO tak, taka milutka :)
UsuńCzytałam tylko jedną książkę Evansa, i podobnie jak ta była wzruszająca (choć ckliwa to również dobre słowo), co prawda przewidywalna, ale bardzo przyjemnie się czytało. Wychodzi na to, że to znak rozpoznawczy tego autora. Raz na jakiś czas trzeba. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNa to wygląda :) Przed Świętami karmię się właśnie takimi książkami :)
UsuńPodsumowanie o niestrawności bardzo przypadło mi do gustu.;> Zwięźle i w sedno. Twórczości Pana Evansa nie znam i raczej nie jest to pozycja, po którą wystawiłabym łapkę, ale Twoją recenzję bardzo przyjemnie się czyta :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa :)
UsuńW takim razie po jakie książki chętnie sięgasz? :)
Moje spotkanie z autorem (czytałam "Papierowe marzenia") nie było jakoś szczególnie udane, ale chciałabym mu dać jeszcze szansę. Nie przepadam za banalnymi historiami, ale jeśli wywołują we mnie ciepło i spędzam miło czas, to mogę się skusić. Podejrzewam jednak, że prędzej przeczytam "Obiecaj mi", bo mam na półce, a dalej zobaczymy - "Szukając Noel" brzmi przyjemnie :)
OdpowiedzUsuńTych dwóch tytułów nie znam. Hmm, mam wrażenie, że styl autora jest konsekwentny i jak przeczytałaś jedną książkę to wiesz czego się spodziewać po innych. Choć tematyką się różnią to jednak atmosfera jego powieści jest raczej charakterystyczna. Raz na jakiś czas można przeczytać i to z przyjemnością, byle nie za dużo :)
Usuń