Cześć!
Mam sentyment do Dostojewskiego, choć do tej pory z jego dzieł przeczytałam tylko Zbrodnię i karę (zamierzam to nadrobić). Będąc w liceum razem z koleżanką pisałyśmy referat na temat tego pisarza i sympatia do niego pozostała mi do dziś. Niedawno uczyniłam kolejny kroczek w zapoznaniu się z jego twórczością i przeczytałam jego opowiadanie Białe noce.
Książeczka jest nieco podniszczona, znalazłam ją szukając innej książki. Została wydana w 1967 roku - ma prawo być nieco sfatygowana.
W opowiadaniu poznajemy młodego, dwudziestosześcioletniego mężczyznę (nie poznajemy jego imienia), który jak sam przyznaje jest marzycielem. Przy czym jest bardzo samotny, nie ma przyjaciół, ani nawet dobrych znajomych. Jest bardzo samotny, a wolny czas umila sobie spacerami po Sankt Petersburgu. Podczas jednej ze swoich wypraw poznaje młoda pannę - Nastusię. Opowiada jej o sobie, zaś ona wybiera go na swojego powiernika i przyjaciela. Nastusia jest zakochana w pewnym mężczyźnie, lecz nie jest pewna czy on nie zobojętniał w uczuciu do niej. Nasz bohater pociesza ją, lecz sam w końcu się w niej zakochuje. Nie będę zdradzać zakończenia - przeczytajcie sami :)
Mimo, że historia w swej tematyce nie należy do wesołych, często uśmiechałam się sama do siebie czytając ją. Zostało to spowodowane językiem jakiego używają bohaterowie. Są (według mnie) bardzo egzaltowani - dziś na pewno nikt by w taki sposób rozmowy nie prowadził. Ponadto rozbroiła mnie opowiastka Nastusi o jej babci i o przypinaniu agrafkami oraz o czytaniu książek. Dostojewski w tym wydaniu niebywale mi się podoba :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz